Są takie książki, które na pierwszy rzut oka nie opowiadają wielkiej historii. Są o sprawach przyziemnych, wybija się z nich codzienność i zwyczajność życia niezależnie od wyborów dokonanych przez bohaterów. Taką książką jest Nikt nie idzieJakub Małecki i autor znów bierze na warsztat zwyczajne losy zwyczajnych, choć doświadczonych przez los ludzi. Przy czym nie ułatwia zadania czytelnikowi, plącze wątki i zmusza go do zabawy w detektywa.
Fabuła skupia się na losach trzech osób – Olga, cukiernik z powołania, niegdyś uznana pracownica korpo, Igor, makler, dawniej doktoryzujący się z poezji japońskiej, oraz Klemens, tajemniczy młody mężczyzna, który nie mówi i sprawia wrażenie żyjącego we własnym świecie. Obserwujemy jak drogi tych osób się schodzą i rozchodzą, jaki mają na siebie wpływ i co sprawia, że w kulminacyjnym momencie są w tym a nie innym miejscu w życiu. Olga i Igor zdają się być najbardziej banalnymi ludźmi w roli głównych bohaterów powieści – dowiadujemy się o ich znajomości, edukacji, karierach, o tym jak bardzo szli przez życie z prądem, łapiąc bezrefleksyjnie przede wszystkim te okazje, które same im się trafiają. Jednak kiedy są razem, coś w ich relacji sprawia, że są w stanie złapać magię chwil – i te właśnie drobne momenty wychwytuje i uwypukla Małecki, jakby przekonując czytelnika, że wspólnie są w stanie dać sobie nawzajem coś więcej niż romantyczne uczucie. Klemens z kolei jest największą niewiadomą i z początku niewiele zapowiada jego rolę w historii. Osierocony przez ojca, z nieokreślonym problemem rozwojowym, niby tkwiący w swoim świecie, ale jednocześnie wychwytujący sygnały zagrożenia niemalże z wyprzedzeniem. Jego dzieciństwo poznajmy bardziej z punktu widzenia matki i to jej perspektywa służy nam za źródło informacji o chłopcu.
O ile jednak fabuła brzmi banalnie, to autor tanio skóry nie oddał i w efekcie dostajemy szereg krótkich rozdziałów skupionych na poszczególnych osobach w różnych momentach życiowych. Czytelnik ma za zadanie złożyć całą historię w całość i poznaje bohaterów, ich historie i motywacje, dostając kolejne elementy układanki. Wszelkie dziury w opowieści mają również swoje funkcje i są wypełnianie w takim momencie, by ich kluczowe informacje wywoływały lepszy efekt dramatyczny. Przy czym autor sprawia, że wytarta klisza ma większy ładunek emocjonalny niż prosta historia z linearnym biegiem.
Jakub Małecki wyraźnie nie wyszedł z wprawy w tworzeniu historii prostych, ale podanych niekonwencjonalnie, nawet jeśli jest to już jego znak rozpoznawczy. Lektura Nikt nie idzie jest o tyle satysfakcjonująca, że rozsypując puzzle ze scen i opisów, nie męczy zbytnim komplikowaniem wątków i daje poczucie samodzielnego rozsupłania węzła – koronkowa robota.