Pierwsze plotki, które sugerowały, że Forza Horizon 5 zostanie osadzona w Japonii, wywołały u mnie ogromną ekscytację. Oczyma wyobraźni widziałem wyścigi po zatłoczonych uliczkach Tokio oświetlanych neonami. Te zaś w moich wizjach odbijały się w mokrych ulicach, oczywiście dzięki ray tracingowi, jednej z technologii, które zachęcają do sięgnięcia po konsole nowej, a właściwie obecnej już generacji. Niedługo później przyszła pora na brutalne zderzenie się z rzeczywistością: wspomniane przed chwilą plotki okazały się nieprawdziwe, a akcję przeniesiono do Meksyku. Przyznaję, że byłem do tego pomysłu nastawiony sceptycznie. Choć z geografii byłem zawsze fatalny, a moja wiedza na temat tego kraju opierała się wyłącznie na jego wyobrażeniach w popkulturze, to wystarczyło mi to, by w głowie wytworzyć sobie obraz powtórki z rozrywki. Konkretnie z Australii znanej z trzeciej odsłony serii FH, czyli mieszanki terenów zielonych, piaszczystych plaż i niewielkich miasteczek. Na szczęście byłem w wielkim błędzie. Piąta Forza Horizon to kapitalna gra z własnym, unikalnym charakterem, a wirtualny Meksyk jest miejscem równie pięknym, co zróżnicowanym. Pod każdym względem.
fot. Microsoft
Twórcy gry od samego początku pokazują, że zabawa nie będzie nas w żaden sposób ograniczać i zostaje wyniesiona na zupełnie nowy poziom. Popisowy wyścig otwierający, tak zwana "pokazówka", tym razem płynnie przenosi nas między kilkoma maszynami ścigającymi się w różnych warunkach. Wszystko to bez jakichkolwiek przerw wywołanych ekranami ładowania! W tym krótkim, trwającym kilka minut wydarzeniu mamy możliwość zakosztowania jazdy po meksykańskich drogach i bezdrożach, co świetnie nastraja do kolejnych dziesiątek lub nawet setek godzin spędzonych przed tym tytułem. Pokazuje, z jak kompletnym i różnorodnym dziełem mamy do czynienia.  Duże zmiany widzimy jeszcze przed właściwym rozpoczęciem rozgrywki i wyborem pierwszego samochodu. Kreator, w którym tworzymy naszego wirtualnego awatara, stał się bardziej inkluzywny i dostał zupełnie nowe opcje. Możemy wybierać m.in. protezy, zaimki oraz... głos. Tak, pierwszy raz w historii cyklu nasza postać nie jest niema. Bierze aktywny udział we wszystkich dialogach i scenkach przerywnikowych. Zdecydowanie trzeba się do tego przyzwyczaić, ale takie rozwiązanie ma wiele sensu. W FH5 nie jesteśmy pierwszym lepszym anonimowym kierowcą, który dopiero pnie się po szczeblach kariery. Gra stawia nas w roli wielkiej gwiazdy festiwalu Horizon: NPC nas kojarzą, a w radiach wspominane są nasze wyczyny. Nic więc dziwnego, że starano się sprawić, by łatwiej można było utożsamiać się z bohaterem czy bohaterką. 

Pomiędzy symulacją i arcade

Podstawowe założenia pozostały niezmienione. W dalszym ciągu mamy do czynienia z grą wyścigową z dużym, otwartym światem, który po brzegi wypełniony jest aktywnościami i wyzwaniami czekającymi na kierowców. Nie zmienił się też klimat: atmosfera jest lekka i radosna. I bardzo dobrze, bo po co zmieniać coś, co nadal sprawdza się świetnie, bawi i zapewnia mnóstwo rozrywki. Nie oznacza to natomiast, że przeniesiono tu kropka w kropkę mechanikę z poprzedniczki. Mocno zmienił się ten główny, nadrzędny system postępów: zdobywając kolejne poziomy przygody, odblokowujemy dostęp do nowych zadań podzielonych na kilka grup. Do tego powraca też zdobywanie kolejnych poziomów gracza czy karta biegłości poszczególnych pojazdów. Jest tego naprawdę sporo i mniej doświadczeni gracze, dla których jest to pierwsza styczność z serią, mogą początkowo czuć się przytłoczeni i nieco w tym zagubieni.
fot. Microsoft
Równie dużo jest tu typów wyścigów. Będziemy ścigać się po ulicach, w lasach, na plażach, weźmiemy udział w misjach polegających na zdobywaniu punktów za wyczyny, drift czy osiągnięcie jak największej prędkości. Nie brak też poukrywanych wraków pojazdów do odnowienia, a nawet... wyzwań fotograficznych. Przygotowano też kilka zupełnie nowych rodzajów eventów. Ciekawym pomysłem są ekspedycje, czyli wydzielone lokacje, w których dostajemy zestaw misji do wykonania. Raz polegają one na znalezieniu odpowiedniego obiektu, innym razem musimy coś sfotografować czy dostać w ustalone miejsce. Nie jest to może zbyt skomplikowane i na dłuższą metę mogłoby nudzić, ale w takiej formie i częstotliwości chwila wytchnienia od ekscytujących wyścigów i ciągłej walki o pierwsze miejsce sprawdza się świetnie. Ciekawym urozmaiceniem jest również Horizon Arcade: seria minigier, które wykonujemy wraz z innymi graczami w określonych lokacjach. Aspekt multiplayer nie kończy się zresztą yłącznie na wspólnym ściganiu się i eventach. Dzięki Event Lab mamy okazję, by samemu przygotować wyzwania dla innych kierowców.  Model jazdy mocno przypomina ten z poprzednich odsłon, bo już wcześniej był dopracowany niemal do perfekcji. Na domyślnym poziomie trudności jest odpowiednio wyważony pomiędzy typowym arcade i realistycznym symulatorem. Szereg opcji i suwaków pozwala dostosować doświadczenie do własnych potrzeb, możliwości i oczekiwań. Bez problemu włączymy lub wyłączymy wsparcie przy skręcaniu, hamowaniu, linię pokazującą optymalny tor jazdy i inne, bardziej zaawansowane ustawienia. Pewnych szlifów jednak nie brakuje: usprawniono fizykę, wyczuwalne są różnice w prowadzeniu w zależności od podłoża, a same pojazdy wydają się nieco "cięższe". 
fot. Microsoft
Wielką atrakcją są zmienne warunki atmosferyczne. Już w pierwszych godzinach trafimy m.in. w sam środek burzy, zarówno tej zwykłej, jak i piaskowej. Pogoda ma wpływ nie tylko na kosmetykę (choć trzeba przyznać, że jazda podczas przy akompaniamencie grzmotów jest wyjątkowym doświadczeniem), ale też na sterowanie pojazdami. Na mokrej nawierzchni łatwiej o poślizg, a zawieszony w powietrzu piach negatywnie wpływa na widoczność. Warto o tym pamiętać podczas jazdy. 

Rozgrywka

9 /10

¡Bienvenido a México!

Nie jestem fanem tworzenia coraz większych otwartych światów. Assassin's Creed: Valhalla przeokropnie mnie wymęczyło, a Red Dead Redemption 2, choć świetne, wyjęło mi kilka miesięcy z życiorysu. Przedpremierowe informacje wskazujące na to, że Meksyk będzie zdecydowanie największą mapą w historii serii, nastrajały mnie raczej niezbyt pozytywne. Na szczęście, choć świat rzeczywiście jest ogromny, to przemierzanie go za kierownicą samochodu jest samą przyjemnością, a w razie czego dostajemy też możliwość skorzystania z szybkiej podróży.  Wirtualny Meksyk podzielono na 11 pomniejszych biomów. Każdy z regionów czymś się charakteryzuje: na wybrzeżu znajdziemy plaże, palmy i krystalicznie czystą wodę, dżungle i bagna to idealne warunki dla miłośników offroadu, a Guanajuato zadowoli osoby, które preferują ścigać się po miastach. 
fot. Microsoft
Zadbano również o właściwy klimat. Pracowano z meksykańskimi artystami, muzykami i aktorami, by zapewnić wiarygodność. Twórcy w jednym z wywiadów wspominali też, że nad całym procesem twórczym czuwali konsultanci do spraw meksykańskiej kultury, by gra nie powielała żadnych stereotypów. Efekty tego czuć na każdym kroku: Meksyk sprawia wrażenie nie tylko miejsca akcji, ale też jednego z jej głównych bohaterów. 

Gratka dla fanów motoryzacji

Festiwalowa atmosfera serii ma też drugie dno, bo premiera każdej gry z cyklu jest swego rodzaju świętem dla wszystkich fanów motoryzacji. Forza Horizon 5 nie jest wyjątkiem. Na graczy czeka kilkaset pojazdów, wśród których znajdziemy zarówno modele regularnie jeżdżące po polskich drogach, jak i supersamochody będące poza zasięgiem zdecydowanej większości odbiorców. Wszystkie odwzorowano z dbałością o detale, co dostrzeżemy podczas jazdy, w trybie fotograficznym oraz przede wszystkim w ForzaVista, czyli wirtualnym showroomie pozwalającym na spokojnie przyjrzeć się posiadanym przez nas maszynom. 

Zawartość

10 /10

Jestem w stanie uwierzyć, że dzięki temu po Forzę sięgną nawet osoby, które na co dzień nie przepadają za grami, a po prostu interesują się motoryzacją. Mnogość ustawień dotyczących modelu jazdy sprawi zaś, że początkujący będą mogli cieszyć się zabawą i zwycięstwami także wtedy, gdy nie są przyzwyczajeni do trzymania pada w ręku. Wspominałem już o pięknym świecie i realistycznie odwzorowanych modelach samochodów. Forza Horizon 5 to jednak coś więcej niż tylko zbiór kilku ładnych elementów. Gra ociera się o fotorealizm i robi rewelacyjne wrażenie jako całość: pojazdy, otoczenie, warunki atmosferyczne, klimat - to wszystko zebrane do kupy sprawia, że obcowanie z dziełem brytyjskiego zespołu Playground Games jest ogromną frajdą. No i nie można zapomnieć też o rewelacyjnej, jak zwykle, muzyce. Ścieżkę dźwiękową podzielono na kilka stacji radiowych, których audycje przypadną do gustu tak miłośnikom rocka, elektroniki, a nawet... muzyki klasycznej. 
fot. Microsoft
+32 więcej
Co ciekawe, mimo tak dużego świata i pięknej grafiki, gra nie sprawia wrażenia bardziej wymagającej od poprzedniej części. Na moim kilkuletnim już pececie z kartą GeForce 1060 6GB cieszę się komfortową zabawą przy wysokich ustawieniach, rozdzielczości 1080P przy stabilnych 60 klatkach na sekundę. Uruchomiłem tę produkcję również na wysłużonym już Xboksie One S i... o dziwo również wyglądała i działała po prostu świetnie. Mówiąc krótko: brawa za optymalizację! 

Oprawa

9 /10

Forza Horizon 5 jest grą kompletną: pięknie wyglądającą, brzmiącą, dopracowaną pod każdym względem i wypakowaną zawartością na wiele godzin. To świetny wybór zarówno dla fanów motoryzacji, miłośników wyścigów, jak i osób, które po prostu lubią się dobrze bawić.

Ocena końcowa

9/10


Rozgrywka

9/10

Zawartość

10/10

Oprawa

9/10
Plusy: + mnóstwo świetnej zawartości; + świetny model jazdy; + oprawa; + przepiękny otwarty świat; + festiwalowa atmosfera. Minusy: - początkujących może nieco przytłoczyć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj