Oczywiście obiektywne wybranie siedmiu najważniejszych postaci na arenie polskiej fantastyki jest absolutnie niemożliwe. Jak powszechnie wiadomo, de gustibus non est disputandum, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, prawda w oczy kole, na pochyłe drzewo każda koza... itp., itd. Mogło się zdarzyć tak, że pisarz, który autorowi tego artykułu z jakiegoś powodu nie przypadł do gustu, dla kogoś innego był, jest i będzie istnym Homerem polskiej fantastyki. Mogło się również zdarzyć tak, że autor "wyściubując" grosiki (bardzo dużo grosików) na bardzo drogie książki, mógł jakiejś współczesnej "Iliady" najzwyczajniej w świecie nie kupić. Wreszcie mógł (choć to najmniej prawdopodobne) o jakimś epokowym dziele zapomnieć.

Nazwiska, które znalazły się na poniższej liście, zostały wybrane za pomocą bardzo skomplikowanego algorytmu (o tajemniczej, akronimicznej nazwie WIDZIMISIĘ) i musiały spełniać kilka istotnych kryteriów. Przede wszystkim musieli to być autorzy polscy. Tutaj część czytelników może podskoczyć z radości, bowiem tego kryterium, jakich regulaminowych akrobacji by nie wykonywać, nie spełnia Jerzy Rajmund Ryszard Marcin (George R. R. Martin). Ponadto muszą to być pisarze współcześni. To wyklucza takich twórców jak np. Stanisław Lem czy Janusz Zajdel, pomimo tego, że ich dzieła z czasem wręcz zyskują na aktualności.

Zatem oto i oni. Siedmiu mistrzów, siedmiu wspaniałych, siedmiu samurajów albo siedmiu wspaniałych samurajów polskiej fantastyki. Jak zwał, tak zwał. Kolejność przypadkowa.

1. Andrzej Sapkowski

To nazwisko musiało pojawić się na samym szczycie listy. Polska fantastyka końca XX wieku miała z całą pewnością twarz wiedźmina Geralta. Sapkowski to dowód na to, jak wybuchowy efekt może dać mieszanina genialnego pomysłu, talentu i wiedzy. Saga o Wiedźminie znana jest chyba każdemu, nawet dopiero raczkującemu fanowi fantastyki.

Jeszcze większą siłę rażenia miały opowiadania o Geralcie. Trzymające w napięciu, zabawne, ze szczyptą wulgarności i rozwiązłości historie o łowcy potworów weszły na stałe do kanonu polskiej kultury. Widać to doskonale po tym, jak wiele dzieje się wciąż wokół Wiedźmina. Najpierw był film, o którym lepiej jednak nie pisać za wiele, a teraz niezwykły, jak na polskie realia, sukces odnoszą kolejne części gry komputerowej.

Paradoksalnie Sapkowski sam stał się ofiarą swojego sukcesu. Pomysł Wiedźmina i wyzimskiego świata, w którym – w przeciwieństwie na przykład do światów Tolkiena czy Rowling – nie istnieje coś takiego jak krystalicznie czyste dobro i zło, był tak genialny, że wszystkie następne teksty pisarza były z przygodami Geralta porównywane. Sapkowski zawiesił poprzeczkę na tyle wysoko, że nie tylko innym autorom, ale również jemu samemu trudno było nad nią przeskoczyć.

Niemniej jednak Sapkowski próbował i np. "Trylogia Husyckiej" o perypetiach Reinmara z Bielawy mogła przykuć czytelnika do lektury na długie godziny. Osadzoną w XIV-wiecznych realiach historię, do której fantastyka jest w zasadzie tylko dodatkiem, czyta się jeszcze lepiej, gdy zapozna się z wydarzeniami tamtego okresu i pojeździ się nieco po opisywanych terenach.

Za co Sapkowski na tej liście? Czy trzeba uzasadniać? Barwny, delikatnie stylizowany język, genialne pomysły, budowanie napięcia, cyniczne poczucie humoru, doskonałe kreowanie charakterów, zabawy odcieniami szarości (nic nie jest czarno-białe) itd., itp. Można by wymieniać jeszcze długo.

[image-browser playlist="583067" suggest=""]

2. Jarosław Grzędowicz

Koniec wieku XX to bez wątpienia era Wiedźmina Geralta. Początek wieku XXI to era Vuko Drakkainena. Jeśli komuś udało się przejąć pałeczkę niesioną przez Sapkowskiego, to z całą pewnością był to Jarosław Grzędowicz. Niewielu jest w Polsce autorów, którym udało się stworzyć wewnętrznie spójny i mocno odmienny od naszego świat, na którym oparła się cała saga. Grzędowiczowi się to udało.

Jego największe dzieło, czyli tetralogia "Pan Lodowego Ogrodu", wciąga od pierwszych stron i choć trudno było Grzędowiczowi utrzymać poziom pierwszego tomu, to całość również można uznać za niezwykle udaną. Co daje siłę Vuko Drakkainenowi? Cięty język, niebanalne poczucie humoru, stopniowo rozwijająca się akcja i świat wypełniony pełnokrwistymi postaciami. Dla mnie jednak największą zaletą tej sagi była niezwykła płynność przechodzenia pomiędzy różnymi rodzajami fantastyki. Zabawki techniczne Vuko Drakkainena zmieniały się w latające wróżki, a wstrzykiwana dożylnie hiperadrenalina mieszała się z wszędobylską na odległej planecie magią. Miejsce na tej liście należy się Grzędowiczowi przede wszystkim za tę ostatnią cechę. W pewnym sensie wyprowadził on polską fantastykę na wody współczesności.

Tak jak Sapkowski nie tylko Wiedźminem stoi, tak Grzędowicz może pochwalić się również innymi dziełami. Powieść "Popiół i kurz" także bazuje na nietuzinkowym pomyśle, a przygnębiający świat, w jakim rozgrywa się akcja, i cynizm głównego bohatera niejednemu mogą przypaść do gustu. Wciągające są również zbiory opowiadań "Księga Jesiennych Demonów" i "Wypychacz zwierząt". W tym drugim warto zwrócić uwagę na opowiadanie "Buran wieje z tamtej strony". 

[image-browser playlist="583068" suggest=""]

3. Jacek Dukaj

Jacek Dukaj i Andrzej Pilipiuk to przedstawiciele dwóch skrajnych frakcji na polskim rynku fantastyki. Jak Pilipiuk, zdaniem wielu, to fantastyczne disco-polo, tak Dukaj zajmuje się raczej muzyką klasyczną – i to też tą nie najłatwiejszą. Jak już kiedyś wspominałem tutaj, Dukaj nie jest pisarzem dla wszystkich, dlatego też część osób może się oburzyć, widząc tu jego nazwisko. Nie ma chyba jednak na polskiej scenie fantastycznej równie wielkiej indywidualności.

Sapkowskiego można uznać za mistrza dialogu, Grzędowicz w wirtuozerski sposób przeplata różne rodzaje fantastyki, natomiast Dukaj to mistrz erudycji. Nie wydaje mi się, żeby któryś z pisarzy był zdolny przez kilkaset (napisanych maczkiem) stron opisywać jazdę koleją transsyberyjską i w jakiś sposób nie zgubić gdzieś po drodze czytelnika w zamarzniętej tajdze.

Dukajowa erudycja, nieszablonowy sposób myślenia i łatwość w kreowaniu światów opartych o inne niż nasze zasady sprawiają, że powieści takie jak "Lód" czy "Perfekcyjna niedoskonałość" to absolutne klasyki gatunku.

[image-browser playlist="583069" suggest=""]

4. Andrzej Pilipiuk

Przy tym nazwisku może pojawić się szereg kontrowersji. Dlaczego Pilipiuk? Nie wszyscy lubią zespół Boys, tak samo jak nie wszyscy przepadają za twórczością Krzysztofa Pendereckiego. Większość zapewne słucha czegoś pomiędzy tymi skrajnościami. Dukaj w wielu przypadkach jest zbyt trudny. Pilipiuk przyznał w jednym z wywiadów: "Pisuję fantastyczne harlekiny (a gdzie, u licha, w mojej prozie jest ta miłość!?), że Wędrowycz to disco-polo fantastyki etc. No dobra. Moja proza to jest disco-polo fantastyki. I co, do cholery, w tym złego!?".

Pilipiuk to doskonały przykład wpasowania się w rynkową lukę. Z jednej strony wiele osób go krytykuje, że niby prosty (aż za prosty) język, że poczucie humoru grubymi nićmi szyte, że pomysły wyświechtane itd. Z drugiej zaś Pilipiuk pokazuje, że pisaniem można się wyżywić. Czytają go rzesze czytelników, a na półkach sklepowych roi się od jego powieści i zbiorów opowiadań. Sapkowski napisał genialnego "Wiedźmina" i całą swoją pisarską karierę musiał z nim walczyć. Pilipiukowi natomiast została przyprawiona gęba Jakuba Wędrowycza. Bimbrownik i egzorcysta z Wojsławic również zdobył swoje stałe miejsce w kulturze, choć prawdopodobnie część czytelników fantastyki uważa, że siedem ksiąg niezbyt skomplikowanej prozy to i tak zdecydowanie za dużo.

Jednak Pilipiuk nie tylko Wędrowczyem stoi, a inne jego dzieła pokazują, że potrafi on pisać bardziej skomplikowane historie i tworzyć zapadające w pamięć postacie. Saga "Oko Jelenia" bazowała nie tylko na świetnym pomyśle, ale również obfitowała w bardzo interesujące postacie, z których moją ulubioną był Maksym Omeljanowicz. Mankamentem całego cyklu było niezbyt oryginalne zakończenie.

Za co Pilipiuk na liście? Za wpasowanie się w lukę, za pokazanie, że z pisarstwa można żyć, a także za to, że udało mu się wprowadzić postać do szerokiego obiegu polskiej kultury. Nie zważając na to, jak bardzo oddech tej postaci zalatuje taniej klasy bimbrem.

[image-browser playlist="583070" suggest=""]

5. Jakub Ćwiek

Bardzo szybko stał się jednym z najpoczytniejszych pisarzy fantastyki w naszym kraju. Jego debiutem wydawniczym był Kłamca, czyli przygody Lokiego, nordyckiego boga kłamstwa, który zaczyna pracować jako cyngiel aniołów. Przez pięć odsłon cyklu była to jazda bez trzymanki, w której mieszały się mitologie, systemy religijne oraz… kultura masowa (kto by pomyślał, że Diabeł lubi oglądać Przyjaciół?). Loki stał się jedną z bardziej rozpoznawalnych postaci rodzimej fantastyki (i wiele osób dziś zadaje sobie pytanie, który jest lepszy: ten od Marvela czy ten od Ćwieka). Oprócz książek pojawił się też komiks oraz gra karciana (tak zwana "Kłamcianka Towarzyska").

Jednak nie samymi "Kłamcami" Jakub żyje. Ze starszych jego pozycji warto wspomnieć chociażby Liżąc ostrze – kapitalny horror, który potrafi zaskoczyć niemalże jak The Sixth Sense, Gotuj z papieżem – krytykowany zbiór opowiadań, który jednak był w sumie dobrą diagnozą komercjalizacji JPII, czy Ciemność płonie – mroczną opowieść osadzoną w realiach katowickiego dworca PKP. W 2011 roku został uhonorowany najważniejszą nagrodą rodzimej fantastyki – Zajdlem za opowiadanie "Bajka o trybach i powrotach".

