"Vikings" popsuli się trochę w 9. odcinku, kierując rozwój fabuły w niezbyt atrakcyjną stronę. Nie podoba mi się to, co uczyniono z Ragnarem, bo z postaci wzbudzającej sympatię i osoby, która ciągnęła ten serial, znajdując się w centrum opowieści, zrobiono kogoś, kto zaczął nawet trochę irytować swoim nie do końca racjonalnym i wiarygodnym zachowaniem. To, co przez większość finałowego odcinka dzieje się z Ragnarem, jest tego kontynuacją i nie działa to należycie. Przez nie najlepszy zabieg fabularny postać straciła swój pazur, stając się kimś nudnym i nawet niepotrzebnym w tej fabule. Jednak nawet w wątku Ragnara są pozytywne aspekty, potrafiące trochę zadośćuczynić elementy działające niekorzystnie. Przede wszystkim śmierć Ragnara i związany z nią zwrot akcji jest bardzo dużym zaskoczeniem, rozegranym praktycznie perfekcyjnie. Uwierzyłem twórcom, że zabili Ragnara w tak niedorzeczny sposób, i już chciałem złorzeczyć, szykując ekstremalnie niską ocenę dla tego odcinka, ale gdy pojawił się twist, nagle wszystko nabrało większego sensu. Wygląda na to, że w chwili rzekomego przyjęcia chrztu planem Ragnara było "umrzeć", dostać się do środka i umiejętnie wpuścić swoich wojów za mury miasta, gdzie walka stałaby się wyrównana. Jest to coś, co zostało naprawdę pomysłowo pokazane, a niektóre elementy jedynie utwierdzają mnie w przekonaniu, że te całe mdłe dyrdymały o chęci zobaczenia Athelstana w niebie nie były aż tak śmiertelnie na serio, jak mogliśmy się spodziewać. Stosunek Ragnara do religii swoich nieprzyjaciół jest odczuwalny tuż po jego "zmartwychwstaniu", gdy bez mrugnięcia okiem zabija księdza, który dał mu chrzest. To taki symbol pokazujący, że nic w kwestii Ragnara nie jest takie, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. [video-browser playlist="691326" suggest=""] Dobrym pomysłem okazała się też spowiedź postaci przy trumnie Ragnara. Zdecydowanie może się to podobać - teraz nasz król wie doskonale, co komu na duszy leży, bo w tym przypadku naturalne jest, że szczerość wylewała się z nich strumieniami. Wie doskonale, co zrobił Floki, zna przemyślenia Rollo i przede wszystkim wie, że Lagertha nadal coś do niego czuje, a z uwagi na to, że Aslaug go ostatnio irytuje, może to pójść w interesującym kierunku. Najważniejsze jednak tutaj jest to, by zginął Floki. Ta postać w tym sezonie wypaliła się kompletnie i przedłużanie tej agonii działającej niekorzystnie na nerwy widzów nie jest już konieczne. Dziwność bohatera działała nawet w poprzednim sezonie, w którym jego zachowanie po porozumieniu z Ragnarem także mogło denerwować, ale to było usprawiedliwione. To, co jest teraz, to już denerwujące szaleństwo. Nie podoba mi się to, w jakim kierunku rozwija się postać Rollo. Wiadomo było, że będzie on z księżniczką i sam też otrzyma tytuł, ale sugestia powtórki z rozrywki jest zbyt wyraźna. Mieliśmy już konflikt pomiędzy braćmi i choć Rollo żyjący w cieniu Ragnara był trochę w marazmie, wchodzenie drugi raz do tej samej rzeki nie zapowiada się dobrze. To może być błąd, jeśli twórca nie będzie mieć dobrego pomysłu na to, by wrażenie powtórki nie było zbyt odczuwalne. Czytaj również: Będzie 4. sezon serialu „Wikingowie” 3. sezon "Vikings" kończy się zaledwie solidnym odcinkiem, który ma swoje momenty i klimat. Problemem jest to, że w porównaniu do pozostałych 8 epizodów jest co najwyżej poprawny. Po finale tak dobrego serialu trzeba oczekiwać czegoś więcej - niestety pozostaje niedosyt, a nawet lekkie rozczarowanie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj