Mimo że Noah Hawley nie reżyserował bieżącego odcinka, to jest on wręcz przepełniony stylistyką twórcy Legion. Dziwaczność goni dziwaczność. Gloria Burgle podąża tropem znalezionym w przeszłości swojego ojczyma. Jej podróż to prawdziwe psychodeliczne rendez-vouz. Groteskowe postacie, kuriozalne sytuacje i osobliwe miejsca to chleb powszedni podczas jej śledztwa. Oglądając perypetie tej sympatycznej policjantki, widz ma oczywiście niezły ubaw. Motel rodem z Fear and Loathing in Las Vegas czy nadgorliwy stróż prawa składający niemoralne propozycje naszej bohaterce to motywy, które powinny przejść do klasyki formatu. Ważnym elementem omawianego epizodu jest podróż do lat siedemdziesiątych, która pokazuje nam przeszłość Ennisa Stussy, ojczyma Glorii. Nazywał się on wtedy Thaddeus Mobley i był początkującym i obiecującym autorem powieści science fiction. Niestety stał się ofiarą pewnego naciągacza i jego pięknej współpracowniczki. Jego losy stanowią taką „opowieść w opowieści” doskonale pasującą fabularnie do formy serialowego Fargo. Nie jest to może spektakularna i efektowna historia, jednak twórcom należą się słowa uznania za rozszerzanie świata akcji i ciekawe retrospekcje. Na uwagę zasługują też animacje przedstawiające treść jednej z książek Mobleya. Trudno powiedzieć, czy wątek przeszłości ojczyma Glorii będzie kontynuowany. Osobiście na to liczę, ponieważ motywy science fiction doskonale pasują do postmodernistycznej gry z widzem i umiejętnie nawiązują do bliskich spotkań ze statkiem kosmicznym, które miały miejsce w drugim sezonie. Być może doczekamy się wkrótce bardziej czytelnych odniesień. Omawiany odcinek jest pełen epizodycznych smaczków i popkulturowych nawiązań. Rezygnując na chwilę z wątku głównego, którego dynamiczne wydarzenia wypełniały dotychczasowe odsłony, twórcy zyskali dużo przestrzeni na zabawy formą i treścią. Pojawienie się telewizyjnego weterana Ray Wise to zdecydowanie nie przypadek. Ta postać jeszcze namiesza w całej opowieści. Z kolei policjant napastujący biedną Glorię dość mocno przypomina niesympatycznego Mendeza z Orange Is the New Black i tak jak on okazuje się obdarzonym niemodnym wąsem zboczeńcem. Takich motywów jest dużo więcej. Wystarczy przypomnieć sobie buty za zasłoną w motelowym pokoju (gdzieś to już widzieliśmy?) czy kuriozalne pudełko z niespodzianką. Wyłapywanie tego typu smaczków to prawdziwa przyjemność dla serialowego wyjadacza. W tym całym bałaganie Gloria Burgle sprawia wrażenie ostoi tradycyjności i konwencjonalności. Nawiązuje w prostej linii do kobiecych bohaterek, których pierwowzorem była pamiętna Marge Gunderson z filmowego Fargo. Niezłomna policjantka, która swoim uporem, dobrodusznością i niezłomnością zyskuje respekt i sympatię widza, to już prawdziwa ikona popkultury. Gloria Burgle wchodzi w te buty umiejętnie, a Carrie Coon tworzy bliźniaczą kreację do tego, co zrobiła Allison Tolman z Molly Solverson. Chapeau bas dla obu pań. The Law of Non-Contradiction nie jest odcinkiem, który posuwa akcję mocno do przodu. Można go traktować jako przerywnik, podczas którego twórcy dali widzom odpocząć od meczu bokserskiego między braćmi Stussy. W zamian zaoferowali trochę nieskrępowanego postmodernizmu i serię motywów stanowiących wizytówkę formatu. Przestrzeń do realizacji najróżniejszych pomysłów fabularnych w serialu Fargo jest niesamowita. Od kiczu i groteski, po pełnokrwisty thriller i poruszający dramat. Bieżący epizod jest doskonałą próbką tego, co w serialu najlepsze. Mimo że rozwój wątku głównego na moment się zatrzymał, serial na tym zupełnie nie ucierpiał. Odcinki takie jak The Law of Non-Contradiction to świetna zabawa zarówno dla koneserów kina artystycznego, jak i fanów dobrej rozrywki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj