Joker - (r)ewolucja kina. Dla gatunku idzie nowe
Joker na Festiwalu Filmowym w Wenecji spotkał się z niezwykle entuzjastycznym przyjęciem. Co ten stan rzeczy mówi nam o przyszłości gatunku superbohaterskiego?
To pytanie generalnie można zadać w stosunku do wszystkich przyszłych filmów o superbohaterach. Dlaczego sam fakt powagi, mroku i realizmu miałby być w owym świecie czymś złym? Owszem, Marvel przyzwyczaił widzów do nieco innego stylu ukazywania herosów, pierwotna próba stworzenia czegoś odmiennego przez DC zakończyła się fiaskiem, ale to wszystko działo się przed Avengers: Koniec gry, wielkim finałem tak zwanej Sagi Nieskończoności, który zarabiając ponad 2,7 miliarda dolarów (przebijając tym samym znajdującego się na podium od 10 lat Avatara), umyślnie lub nie, pokazał widzom sceny, których przestraszyło się DC – w pierwotnej wersji Ligi Sprawiedliwości Wonder Woman miała pod koniec filmu obciąć Steppenwolfowi głowę. Scena została usunięta, a w jej miejsce nakręcono nową. Jakież musiało być zdziwienie decydentów Warnera, gdy w 20 minucie Endgame Thor bez żadnej zapowiedzi ścina toporem głowę Thanosa. Ostateczna bitwa z Szalonym Tytanem, przypomina zaś momenty walki z Doomsdayem w Batman v Superman: Świt sprawiedliwości – podobna sceneria, ujęcia, mroczny ton. To czego DC się bało, Marvel przyjął jako swoje i nie zawalił się od tego świat, nikt nie dostał zawału serca, dzieci nie miały koszmarów do końca życia. Ponieważ publiczność jest gotowa na tego typu kino i gdyby w alternatywnym świecie to dziś zaczynało się DCEU, w identycznej formie jak w 2013 roku, również pod nadzorem Zacka Snydera, stawiam dolary przeciw orzechom, że odniosłoby sukces zarówno wśród widzów, jak i krytyków. The Boys i Joker to wyraźne sygnały przemawiające za gotowością widzów i na pewno nie ostatnie.
Sukces dzieła Todda Philipsa może przyczynić się do powstania nowej mody w świecie superbohaterów, którzy mogą pójść w ślady trylogii Mrocznego Rycerza, stając się bardziej przyziemni, realistyczni, mniej idealni i kolorowi. Jeśli fani chcą, by ich ulubiony gatunek nie odszedł w zapomnienie, jak niegdyś westerny, muszą pozwolić mu na potrzebne zmiany, przepoczwarzenie się w inną postać, która pozwoli widzom i krytykom na nowo zakochać się w trykociarzach, którzy przecież mają jeszcze tak wiele do zaoferowania. To setki fantastycznych historii, które jeszcze kilka lat temu nie miały żadnych szans na powstanie, a które dzięki Jokerowi mogą w końcu otrzymać zielone światło. To już się dzieje, platforma DC Universe zapowiedziała drugi sezon serialu Doom Patrol, który do niedawna też żadnemu fanowi nie śnił się w wersji aktorskiej. Potwór z bagien, posępny i mroczny horror, pomimo świetnych recenzji skasowany przez niezrozumiałą decyzję, ale sam fakt, że istnieje aż jeden sezon serialu na podstawie kultowego komiksu Alana Moore’a, jest powodem do radości i sygnałem nadchodzącej zmiany. W tym roku w formie serialu produkcji HBO, zobaczymy też kontynuację filmu Watchmen. Strażnicy, najbardziej surowej i dekonstruktywnej wizji superherosów, jaka kiedykolwiek zaszczyciła duży ekran. W trawie piszczy, że i komiks Paper Girls doczeka się adaptacji. Jak na dłoni widać, że twórcy chcą co raz bardziej ryzykować i sięgają po cięższy materiał, widząc, że współczesny odbiorca jest na niego gotowy. A jeżeli serial Euforia może pokazywać liczne męskie narządy płciowe, brutalne stosunki seksualne i młodzież zażywającą nałogowo narkotyki, przy fantastycznych recenzjach widzów i krytyków, dostając zamówienie na drugi sezon, dlaczego superherosi i inne postacie komiksowe mają się hamować i wciąż być tylko kid friendly?
Ta dziedzina sztuki nie może być jakimś filmowym skansenem, którego ominęła rewolucja, komercyjnym, sztucznym tworem odpornym na wszystko to, co otacza nas w prawdziwym świecie. Rozrywką wyłącznie dla dzieci, jak bajki. Kosmiczny potwór atakujący świat jest bardzo fajny i rozrywkowy z punktu widzenia kinowego fotela, ale bohaterowie godni XXI wieku, powinni mierzyć się też z bardziej przyziemnymi i realnymi problemami, takimi jak terroryzm, kataklizmy, ekologia, polityka. Czy nie byłoby piękne i inspirujące zobaczenie, jak w kinowym hicie przyciągającym masową publikę, Superman gasi pożar lasu w puszczy Amazońskiej? Aquaman daje jasny i wyraźny sygnał na temat skażenia wód i niszczenia ekosystemu? Kapitan Ameryka powstrzymuje młodocianego strzelca w szkole, jednocześnie krytykując dostęp do broni palnej i działania organizacji takich jak NRA? To chyba znacznie bardziej namacalna i misyjna działalność dla nas jako ludzi, niż kolejny superzłoczyńca z planem zniszczenia wszechświata. I nie zrozummy się źle, nie sugeruję, że każdy blockbuster i każdy superbohater powinien od teraz nieść takie przesłanie, ale są oni idealnym nośnikiem takiego pozytywnego przekazu. Mogą mówić o problemach świata, jak i o chorobach psychicznych, tak jak Joker. Mogą być poważne, mogą też być brutalne, bo wbrew opinii amerykańskich cenzorów, młody człowiek powinien wiedzieć, że jak się kogoś walnie młotem w głowę to nie odleci on na 10 metrów w powietrze jak w kreskówce z Kojotem i Pędziwiatrem, tylko umrze z rozbitą czaszką i masą krwi. To nie epatowanie brutalnością, tylko prawda, której w kinie superbohaterskim brakuje od dawna. I paradoksalnie, tę prawdę o naszym świecie, może nam pokazać nie Batman, nie Superman czy Iron Man, tylko Joker. Przy całym szumie jaki już zdążył zrobić, łącznie z fantastycznymi prognozami finansowymi i dyskusji o Oscarach, nadchodzący już za miesiąc film DC, może wyważyć drzwi i zburzyć ściany, w których pozamykaliśmy się na cztery spusty.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Zdjęcie główne: Warner Bros.