Outlander zawsze był jednym z tych seriali, które nigdzie się nie śpieszą. To powolne tempo, prowadzące czasem do stagnacji dla wielu widzów było ogromną wadą formatu. Inni jednak rozsmakowywali się w tej fabularnej opieszałości, przyjmując z całym dobrodziejstwem inwentarza ten spacerowy charakter narracji. W premierowym odcinku szóstego sezonu jest podobnie. Epizod rozpoczyna się od pokaźnej retrospekcji pokazującej istotne wydarzenia z przeszłości Jamiego. Nie ma jednak wątpliwości, że można to było skrócić, wyłuszczając tylko to, co kluczowe. Taką funkcję pełnią przecież retrospekcje – prezentują wydarzenia mające bezpośrednie odniesienie do teraźniejszości. W Outlanderze dostajemy nie tylko meritum. Znajduje się tu miejsce na tło społeczne, kontekst, bohaterów drugoplanowych i złożone dialogi. Nie przeszkadza to jednak, bo taką formułę Outlander przyjął już dawno temu. Opowieść nigdy chętnie nie skakała w objęcia akcji i sensacji. Wątki były eksplorowane powoli, wręcz z literackim pietyzmem. Rozpoczynająca opowieść retrospekcja odgrywa swoją rolę. Wprowadza nas w nowy, skomplikowany wątek. Po bestialskich wydarzeniach z końcówki poprzedniej serii najważniejsze pytanie dotyczyło stanu ducha Claire. Twórcy zdecydowali się jednak zacząć opowieść z zupełnie innej strony. Co nie znaczy oczywiście, że pokłosie gwałtu zostaje całkowicie pominięte. W dalszą część odcinka wprowadza nas zaskakująca czołówka. Pierwszy raz w historii utwór Skye zostaje zaśpiewany na dwa głosy – męski i żeński. Robi to interesujące wrażenie, ale na pytanie, czy to najlepsza wersja piosenki, każdy musi odpowiedzieć sobie według własnego poczucia estetyki. Tuż po napisach początkowych przenosimy się do Fraser’s Ridge, gdzie życie wydaje się toczyć spokojnym rytmem. Są to tylko pozory, o czym przekonujemy się w przeciągu odcinka. Twórcy rozpoczynają nowe wątki i trzeba przyznać, że każdy z nich ma coś w sobie. Pracujący w gorzelni Fergus popada w alkoholizm, przez co nie jest zbyt dobrym mężem i ojcem. Claire wynajduje eter, który ma służyć do znieczulania pacjentów przed operacjami. W rzeczywistości jednak kobieta wykorzystuje specyfik, żeby zagłuszyć traumę. W osadzie pojawia się postać z przeszłości Jamiego, wraz z niewielką społecznością. Szybko okazuje się, że Fraser’s Ridge jest zbyt małe, żeby pomieścić dwie silne osobowości. W okolicy jest też bardzo niebezpiecznie. Podający się za stróżów prawa oprawcy terroryzują niewinnych osadników.
Starz
+8 więcej
Każda z historii zostaje zawiązana w interesujący sposób. Czeka nas zapewne powolna eksploracja poszczególnych wątków, ale cieszy fakt, że zagłębimy się w przeciążone problemami dusze głównych bohaterów. Najistotniejsza jest tu oczywiście Claire, która będzie zapewne walczyć z traumą na wielu frontach. Pod znakiem zapytania stoją jej relacje z najbliższymi, stosunki ze społecznością, ale też stan umysłu i cała wewnętrzna kondycja. Jak na razie bohaterka trzyma fason. Często się uśmiecha, uspokaja zatroskanego Jamiego i wciąż jest ostoją Fraser’s Ridge. Dobrze wiemy jednak, że to tylko pozory. Ta silna kobieta przeżyła wiele i z takim olbrzymim bólem radzi sobie w odpowiednio godny sposób. Niestety, niespokojna sytuacja w osadzie oraz pewni nieproszeni goście sprawią, że jej nadwyrężona psychika skonfrontuje się z demonami przeszłości. Przed Claire i Jamiem nowe problemy i wyzwania. Sezon będzie skupiał się na wewnętrznych rozterkach protagonistów, na sytuacji politycznej w Stanach Zjednoczonych, a także na konfliktach religijnych. Już teraz powstaje dysonans pomiędzy laickimi mieszkańcami Fraiser’s Ridge a osobami prowadzonymi przez fundamentalistę, Thomasa Christie. Premierowy epizod stanowi dobry prognostyk przed dalszą częścią sezonu. Rozwinięcie rozpoczętych wątków może przynieść naprawdę wielkie emocje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj