Lupin jest najnowszą francuską produkcją Netflixa opowiadającą historię Assane’a Diopa. Ten, zainspirowany przygodami Arsène’a Lupina, prowadzi życie „złodzieja gentelmena” i obmyśla plan zemsty na bogatej rodzinie, którą obwinia za śmierć swojego ojca. Nie jest to jednak dosłowna ekranizacja przygód Lupina – postaci pierwotnie stworzonej przez pisarza Maurice’a Leblanca. Znany z głośnego francuskiego filmu Nietykalni Omar Sy wciela się w postać czarującego kieszonkowca, który sztuczki podkrada samemu Lupinowi. Swoją fascynację książkowym złodziejem Diop zawdzięcza tragicznie zmarłemu ojcu. Assane pokochał przygody Lupina i przeczytał wszystkie książki wielokrotnie. Owa lektura pozwala bohaterowi na działanie w stylu książkowej postaci. Assane bez problemu zmienia tożsamość, kradnie wszystko, co ze chce, a swoje występki popełnia z takim urokiem, że jego ofiary są zaczarowane charyzmą rabusia. Diop, wisząc trochę pieniędzy gangsterom z paryskiego blokowiska, postanawia zaangażować ich do skoku na Luwr. Na licytacji drogocennego naszyjnika, który nosiła sama Maria Antonina, nasz bohater pojawi się w roli milionera. Z pomocą kolegów, u których Assane jest zadłużony, spróbuje ukraść naszyjnik. Tym samym kradzież dziejąca się w Luwrze będzie pierwszą sztuczką wykonaną przez naszego złodzieja gentelmena. Szybko okaże się, że nie o pieniądze chodzi, a o coś bardziej zawiłego. Naszyjnik został wystawiony na licytację przez rodzinę Pellegrinich, którą Diop obwinia o śmierć swojego ojca. Akcja w Lupinie gna na przód z taką prędkością, że po pierwszym odcinku nie wiemy, czego spodziewać się po następnych. Wyżej wspomniana kradzież wydaje się być materiałem na cały serial. Okazuje się jednak tylko zwinnym motywem, który ma zaciekawić widza postacią Diopa. Fabuła ma swój widoczny zarys już w drugim odcinku, a my dzięki przeplatanej akcji ze współczesnego Paryża i z dzieciństwa Assane’a Diopa, poznajemy dokładniej jego plan i motywy. Trzeba przyznać, że po tak widowiskowym pierwszym odcinku widz nie ma innego wyboru, jak tylko obejrzeć cały serial do końca. Netflix w sprytny sposób zachęca do tego faktem, że produkcja ma tylko pięć odcinków. W tak krótkim (na pierwszy rzut oka) czasie dostajemy masę przygód, sztuczek oraz niuansów spowodowanych przez głównego bohatera. Można stwierdzić więc, że Lupin jest zgrabną adaptacją kultowej francuskiej postaci. Różnica jest taka, że nasz bohater nie jest tytułowym Lupinem, tylko się nim staje, naśladując poczynania fikcyjnego mentora. Niestety, jak to często bywa w przypadku opowiadań o iluzjonistach – czy w tym wypadku o przebiegłym włamywaczu – serial jest bardzo naciągany. Pierwsze wybryki głównego bohatera imponują, lecz po dziesiątym, bezbłędnie odegranym przekręcie, iluzja pryska. Szybko odnosimy wrażenie, że Diopowi wszystko się udaje i niemożliwym jest, by choć raz nie powinęła mu się nóżka.  Owszem, sztuczki Assane’a są ciekawe, błyskotliwe i sprytnie wykonane, lecz każdy z nas wie, że większość z tych przekrętów nie mogłaby mieć miejsca w prawdziwym życiu. Dopóki patrzymy na serial jako na coś totalnie fantastycznego, taka konwencja nie będzie nas boleć. Sęk w tym, że takie elementy jak rodzina Diopa, współczesny Paryż czy inspiracja bohatera przygodami Lupina wskazują, że dzieje się to w prawdziwym świecie. A jak wiadomo, nikt nie jest idealny.
fot. Netflix
+8 więcej
Dlatego idealne kradzieże i włamania Assane’a z największej zalety serialu szybko zamieniają się w największą wadę. Jedyną rzeczą, która dźwiga niemożliwe kanty bohatera, jest wybór aktora do głównej roli. Omar Sy rewelacyjnie radzi sobie z charyzmatyczną postacią i czaruje nas tak samo jak jego bohater swoje ofiary. Sy bezbłędnie oddaje ducha cwanego gentelmana. My dzięki temu bez problemu wierzymy w każde słowo, które aktor wypowiada, a przez jego wdzięk kibicujemy mu od początku do końca. Niestety reszta bohaterów, jeżeli nie jest nijaka, to jest po prostu źle obsadzona. Przykładem może być postać Huberta Pellegriniego, którego Hervé Pierre gra z taką topornością, że trudno uwierzyć nam, iż postać pochodzi z klasy wyższej. Ponadto jednowymiarowość reszty postaci – polegająca na tym, że dobry jest dobry, a zły jest zły – z czasem wydaje się nam za prosta. Trudno odmówić temu serialowi uroku. Dawno żadna z netflixowych produkcji nie wciągnęła mnie w taki sposób, w jaki zrobił to Lupin. Do wielu rzeczy można się tutaj przyczepić, lecz serial zaciekawia widza od pierwszych minut. Trudno poprzestać na jednym odcinku, a fakt, że Lupin jest stosunkowo krótki, decyduje o obejrzeniu serialu do końca. Sezon pierwszy pozostawia furtkę do kolejnych odcinków - kontynuacja ma się ukazać już w kwietniu. Warto więc przymknąć nieco oko na niedociągnięcia i dać się ponieść wciągającym przygodom Arsène’a - Assane’a.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj