Trudno wskazać, która z postaci ponosi największą winę za raczej niewielką przyjemność oglądania dziesiątego odcinka produkcji Showtime, ale z całą pewnością nie jest to Debbie. Akurat jej już dawno nie oglądało się tak przyjemnie. Żadnego użalania się nad sobą, kłótni z Fioną i szukania problemu wszędzie tylko nie u siebie. Nawet poradziła sobie jakoś z niesfornymi rodzicami, wyrzucając ich za drzwi. W zamian za to nie dało się patrzeć na Lipa – bohatera, który od zawsze miał najtrzeźwiejsze spojrzenie na problemy rodziny (chociaż ze swoimi różnie bywało). Chłopak się wyniszcza, ale nie to jest najgorsze. Nikt nawet nie próbuje mu pomóc, chociaż patrząc na to, jak bardzo nie udało się to Youensowi, trudno powiedzieć, kto byłby w stanie to zrobić. Mimo wszystko nikt nie próbuje – nawet rodzina. Przez to każde wystąpienie Lipa nie jest miłym doświadczeniem dla widza. Szczególnie gdy budzi się na podłodze w domu Helen – tego już było za wiele. Czyżby scenarzyści próbowali zamknąć w pewien sposób klamrą ten okres życia chłopaka? Zaczęło się od niej więc, to ona ma być lekarstwem? Dosyć oklepany motyw, ale w tym momencie nie widać lepszego rozwiązania sytuacji Lipa. Najważniejsze by przestał pić, bo stał się o wiele gorszą i nieznośną wersją swojego ojca. Również zresztą po Franku i Monice można było się więcej spodziewać. W tym odcinku nie zaserwowali widzom niczego, co mogło ich zaskoczyć (scena rabunkowa mogła za to wywołać uśmiech). Z drugiej strony, mamy już 7. sezon, więc nie jest łatwo wymyślić historię zgodną z charakterami dobrze znanych bohaterów i do tego wprawić widzów w osłupienie. Starszyzna rodu Gallagherów bawi się jak zawsze, kto to lubi – będzie zadowolony, jeżeli ktoś liczy na powiew świeżości – tutaj go nie znajdzie. Mieszane uczucia mam również wobec wątku Fiony. Cała ta akcja z pralnią wydaje się teraz jedynie pretekstem do zajęcia czymś dziewczyny przez cały trwający sezon. Poza tym sprzedaż może być kolejnym punktem zapalnym w konflikcie z Debbie (po co w takim razie polepszać ich relacje? Jednak jest jeszcze szansa, że moje przepowiednie się nie sprawdzą), lecz w tej sytuacji należy poczekać na rozwój wypadków i zobaczyć, jak dziewczyna zainwestuje bądź wyda zarobione pieniądze. Niezbyt udanie rozwiązano też konflikt z Veronicą. To było tak proste i naiwne, że tylko uwypukliło sztuczność tego wątku. Ich kłótnia była wymuszona, więc powrócenie do normalności nie wymagało wielkiego wysiłku. Scenarzyści zdecydowanie nie mieli pomysłu na tę relacje w tym sezonie i stąd średnio umotywowany konflikt. Tak jakby ktoś powiedział w pokoju scenarzystów: wytłumaczmy jakoś brak scen między Fioną i Veronicą. Oby lepiej poprowadzono problemy ze Svetlaną. Odnoszę wrażenie, iż cały problem z Rosjanką leży w Kevinie i jego żonie. Przecież prostytutka równie dobrze po przejęciu baru mogłaby się odciąć od sprawiającej problemy dwójki, a tak nie jest. Powody, dla których zrobiła, co zrobiła wydają się racjonalne. Niby ostatnio nieco wystawiła zaufanie pozostałej dwójki na próbę, ale nie uczyniła niczego, co mogłoby być niespodziewane, biorąc pod uwagę niejasną przeszłość Svetlany. Ride or Die miał być wielkim powrotem Noela Fishera do Shameless i właściwie był tylko powrotem. Sceny między Mickeyem a Ianem może nie wyróżniały się na tle całego odcinka, ale pozostawiły po sobie lepsze wrażenie niż ich ostatnie spotkanie w więzieniu. I chociażby ze względu na tamto wydarzenie dziwnie patrzy się na Gallaghera, który dobrowolnie udaje się na spotkanie z byłym partnerem. O ile łatwo można było przewidzieć, że Mickey będzie chciał uciec za granicę z Ianem, o tyle nie spodziewałem się, iż rudy bohater naprawdę się na to zdecyduje. Ostatnia scena Ride or Die byłaby świetnym zwieńczeniem historii obu postaci. Niestety uświadczymy ciąg dalszy ich perypetii, więc szansa na idealną puentę minęła. W tym całym zamieszaniu najbardziej szkoda obecnego chłopaka Gallaghera. Widać, że Ian wcale nie myśli o transseksualiście i zachowuje się wobec niego trochę na pokaz (jak na przykład dzwoni do niego po nocy spędzonej z Mickeyem). To trochę egoistyczne i niesprawiedliwe potraktowanie Trevora. 7. sezon Shameless zbliża się do końca, a jako że wciąż nie zamówiono kolejnej serii, to być może będziemy musieli żegnać się z bohaterami tej nietypowej produkcji. Ten sezon pokazuje, że mimo potencjału na historię, scenarzyści nie do końca mają pomysł na jej poprowadzenie. Lip, Fiona, Debbie czy Frank stoją w miejscu, Ian mógłby dostać już swoje szczęśliwe zakończenie i tylko u Kevina oraz jego żon coś się dzieje. Czyli trochę za mało jak na serial z taką ilością postaci. Sezon Zaczynał się obiecująco, ale skończyć może się po prostu słabo.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj