"Under the Dome" bardzo zaskakuje w 7. odcinku motywem apokalipsy. Można nawet pomyśleć, że pierwszy raz ten serial porusza coś ciekawego, odważnego i niespodziewanego. Niektóre momenty ze ścianą ognia, spanikowanymi ludźmi chcącymi dostać się do środka, czy zabójczym deszczem są naprawdę niezłe i pomysłowe. Ogólnie wychodzi to udanie. Oczywiście cały motyw apokalipsy w 7. odcinku jest zaledwie tłem dla obyczajowych i coraz bardziej mdłych opowiastek. Najgorszej wypada w tym wszystkich strasznie nudna i niepotrzebna rozmowa Julii i Jima, którzy sobie popijają alkohol. W tym przypadku wszystko zaczyna przypominać serial pełen zapychaczy, w którym pomysł na coś więcej gdzieś wyparował w trakcie realizacji. Manipulacja Barbiem też nie wygląda interesująco, bo ani nie jest głupia, ani ciekawa - ot, po prostu zwyczajnie typowa. Żadnych emocji. [video-browser playlist="735591" suggest=""] Szkoda, że cały pomysł apokalipsy okazał się jedynie oszustwem, więc cokolwiek dobrego 7. odcinek zrobił dla odbioru całego "Under the Dome", to w 8. odcinku zostaje to zaprzepaszczone. Najgorsze w tym wszystkim nadal jest to, jak twórcy egzekwują przedstawienie tej kontrolowanej społeczności. Wszystko jest tworzone po linii najmniejszego oporu, a pomysł z emocjami mającymi ich przywrócić do życia jest po prostu nieciekawy. Trudno reagować na to inaczej, niż obojętnością. Kiedyś "Under the Dome" był serialem głupim, ale w tej głupocie było coś ciekawego i zabawnego. Te zalety w tym sezonie już zniknęły. Zaskakująco dużo tutaj ckliwości mającej wywoływać jakieś emocje. I bynajmniej nie mówię tutaj o tragicznie przedstawionych trójkątach miłosnych, ale o sytuacji Nori i jej matki. To są prawdopodobnie jedyne komiczne elementy obu odcinków, które są przedstawione tak sztucznie, że aż zabawnie. Problemem 3. sezonu "Under the Dome" jest po prostu zły pomysł na rozwój fabuły. Oparcie się na kosmitach kontrolujących ludzi jest oklepane, nudne i mało atrakcyjne, by mogło w takiej przeciętnej formie wywołać jakieś emocje i zainteresować. Nie mówiąc już o tym, że aktorzy też odczuwają dyskomfort grania tych postaci, co odbija się na tym, jak postrzegamy ich na ekranie. Jest różnica w porównaniu do poprzednich sezonów, gdzie w kiczu była metoda i czasem głupoty śmieszyły - teraz nie ma w tym już nic. Oglądam ten serial tylko by przekonać się, do czego to zmierza, ale gdzieś ta przyjemność z 2. sezonu i początku 3. serii wyparowała.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj