Dwa kroczki do przodu i krok wstecz – "Gotham" wieńczy pierwszy sezon, tak jak go zaczynało: rozczarowaniem. W sprawnej realizacji i z niezłym klimatem, ale jednak dalekie od pokładanych w nim oczekiwań.
Cierpliwość względem poprzednich epizodów "
Gotham" zmyliła - jest poprawa, ale o przełamaniu nie może być mowy. Wojna gangów, która mogła być wydarzeniem angażującym wszystkich bohaterów, została ograniczona do telewizyjnych wiadomości i jednego udanie zrealizowanego zamachu. Motywy Gordona, który próbuje ratować Falcone, wypadają naciąganie i kłócą się z idealistycznym oraz praworządnym charakterem bohatera. To etap jego rozwoju i zapowiedź, że w imię ładu i sprawiedliwości jest w stanie pójść na kompromis, ale jeszcze chwilę temu wypowiadał otwartą wojnę komisarzowi policji. Brak w tym spójności i konsekwencji. Tragiczna jest również strzelanina w szpitalu – bohaterowie z pięciu metrów nie potrafią w siebie trafić, a choć całość nakręcona jest dynamicznie, to aż prosi się o
facepalm. Ucieczka z magazynu przypomina bardziej komedię pomyłek, a namaszczenie Gordona przez Falcone na człowieka, którego potrzebuje Gotham, nie jest przekonującą konkluzją.
Wraca Fish Mooney i tak, jak można się było spodziewać, jest zdecydowanym minusem odcinka. Uosabia tą groteskową stronę „
Gotham”, która od kilku odcinków szczęśliwie pozostawała w cieniu. Działania bohaterki są chaotyczne i nieprzemyślane, a wygląd i gra aktorki - tradycyjnie już przerysowane. Nie dość, że Fish w swoje intrygi zbyt łatwo wciąga Catwoman (która do tej pory charakteryzowała się przecież samodzielnością i trzeźwym osądem), to jeszcze scena jej śmierci pozostawia niepotrzebną nutkę niepewności.
W tym całym zamieszaniu najkorzystniej wypada Pingwin, co również jest potwierdzeniem początkowych walorów serialu – to prawdopodobnie jedyna wartościowa postać. Irytować mogą co prawda sceny jego szaleńczego śmiechu (tak jakby nie można było w inny sposób przedstawić złoczyńcy) i mało subtelna konfrontacja z Fish, ale po raz kolejny udowadnia swoją przebiegłość i wytrwałość, a w obliczu śmierci Maroniego i wycofania się Falcone rysuje się przed nim ciekawa przyszłość.
[video-browser playlist="694111" suggest=""]
Co by jednak złego nie powiedzieć o wątku głównym, to jeszcze gorzej wypadają te poboczne. Sceny z udziałem Lee i Barbary są żywcem wyjęte z horroru klasy B i pozostawiają niesmak. Zasugerowanie ciemnej strony charakteru Barbary mogło zaintrygować, ale natychmiastowe przeobrażenie jej w psychopatkę to spora przesada. Równie durnie wypadają też pytania o brutalność Gordona wobec Lee i ciekaw jestem, jak twórcy będą chcieli wybrnąć z tej sytuacji. Rekalibracja kognitywna, czyli mówiąc potocznie: obijanie podłogi głową bohaterki, prawdopodobnie spowoduje zresetowanie jej pamięci i świeży start, ale potencjalne ponowne zejście się Jamesa i Barbary zostało właśnie bardzo mocno udziwnione.
Podobnie zaciemniono postać Nygmy – pokazanie rozdwojenia jaźni to z jednej strony rozwiązanie interesujące, a z drugiej ryzykowne, ponieważ łatwo można popaść tutaj w schematy i karykaturę. Nie równa się to jednak ryzyku, jakie podejmują scenarzyści, igrając z mitologią Batmana. Bruce i Alfred, przeszukując gabinet ojca młodego panicza, odnajdują sekretne przejście w dół. Jakie tajemnice skrywa Thomas Wayne? Czy to może być wczesna wersja
batcave? Taki cliffhanger bardziej irytuje niż intryguje, ponieważ każe zadać pytanie, jak twórcy mogą logicznie wytłumaczyć tajemne przejście (i dokąd ostatecznie ono prowadzi) bez narażania fundamentów kanonicznej historii Mrocznego Rycerza. Równie dobrze może ono mieć sensowne wytłumaczenie, ale takie decyzje budzą wątpliwości, czy z racji braku powiązań z większym światem „
Gotham” nie stanie się autorską hybrydą i spaczoną wariacją na temat młodości Bruce’a Wayne oraz początków ponurego miasta.
Czytaj również: „Gotham” zalicza wzrost podczas finału 1. serii – poniedziałkowe wyniki oglądalności
„All Happy Families Are Alike” kończy sezon w głupiutki sposób, potwierdzając jednocześnie problem niespełnionych oczekiwań. To odcinek lepszy niż większość początkowych, przyswajany bezboleśnie, ale obdzierający "
Gotham" z aspiracji do poziomu naprawdę satysfakcjonującej rozrywki – czy to dla przypadkowego widza, czy też fana komiksu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h