Falling skies na starcie nowej serii spotyka się ze skrajnymi opiniami, lecz zakulisowe roszady i zmiana koncepcji sprawiły, że potrzeba trochę czasu, aby serial złapał odpowiedni grunt pod nogami. Pierwsze dwa epizody charakteryzowały się być może zbyt dużą fragmentaryzacją wątków i chaosem na ekranie, ale stopniowo budowały świat przedstawiony z potencjałem. Wszystko zaczyna się również spajać i logicznie ze sobą wiązać w "Exodus". Co ważne, nie można zapominać, że Eick ma w tym sezonie do dyspozycji 12, a nie jak dotychczas 10 odsłon. Na chwilę obecną nie popełnia błędów poprzednich serii, które sprawiały wrażenie pisanych w pośpiechu.

Ucieczka Toma i spółki z getta Charleston była główną atrakcją odcinka i zepchnęła pozostałe historie na drugi plan. Działo się dużo i nie można było narzekać na nudę. I o to właśnie chodzi, bo Falling Skies ma być przede wszystkim produkcją rozrywkową. Wszyscy wiemy, że mamy do czynienia z deficytem porządnych seriali sci-fi w telewizji od czasu zakończenia współtworzonego przez Eicka fenomenu stacji Syfy Battlestar Galactica. Ukrytych znaczeń, głębi i tak spektakularnego rozmachu nie zaznamy, oglądając hit TNT, ale jako letnia przygodówka spisuje się on całkiem nieźle.

Zobacz zwiastun odcinka:

[video-browser playlist="635414" suggest=""]

Wszystkie główne wątki ruszyły do przodu i teraz zamiast czterech na początku sezonu ich liczba wynosi trzy, a wszystko wskazuje na to, że niedługo jeszcze bardziej się zawęzi. Anne odnalazła w końcu swoją córkę, a jej moc w połączeniu z wizjami matki być może pomogą nam zrozumieć, jaką rolę odegra Lexi na kolejnym etapie batalii o Ziemię. Następnym przystankiem Toma wydaje się za to być kryjówka Cochise’a i wspólne działania mające na celu uwolnienie Matta z obozu reedukacyjnego. Widać, że twórcy usilnie dążą do zjednoczenia bohaterów, a gdy już to nastąpi, z nieba przybędzie śmiertelny wróg, którego niesamowicie obawiają się nawet sami Espheni. Zawsze bowiem znajdzie się ktoś jeszcze bardziej potężny od potwora, który tylko z pozoru wydawał się największy. Nie dziwi więc zmiana taktyki przez kosmitów, którzy zamiast zabijać ludzi zdecydowali wykorzystać ich jako broń dla swojej obrony.

David Eick mnoży pytania i zagadki, jakie mogą zadawać w trakcie seansu widzowie Wrogiego nieba i utrzymuje tym samym ich gasnącą po średnim trzecim sezonie ciekawość, wobec zakończenia tej historii. Serialowi potrzebne było małe trzęsienie ziemi, odświeżenie formuły i wręcz odwrócenie  niektórych motywów do góry nogami. Nie każdemu może się to podobać, ale trzeba w pełni przyznać, iż jest inaczej – do tego stopnia, że trudno nie być zainteresowanym, jak to się wszystko potoczy. Wcale nie wykluczam, że ten cały nowy koncept runie jak domek z kart i z końcem sezonu będziemy o nim mówić z dużym rozgoryczeniem. Obecnie jest jednak na to zdecydowanie za wcześnie. Dajmy produkcji TNT czas na pokazanie tego, co ma w zanadrzu. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj