Kontynuując formę bloga - schowka przemyśleń i wypowiedzi, przeklejam ciekawą wymianę komentarzy, jaką udało mi się zapoczątkować przy okazji ostatniego felietonu "Podsłuchane w redakcji".
Oskar Rogalski odnośnie oceny Pain and Gain na RottenTomatoes: [cytat]Powtórzę się i raz jeszcze powiem, że sprowadzanie filmu do jednej cyferki z RT jest kompletnym bezsensem, a...[/cytat]
Ta jedna cyferka jest uśrednieniem 172 recenzji. Stu siedemdziesięciu dwóch. Więc przytaczanie jej nie jest bezsensem ;) Bezsensem byłoby sprowadzanie filmu do JEDNEJ wypowiedzi albo recenzji. To tak na marginesie. Nie chcę ingerować w dyskusję, ale uważam, że choć nie jest to miernik idealny to najlepiej oddaje poziom filmu. Poprzez uśrednienie najlepiej możemy wyeliminować "czarną dziurę gustu". Im większ liczba recenzji tym teoretycznie większy obiektywizm.
Na podstawie 42 recenzji z metacritic film uzyskał średnią 45/100. Czyli wszystko się zgadza. Ja również do "cyferkowania" mam ostrożne podejście, ale póki co jest to najlepszy z samych złych sposobów wartościowania praktycznego oceny i poziomu filmu. Najlepiej oglądać i oceniać samemu.
[cytat]Kasia Koczułap: Wytrzymałam jakieś pół godziny i stąd naszła mnie refleksja - czy to film był po prostu kiepski, czy może ja nie zrozumiałam wizji Baya? A może jeszcze inaczej i problem polega na tym, że to typowo męskie kino? Nie wiem, ale szczerze przyznaję, że mnie to przerosło.[/cytat] Dawno takiego trzeźwego podejścia na Hataku nie widziałem ;) Brawo. W sensie uważam, że każde dzieło powinno obejmować "domniemanie wizji". Nie ważne o jakim filmie mowa, czasem trzeba się zastanowić czy to może ja filmu nie zrozumiałem? Albo nie wyczułem intencji reżysera. Czasem do filmu trzeba podchodzić więcej niż raz (ja tak miałem z Wielkim Gatsbym). I jak zwykle dobry link: http://hatak.pl/artykuly/po-pierwsze-nie-szydzic
Oskar Rogalski: [cytat]Jasne, może to być jakaś wskazówka, czy tez wstępny wyznacznik tego jak film jest odbierany w środowisku filmowym w USA, ale dla mnie największe znaczenie ma to jak każda jednostka z osobna odbiera film. Każdy z nas odbiera świat inaczej, przez przypisaną sobie siatkę pojęciową, którą kształtował od czasu rozpoczęcia procesu socjalizacji. Dlatego jak spotykam osoby, które twierdzą, że "Skazani na Shawshank", czy "Powrót do przyszłości", czy "Przyjaciele" to produkcje średnie, nijakie bądź słabe, przez chwilę patrzę na nie z niedowierzaniem, ale po krótkiej chwili w czasie której naprawdę chce je skrzywdzić, przypominam sobie o Edgarze Morinie (oraz innych podobnie myślących teoretykach filmu) i jego koncepcji projekcji i identyfikacji:p Odbiór filmu powinien być indywidualny i opierać się na psychologicznych uwarunkowaniach widza. Ta cyferka to nic innego jak tylko sprowadzone do pustego znaku osobiste odczucia jednostek - takie ułatwienie cobyśmy nie musieli się wysilać i czytać tychże opinii i recenzji. A to, że wśród nich są babole, których autorzy nie potrafią ocenić filmu bez streszczania i nie mają za grosz filmoznawczej wiedzy, to już problem na zupełnie inna dyskusję. Trzeba trochę poszukać, ale są jeszcze krytycy, którzy piszą świetne teksty - bezspoilerowe, odnoszące się do historii i teorii filmu. IMO każda modelowa recenzja powinna tak wyglądać:) [/cytat]
Za Aaronem Hillisem: [cytat]Trzeba tu rozróżnić i powiedzieć, o jakim typie krytyki filmowej rozmawiamy, jak ją rozumiemy. Krytyka filmowa w rozumieniu akademickim jest głębszą analizą języka filmu, mówi, co on oznacza, osadza go w danym kontekście, podaje różne klucze interpretacyjne, pomaga ludziom lepiej zrozumieć filmy. To bardzo ważne i wartościowe. Równie istotna jest jednak krytyka filmowa rozumiana jako recenzowanie, czyli pomaganie ludziom w wyborze, na co mają poświęcić swój czas i pieniądze. [/cytat]
Pierwszy sposób sugeruje raczej, że recenzję warto czytać PO senasie i konfrontować ją ze swoimi odczuciami w celu lepszego zrozumienia, albo doświadczenia innej perspektywy.
Drugi sposób, ten bardziej "praktyczny" sugeruje czytanie recenzji PRZED seansem.
Ja osobiście nie lubię mieszania tych dwóch podejść (choć tego teoretycznie wymaga modelowa recenzja) bo do kina, czy na film lubię iść z "czystą głową". Tak żeby żadna małpka mi na plecach nie siedziała, i żebym nie miał z tyłu głowy tego co ktoś tam ktoś tam napisał.
Najlepiej kształtować swój gust poprzez samodzielne ocenianie. Podoba mi się pomysł z FIlmwebu gdzie przy ocenie poszczególnego filmu możemy wystawić ocenę od 1 do 10, (która służy jako uproszczenie), a także w "twitter'owatych" 160 znakach opisać nasze doznania. Limit wymusza skupienie się na tych kilku kluczowych wrażeniach i zabezpiecza przed rozwlekaniem się. Od pewnego czasu oceniam tak każdy film jako obejrzę i powiem, że dzięki temu lepiej rozumiem co mi się podoba i dlaczego. "Film obejrzany, a nie przedyskutowany jest tylko na wpół obejrzany".
Dopiero potem w ocenie filmu sięgam po inne źródła: jeśli potrzebuję czytam rezencje "analityczne", komentuję, zerkam jak kształtują się "cyferki" na MetaCritic i RottenTomatoes, jak widzowie przyjmują film w Polsce, a jak na świecie. Nie są to wyznaczniki poziomu filmu oczywiście, ale służą jako pomoc do jego oceny ;)
To moje podejście ;)
MelodicPunk: [cytat]Zaciekawiła mnie dyskusja o roli recenzji. Gdzieś spotkałem się z urokliwym, moim zdaniem, określeniem "polecanki". I myślę, że dla potencjalnych czytelników, dużo lepiej by było, gdyby rozróżniono czy dany tekst jest głębszą analizą, czy polecanką, która ma zachęcić, bądź zniechęcić do zapoznania się z danym dziełem. Czy to filmu, komiksu, książki.
Sam przed obejrzeniem filmu, przeczytaniem książki czy komiksu, najpierw zapoznaje się z owymi "polecankami", najczęściej ostatnim akapitem recenzji. Jeżeli poczuje się zachęcony, to zapoznaje się z danym tytułem. Dopiero potem, z ogromną radością, czytam głębsze analiz, pokazujące mi całą masę szczegółów i odwołań, których sam nie wychwyciłem.[/cytat]
Dokładnie tak ;) Mam to samo z ostatnim akapitem. Jeśli się waham to zaglądam w kilka ostatnich zdań tekstu, a dopiero po filmie całość. "Polecanka" to trafne określenie. Od dziś wprowadzam je do swojego słownika.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat