Twórcy Yellowstone dali swoim postaciom kilka chwil wytchnienia na łonie natury, aby oderwali swoje myśli od politycznych rozgrywek i tragedii rodzinnych. Piękne krajobrazy robiły wrażenie, ale niestety ten usypiający odcinek był śmiertelnie nudny…
Piąty sezon Yellowstone na razie mocno rozczarowuje. Mając do dyspozycji więcej odcinków niż zwykle, twórcy nie muszą spieszyć się z opowiadaniem historii. Starają się to wykorzystać, aby pogłębić postacie oraz przybliżyć współczesne realia życia na ranczu oraz tej ciężkiej pracy, o której mieszkańcy miasta nie mają pojęcia. Niewątpliwie wkładają w to dużo serca i szacunku, aby widzowie lepiej zrozumieli tych, którzy dbają o swoją ziemię od pokoleń. Tylko problem tkwi w tym, że przez te kilka lat już naoglądaliśmy się kowbojskiego życia i to z różnych perspektyw – czy to Duttonów zarządzających ranczem, pracowników czy początkującego Jimmy’ego, który jest nieobecny w tym sezonie. Dlatego tym razem odczuwało się przesyt oglądania spędzania bydła do oznakowania i podkreślania znaczenia tego wydarzenia przez całą długość epizodu. Szczególnie, że historia wlokła się niemiłosiernie.
Oczywiście wszystko to rozgrywało się w przepięknej scenerii Montany. Niektóre widoczki wyglądały znajomo, ponieważ przypominały te, które widzieliśmy w 1883. Góry, łąki, potoczki, otwarte przestrzenie i ujęcia jadących konno postaci cieszyły oczy, a twórcy chętnie korzystali z tego wspaniałego tła dla historii. Historii, w której nie brakowało powtórek. O ile pracę kowbojów zawsze obserwuje się z dużą przyjemnością i ciekawością, bo również muzyka działa na zmysły, tak oglądanie Ripa i Beth dokładnie w takich samych miłosnych scenach co odcinek już dawno się przejadło. Przynajmniej aktorom to się jeszcze nie znudziło, bo widać, że z łatwością przychodzi im granie w tego typu wątkach. Dzięki temu interakcje między tymi bohaterami wyglądają na ekranie bardzo naturalnie.
Twórcy zdawali sobie sprawę, że wątek spędzania bydła może znużyć widzów, więc urozmaicili go o śmierć Emmetta Walsha, w którego rolę wcielił się Buck Taylor. Postać od czasu do czasu pojawiała się w serialu, a teraz wykorzystano ją, żeby wywołać emocje w tym odcinku. Natomiast to, że ten starszy kowboj umarł we śnie nie było zaskoczeniem, bo jego ostatnia rozmowa z Johnem wręcz to zapowiadała. Dlatego można było przejść obok tej śmierci dość obojętnie. Dopiero, gdy Dutton powiadomił żonę bohatera o jego śmierci odczuwało się smutek dzięki ekspresyjnej grze Anne Cullimore Decker.
Zainteresowanie wzbudził wątek Rainwatera, który traci grunt pod nogami za sprawą nowego politycznego konkurenta, agresywnego prowadzenia interesów przez Angelę oraz wizyty prezydenta USA w rezerwacie. To była nieoczekiwana sytuacja, która przez chwilę ekscytowała. Ostatecznie wątek rozczarował, bo nie zobaczyliśmy głowy państwa, a do tego pokazano, jak oddział specjalny zabija psy biegające w pobliżu mównicy, co wywoływało negatywne uczucia.
Również nudził wątek Summer, która snuje się po ranczu bez celu. Dzięki Monice poznała trochę dziedzictwo Duttonów, ale mimo wszystko nie przysporzyło to jej żadnej sympatii. Jest to bardzo irytująca postać, którą twórcy lubią gnębić, np. sugestywnie pokazując ociekające tłuszczem góry pieczonego mięsa. Wydaje się, że nawet trochę naśmiewają się z weganizmu, co nie jest w dobrym guście.
Z kolei Jamie kontynuuje swój romans z Sarah, która nim manipuluje. Szybko poznaliśmy cel kobiety, która chce pomóc Duttonowi zostać gubernatorem, co pozwoliłoby na wznowienie inwestycji. Zastanawia tylko, czy Jamie, jako czarna owca rodziny, ponownie przeciwstawi się ojcu i zagrozi ranczu, co niestety pachnie powtórką z rozrywki i świadczyłoby o braku pomysłów na fabułę. Czy może jednak twórcy w końcu przestaną podążać ogranymi schematami i zaskoczą widzów niespodziewanym zwrotem akcji? O tym przekonamy się wkrótce.
W szóstym odcinku Yellowstone bohaterowie ciągle powtarzali, że bardzo potrzebowali takiej wyprawy, jakby byli głosem samych twórców. Ale czy widzowie też podzielają to uczucie? Raczej tego typu wolny epizod nie zaskarbił ich serc, choć można w nim odnaleźć kilka zalet. Nie zmienia to faktu, że był to nużący odcinek, który ma zapełnić czas przed ważniejszymi wydarzeniami i nową batalią o ranczo w dalszej części sezonu. Szkoda tylko, że w ten sposób testuje się cierpliwość widzów, którzy czekają na konkretny rozwój fabuły.