Kuba z roku na rok się rozpędza, chociażby tworząc nowe cykle: Dreszcz, Chłopcy. Nie zapomina też o swoich fanowskich korzeniach – w 2013 wydał Świetlik w ciemności / Firefly in the Darkness, książkę inspirowaną serialem Firefly. [Tomasz Skupień]

[image-browser playlist="583071" suggest=""]

6. Łukasz Orbitowski

Miejsce na liście zawdzięcza zwłaszcza jednemu zbiorowi opowiadań, który w jakiś sposób utkwił mi w pamięci. "Wigilijne psy" to jak dla mnie znakomita antologia grozy, w której horror miesza się z naszym polskim, nieco dołującym realizmem. Takie obrazki jak straszący szkielet "Kacpra Kłapacza" czy też wizerunek ducha odbijający się w szybach przejeżdżającego obok pociągu pozostały mi w głowie do dzisiaj, mimo że czytałem to ładnych kilka lat temu. Oznacza to, że Orbitowski potrafi kreować niepowtarzalną atmosferę – i przede wszystkim za to znalazł się na tej liście.

Jedna z jego ostatnich powieści pt. "Widma" o alternatywnych meandrach historii okresu Powstania Warszawskiego i kliku lat po, nieco mnie zawiodła, o czym pisałem już tutaj. Jego mroczny styl pojawiał się także tam, ale rozwinięcie znakomicie zapowiadającego się pomysłu mogło pozostawiać lekki niedosyt. Również opisywane wespół w zespół z Jarosławem Urbanikiem przygody "Psa i Klechy" były wciągające i nieźle napisane.

Orbitowski znalazł się na tej liście być może nieco przedwcześnie, ale nie zdziwię się, jeśli kiedyś nas wszystkich jeszcze zaskoczy.

[image-browser playlist="583072" suggest=""]

Moje typy

Ewa Białołęcka, Anna Brzezińska, Eugeniusz Dębski, Marek S. Huberath, Anna Kańtoch, Krzysztof Kochański, Maja Lidia Kossakowska, Jacek Komuda, Feliks W. Kres, Konrad T. Lewandowski, Jacek Piekara, Krzysztof Piskorski, Robert J. Szmidt, Wit Szostak, Jarek Urbaniuk, Andrzej Ziemiański, Rafał Ziemkiewicz i wielu innych.

Podsumowanie

Uważny, umiejący liczyć do siedmiu czytelnik zauważy, że lista pomimo solennych zapewnień o zamknięciu się na magicznej cyfrze 7 urywa się po równie symbolicznej, ale znacznie bardziej szatańskiej cyfrze 6. Wszystko dlatego, że widząc zbierające się nad jego głową czarne chmury i krążącego wokół z batem Lyncha, autor uciekł się do fortelu i pozostawił jedno miejsce nieobsadzone, a właściwie obsadzone przez przypominający "Listę Kisiela" szereg nazwisk.

Teraz każdy, kto po przeczytaniu powyższego zestawienia zada sobie pytanie: "Jak to? A gdzie Ziemkiewicz? A gdzie Komuda? A gdzie Kossakowska? A gdzie Janusz Korwin Mikke? (tak, on też kiedyś napisał opowiadanie do "Fantastyki"), będzie mógł wstawić sobie to nazwisko na ostatnie miejsce.

Ilu by nazwisk nie umieścić na tego typu liście, zawsze będzie ona pod jakimś względem niekompletna. Dlatego jeszcze raz podkreślę jej osobisty charakter (a także to, że jedno dorzucił Tomasz Skupień). Mimo wszystko uważam, że wymienieni autorzy w jakiś sposób wyróżnili się, a przez to także pozostawili wyraźny ślad w mojej pamięci, więc jeżeli ktoś jeszcze nigdy nie zetknął się z tymi pisarzami, być może po przeczytaniu tego artykułu zwróci na nich uwagę.

Prawdopodobnie każdy miłośnik fantastyki mógłby stworzyć podobną, a jednocześnie zupełnie odmienną listę swoich mistrzów.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj