Dziś Koreańczycy zapowiedzą Note’a 9, największy i najdroższy smartfon Samsunga. Przez lata ta seria przeszła spore zmiany wizerunkowe. Najpierw wykorzystywano ją do testowania nowinek technologicznych pokroju rysika czy zagiętego ekranu, później promowano go jako sprzęt dla biznesmenów. A za chwilę prawdopodobnie dowiemy się, że jest to doskonała konsola przenośna. Największą niewiadomą pozostaje oczywiście cena urządzenia na wolnym rynku, ale nie liczyłbym na to, że będzie przystępna. W dniu premiery za Galaxy Note’a 8 trzeba było zapłacić 4299 zł, nie zdziwię się, jeśli cena jego następcy skoczy do 4500 zł. Jedno jest pewne - przekroczy 4 tysiące złotych - Play omyłkowo opublikował cennik urządzenia. W najtańszej opcji, w abonamencie za 10 zł, trzeba zapłacić za niego 4059 zł. Mamy otrzymać jeszcze lepszy, jeszcze wydajniejszy telefon, a co więcej – prawdopodobnie ostatni z linii Note. Samsung musi na nim zarobić, póki jeszcze może. Plotki o zawieszeniu tej serii pojawiły się stosunkowo niedawno, podobno Koreańczycy rozważają scalenie serii Note i S w jedną – modele S+ przejęłyby rolę obecnych Note’ów i zyskałyby rysik, który sprawdza się m.in. podczas pracy z dokumentami. O wyglądzie i rozmiarze urządzenia można dyskutować długo, z zaproszeń konferencyjnych wiemy, że Samsung postawi na ciekawe, dwukolorowe wzornictwo – granatowy telefon będzie wyposażony w elegancki, żółty rysik. To jednak detal, który zainteresuje nielicznych. Mnie bardziej ciekawi coś innego – co tak naprawdę zaoferuje sprzęt i czym przekona potencjalnych klientów do zakupu.

Jest moc, jest impreza

Sercem Note’a 9 prawdopodobnie będzie ten sam Exynos 9810, którego znamy z modelu Galaxy S9. Oznacza to, że w kwestii mocy obliczeniowej zmieni się niewiele. Plotki głoszą za to, że do dyspozycji otrzymamy bardzo pojemną baterię 4000 mAh. Jeśli Samsung chce, żeby Note 9 był postrzegany jako „przenośna konsola”, taki zabieg na pewno spotka się z uznaniem ze strony graczy. Zwłaszcza że jego poprzednik miał o wiele mniejszą baterię o pojemności 3300 mAh. Nie bez powodu wspominam o tym telefonie jako o sprzęcie do grania. Podobno ma być to jedno z pierwszych urządzeń, na którym odpalimy mobilnego Fortnite na Androidzie – mówi się, że Samsung otrzymał 4-miesięczną wyłączność na ten tytuł na systemie od Google. Nie byłby to zły krok. W moich oczach branża smartfonowa cierpi obecnie na ogromną stagnację. Projektanci doszli do ściany, nie mają pomysłu, co zrobić, aby stworzyć nowe, innowacyjne urządzenia, którymi zachwycą się tłumy. Jeśli Samsungowi uda się przekonać graczy, że Note 9 jest godnym rywalem dla Nintendo Switcha – odniosą ogromny sukces. A ja na ten sukces po cichu liczę. Chciałbym, aby na urządzenia mobilne pojawiało się więcej porządnych, wciągających gier. A co się stanie, jeśli rewolucja gamingowa zakończy się fiaskiem? Samsung zawsze może reklamować Note’a 9 jako idealny telefon dla fotografów mobilnych. Podobno ma być wyposażony w podwójny układ optyczny z dwoma matrycami 12 mpx. Niektórzy informatorzy spekulowali także, że może być to pierwszy smartfon Samsunga z czytnikiem linii papilarnych ukrytym pod wyświetlaczem. Jeśli te przypuszczenia się sprawdzą, może być to główna karta przetargowa Note'a 9. Owszem, na rynku są już smartfony wykorzystujące tę technologię, ale albo są to produkty mniej znanych firm, albo nie są powszechnie dostępne. Samsung ma okazję, aby wypromować to rozwiązanie na szeroką skalę. Niestety, wszystko wskazuje na to, że to tylko plotka - na materiałach promocyjnych widać czytnik umieszczony pod tylnym aparatem. Mam nadzieję, że to tylko zmyłka marketingowców. Jeśli chcesz śledzić przebieg konferencji, na której przekonamy się, czy powyższe plotki okażą się prawdą – po prostu odpal poniższą relację o 17:00:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj