John Gilroy pracował jako montażysta przy dwóch zeszłorocznych produkcjach wysokobudżetowych. Były to filmy: Rogue One: A Star Wars Story i Suicide Squad. W jednym z ostatnich wywiadów został on zapytany o swoje odczucia co do pracy przy pierwszym z nich:
Byłem bardzo zadowolony z tego, że najpierw chcieliśmy ukazać ogólne zagrożenie śmiercią, potem była ta niesamowita scena akcji, na którą wszyscy czekali, a na koniec pokazaliśmy przecież sami-wiecie-kogo. W ten sposób sterowaliśmy emocjami nieco inaczej, niż po prostu próbując manipulować widzem. Takie zabiegi zabrały was wszystkich we wspaniałe miejsce.
Dziennikarze postanowili również zapytać Gilroya o porównanie pracy przy obu filmach:
Nie zgadzam się ze wszystkim, co zrobiliśmy w Suicide Squad - nie wszystko, co zrobiliśmy, było dobre. Za to w pełni podpisuję się pod każdym zabiegiem z filmu Rogue One: A Star Wars Story. No cóż, takie sytuacje się zdarzają. To są filmy kręcone z wielkim rozmachem, na twórcach spoczywa duży ciężar i czasem ludzie decydują się tuż przed premierą zmieniać kierunek czy sposób, w jaki chcą ukazać historię.
Zobacz także: 157 grzechów w jednym wideo - Cinema Sins niszczy Legion samobójców Wielu komentatorów upatruje w wypowiedzi Gilroya odniesienia do głośnych spekulacji na temat zmian, jakie w montażu Suicide Squad włodarze Warner Bros. mieli zaproponować tuż przed wejściem filmu do kin.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj