Wyrwa to polski thriller, który został oparty na powieści Wojciecha Chmielarza pod tym samym tytułem. Oceniam produkcję.
W Polsce coraz częściej sięga się po kino gatunkowe i
Wyrwa jest tego kolejnym przykładem. Produkcja przedstawia nam postać Maćka, typowego reprezentanta klasy średniej. Z pozoru wiedzie on spokojne, ułożone życie z żoną Janiną i córkami. Jednak jak to zwykle bywa w tego typu historiach, pewnego dnia jego świat przewraca się do góry nogami, gdy dowiaduje się, że małżonka zginęła w wypadku samochodowych. Okazuje się, że partnerka skrywała wiele sekretów. Dlatego bohater – do spółki z Kamilem Wojnarem, znanym aktorem i kochankiem Janiny – postanawia odkryć, co tak naprawdę kryło się za tragicznym wypadkiem.
Niestety film
Bartosza Konopki ma ogromne problemy gatunkowe. W pewnym momencie miałem poczucie, że tak naprawdę nie wiem, co oglądam – thriller, kino zemsty czy dramat rodzinny? Na domiar złego wszystkie wspomniane konwencje wydają się działać na niekorzyść produkcji i tylko przeszkadzają w odbiorze. A to wprowadza narracyjny chaos. Poważne tematy, takie jak gwałt i śmierć, mieszają się z komediową konwencją przypominającą opowieści o gangu Olsena. Wydaje mi się, że humorystyczny charakter był niezamierzony – po prostu naturalnie wypadł w trakcie kręcenia poszczególnych scen. I to niestety zburzyło emocjonalny wydźwięk wielu sekwencji. Komediowy sznyt powinien pojawiać się subtelnie. Dobrze by było, gdyby nie nadwyrężał dramatycznego kręgosłupa historii. Szkoda, że w przypadku omawianej produkcji to nie wyszło.
Intryga również nie wzbudza zachwytu. Od razu zaznaczę, że nie czytałem literackiego oryginału, więc obejdzie się bez porównań do książki. Początek produkcji zapowiadał gęsty, mroczny thriller i ciekawą zagadkę kryminalną. Jednak z minuty na minutę było coraz gorzej. Intryga stała się prosta jak drut. Nie dostaliśmy żadnego ciekawego twistu fabularnego, który sprawiłby, że zbierałbym szczękę z podłogi. Z każdym kolejnym zwrotem akcji byłem coraz bardziej zażenowany. Jeszcze w pewnym momencie seansu liczyłem, że czymś zostanę zaskoczony – niestety tak się nie stało. Po finale chciałem jak najszybciej opuścić kino. Po zakończeniu filmu miałem pewien niedosyt. Nie był to jednak emocjonujący niedosyt, który wynikał z tego, że chciałem więcej. Po prostu produkcja pozostawiła za dużo niedopowiedzeń i dziur fabularnych, a intryga została potraktowana bardzo skrótowo.
Jeśli chodzi o obsadę, to
Tomasz Kot i
Grzegorz Damięcki najlepiej spisują się, gdy występują na ekranie razem. Mężczyźni dobrze na siebie oddziałują – w końcu łączy ich ból po stracie ukochanej kobiety. Na pochwałę zasługują zwłaszcza w tych dramatycznych scenach. Gorzej, gdy dochodzi między nimi do komediowych sytuacji, ponieważ przydarzają się one w nieodpowiednich momentach. Bohaterowie słabo prezentują się również jako autonomiczne postacie. Rozumiem, że taka była konwencja – Maciej był tym stonowanym, bojącym się ryzyka gościem, a Kamil jego przeciwieństwem. Jednak przez wspomniane rysy psychologiczne aktorzy popadli w scenariuszową sztampę. Nie dostałem niczego, co mogłoby sprawić, że te kreacje zostałyby ze mną dłużej po seansie. Zapomniałem o nich od razu po wyjściu z kina.
Wyrwa mogła być znakomitym, mrocznym thrillerem, jednak potencjał historii został zaprzepaszczony. Otrzymaliśmy prostą opowieść będącą kalką znanych motywów. Niestety nie zrobiono z nimi niczego świeżego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h