The Uncanny Counter to koreański serial, w którym bohaterowie są obdarzeni mocami służącymi im do walki ze złymi duchami. Wielowątkowa historia jest pełna emocji, humoru, wzruszeń i efektownych walk. Ta produkcja wciąga od pierwszego do ostatniego odcinka! Oceniam.
The Uncanny Counter to serial, który powstał na podstawie webtoonu, czyli koreańskiego komiksu publikowanego wyłącznie cyfrowo. Głównym bohaterem jest nastolatek So Mun, który w młodym wieku stracił rodziców w wypadku samochodowym, a sam został ciężko ranny w nogę. Pewnego dnia zostaje obdarzony mocą w wyniku pewnego nieszczęśliwego zdarzenia. Dołącza do grupy (tzw. kontrasów) posiadającej podobne zdolności i zajmującej się polowaniem na złe duchy, które opętują nikczemnych ludzi i czynią za ich pomocą zło. Okazuje się, że grupę łączy również tajemnica z przeszłości, która wiąże się z osobami zajmującymi wysokie stanowiska w mieście Jungjin.
Zdawać by się mogło, że
The Uncanny Counter to superbohaterski serial o licealiście, który otrzymuje szansę czynienia dobra i ścigania złych duchów. Przy okazji może też dać nauczkę kolegom ze szkoły, którzy znęcają się nad jego przyjaciółmi i terroryzują innych uczniów. W pierwszych odcinkach twórcy krok po kroku wyjaśniają widzom zasady dotyczące działania świata, w którym bohaterowie łapią złe duchy, a te uratowane przeprowadzają na drugą stronę. Mun poznaje tajniki swoich mocy, trenuje pod czujnym okiem nowych współtowarzyszy. Odkrywa Yung, czyli miejsca na granicy życia i śmierci, dzięki jego towarzyszce Wi-gen. I choć wszystko wskazuje na to, że widzowie mają do czynienia z serialem, w którym główny bohater co epizod będzie mierzyć się ze złymi duchami i ratować ludzi, to historia zmierza w nieco innym kierunku.
Z odcinka na odcinek fabuła coraz bardziej skupia się na śledztwie, które jest związane bezpośrednio ze śmiercią rodziców Muna. Jak się okazuje uwikłany był w tę sprawę również Mo-tak, jeden z członków naszego „gangu”. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, a bohaterowie odkrywają nowe tropy i ślady prowadzące do wysoko postawionych osób w mieście. Zaczyna się zabawa w kotka i myszkę, bo antagoniści nie zamierzają poddać się bez walki, by ich brudy ujrzały światło dzienne. Co ciekawe, fabuła jest tak skonstruowana, że w każdym epizodzie pojawiają się nowe elementy zagadki, do której mieszają się złe duchy. To sprawia, że w opowieść nigdy nie wkrada się monotonia. Dużą wartością odcinków jest też to, że kończą się cliffhangerami, które zachęcają do obejrzenia kolejnych.
Dzięki temu, że serial jest wielowątkowy i łączy w sobie nadprzyrodzone moce oraz mistyczny, pozaludzki świat (zdecydowanie bardziej intrygująco pokazany niż w webtoonie) to ma możliwość dostarczenia widzom całego spektrum emocji. Z jednej strony można się ekscytować walkami, a z drugiej historia nie raz potrafi wzruszyć do łez, bo niesie z sobą potężny ładunek emocjonalny. Z tego serialu czasem bije niezwykłe ciepło, dzięki silnym więziom między postaciami, które łączy przyjaźń czy miłość. Nawet gdy pojawiają się dodatkowe wątki, które służą do zapełniania fabuły, to bardzo dobrze rozwijają bohaterów, co jest niezwykle ważne, aby lepiej angażować się w ich historie. Warto dodać, że w serialu nie brakuje również zaskakujących momentów, bo zdarzają się także śmierci postaci.
The Uncanny Counter jest więc nieprzewidywalną rozrywką.
Należy pamiętać, że
The Uncanny Counter jest nie tylko serialem akcji z nadprzyrodzonymi mocami, w którym nie brakuje dramatu, ale również komedią. Odnaleźć można wiele zabawnych momentów, które nadają lekkości produkcji (co zawdzięcza również muzyce). W tej humorystycznej części przoduje Mo-tak, w którego wciela się przesympatyczny i niezwykle wygimnastykowany Yu Jun-sang. Pozostali główni aktorzy też są zabawni, choć więcej powodów do śmiechu dostarczają drugoplanowi Ahn Suk-hwan (Choi Jang-mul), Jeon Jin-oh (Noh Chang-kyu), a pod koniec sezonu jeszcze Son Ho-jun (Oh Jung-gu).
Natomiast największą siłą
The Uncanny Counter są właśnie aktorzy, dzięki którym gang kontrasów tworzy między sobą rodzinną atmosferę. Są w tym tak naturalni i swobodni, że wręcz zaciera się granica między ich grą a zwykłym okazywaniem sobie sympatii. Rzadko na ekranie możemy oglądać takie szczere relacje, które wzbudzają tyle pozytywnych emocji. Do tego jak na serial, który opiera się na komiksie, to Jo Byung-gyu (Mun), Yu Jun-sang (Mo-tak), Kim Se-jeong (Ha-na) i Yeom Hye-ran (Choo) wcale nie przerysowują zanadto swoich postaci. Oni po prostu kreują oryginalnych bohaterów (nawet nieco wycofana Ha-na ma swój urok), którym dodają komiksowej energii. Ich się po prostu lubi i nigdy nie ma się ich dość. Również drugoplanowi aktorzy są świetnie dobrani, na wyróżnienie zasługują Lee Hong-nae (Ji Chung-sin) i Ok Ja-yeon (Baek Hyang-hee), wcielający się w głównych złoczyńców opętanych przez złe duchy. Przyprawiają o ciarki na plecach, a do tego są trudnymi przeciwnikami dla głównych bohaterów.
Rozwój historii w
The Uncanny Counter jest bardzo ważny, ale oczywiście nie brakuje w nim dynamicznej akcji oraz efektownych walk, które mają dobre i rozbudowane choreografie. Niemal w każdym odcinku możemy zobaczyć, jak bohaterowie walczą z różnymi przeciwnikami opętanymi przez złe duchy, agentami ochrony lub innymi uczniami. Nawet jedną walkę oglądamy z perspektywy pierwszej osoby, co jest fajną ciekawostką i urozmaiceniem. Natomiast wtedy, gdy postacie zaczynają używać mocy w czasie starć albo wysoko skaczą to niestety efekty specjalne nie imponują. Do pewnego stopnia przymyka się na to oko, bo docenia się wkład aktorów, którzy grają w wielu wymagających i ekwilibrystycznych scenach. Jednak CGI (poza mieniącym się terytorium) w serialu nie robi wrażenia. W rezultacie wkrada się sztuczność, co psuje zabawę i przyjemność z oglądania. Należy też dodać, że w bardziej brutalnych scenach (mimo że na ekranie pojawia się krew) twórcy skąpią nieprzyjemnych widoków. W telewizji koreańskiej nawet takie obrazki są cenzurowane poprzez rozmycie, ale na szczęście Netflix zostawia je w oryginalnej wersji, nie przejmując się wrażliwością swoich widzów.
O ile historia rozwija się interesująco i angażuje emocjonalnie, to w ostatnich epizodach zaczyna tracić swój impet. Tak jakby zaczynało brakować pomysłów, aby szybko dokończyć fabułę, przez co pojawiają się banalne i nieprzekonujące motywy (np. bariera). Wynika to z tego, że kto inny przejął rolę scenarzysty i ta zmiana jest odczuwalna. Historia wciąż jest dobra, zazębia się i prowadzi do satysfakcjonującego finału, ale traci swoją wyjątkowość i płynność. Na uwagę zasługuje zakończenie, które domyka wszystkie wątki. Trwa ono nawet dłużej niż zakończenie
Władcy Pierścieni i
Avengers: Koniec gry razem wziętych, ale jest to piękne pożegnanie z tymi wspaniałymi bohaterami.
The Uncanny Counter to bardzo dobry, młodzieżowy serial ze wzbudzającymi sympatię postaciami. Doskonale nadaje się do binge-watchingu, choć trzeba pamiętać, że odcinki trwają często ponad godzinę, ale nigdy nie nudzą. Historia wciąga, a akcję i walki dynamizuje świetna muzyka. I choć czerwone lub szare dresy (oraz maseczki), w których paradują główni bohaterowie, nie wyglądają superbohatersko i nie prezentują się okazale, to nie ma się czym martwić. W potwierdzonym drugim sezonie dostaną lepsze wdzianka, pod warunkiem, że twórcy nie będą czerpać inspiracji z komiksu. Natomiast ważne, że pierwsza seria dostarcza wielu emocji, wzruszeń, śmiechu i świetnej rozrywki przez wiele godzin. Warto!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h