Lucious Lyon (nominowany do Oscara Terrence Howard - "Pod prąd", "Iron Man") to niezwykle utalentowany artysta, król hip hopu oraz prezes muzycznego giganta – Empire Entertainment. Życie Luciousa wydaje się być bajką, do czasu aż dowiaduje się, iż cierpi na nieuleczalną przypadłość: chorobę, która w ciągu trzech lat uczyni go kaleką i ubezwłasnowolni. Zegar tyka, a Lyon musi wybrać jednego z trzech synów, by przygotować go do przejęcia muzycznego imperium, nie narażając przy tym interesów i tak skłóconej już rodziny. Ale to nie jedyne zmartwienia, z którymi boryka się Lyon. Niespodziewanie, u progu jego drzwi, po prawie dwóch dekadach odsiadki, pojawia się była żona – Cookie (Taraji P. Henson, "Impersonalni"). Nikt nie wie, w jaki sposób Cookie udało się opuścić zakład o siedem lat wcześniej, ale każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż przybycie byłej miłości dodatkowo namiesza w życiu Lyona. Zuchwała i odważna Cookie nie zamierza z boku przyglądać się triumfom byłego męża i wspólnika. Pełna poczucia, iż to dzięki jej poświęceniu Lyon osiągnął sukces, również pragnie znaleźć się wśród ludzi, którzy rządzą imperium. "Imperium" ("Empire") zadebiutuje w Polsce 12 lutego o 22:00 na kanale FOX. Z Lee Danielsem ("Hej, skarbie", "Kamerdyner"), reżyserem i współtwórcą serialu, rozmawia Adam Siennica. [video-browser playlist="660452" suggest=""] ADAM SIENNICA: Na wstępie chciałbym ci pogratulować. „Imperium” odniosło wielki sukces. Oczekiwałeś tak pozytywnych reakcji, czy dla ciebie to też była niespodzianka? LEE DANIELS: Nie, w ogóle się tego nie spodziewałem, bo historia opowiada o Afroamerykanach i o hip-hopie. Chociaż opowieść wydawała się uniwersalna, oparcie jej na Afroamerykanach mogło nie trafić do każdego. Dlatego jestem bardzo zaskoczony i podekscytowany liczbami, jakie osiągnęliśmy. Odnosiłeś sukcesy w kinie z takimi filmami jak "Hej, skarbie", "Pokusa" czy "Kamerdyner". Co sprawiło, że teraz zdecydowałeś się pracować w telewizji? Chciałem rozwijać się jako artysta. Robienie serialu telewizyjnego to kompletnie inna praca. Prawdę mówiąc, chciałem po prostu zrobić coś innego, bo nie lubię stać w miejscu. Tworzenie telewizji to inne doświadczenie, bo w tym świecie wiele osób wyraża swoje opinie o tym, jak coś powinno być robione, a nigdy tak przedtem nie pracowałem. Ja chcę, by moja wizja została nakręcona, ale nie zawsze zgadzamy się w tej kwestii z producentami. To jest coś zupełnie innego, ale zarazem jest to wyzwanie, jakiego poszukuję. No to zrobiłem serial, a potem wracamy do kina. (śmiech) Skąd czerpałeś inspirację do tworzenia "Imperium"? Z własnego doświadczenia, od ludzi, których znam, którzy są teraz odnoszącymi sukcesy afroamerykańskimi ważnymi biznesmenami, oraz od osób, które żyją na ulicach Stanów Zjednoczonych - Nowego Jorku czy Filadelfii. Imperium” ma naprawdę fajną obsadę. Czy trudno było zatrudnić każdego aktora, którego chciałeś? To było bardzo trudne. Od początku wiedziałem, że Taraji pasowałaby do naszego serialu, ale nie sądziłem, że będzie chciała wrócić do telewizji, więc musiałem z nią porozmawiać. Chciałem także Wesleya Snipesa, ale on pochodzi z filmowego świata... [Lee Daniels zwraca się do kogoś niedaleko siebie] Tyler, Tyler! Będę na twojej imprezie. Słucham? Chwilka, chwilka... [Lee Daniels zwraca się do kogoś niedaleko siebie] Wpadam do ciebie imprezę, nie mogę się doczekać. Przepraszam, to był Tyler Perry. (śmiech) Na czym stanęliśmy? Mówiłeś o Taraji oraz o tym, że chciałeś Wesleya Snipesa. Tak, najpierw była Taraji. Rozmawialiśmy przez Skype'a i powiedziałem jej podczas omawiania scenariusza, że to zrobię, jeśli uda mi się zdobyć Terrence'a Howarda. Z Terrence'em akurat się przyjaźnimy. Oboje są nominowanymi do Oscara aktorami, więc nie sądziłem, że będą chcieli zagrać w telewizji. [video-browser playlist="660442" suggest=""] Jak to wyglądało z Taraji P. Henson? Z Taraji była ciekawa sytuacja, bo ona jeszcze nie dostała od nas oferty roli, a już w specyficzny sposób stawiała żądania. Wówczas pomyślałem sobie: „O mój Boże! To jest Cookie”. Tylko Cookie potrafiłaby tak walczyć o swoje, więc ją zatrudniłem. Potem zadzwoniłem do Terrence'a Howarda, który się zgodził. Odnośnie reszty aktorów – z Gabourey wcześniej pracowałem przy "Hej, skarbie". Uwielbiam z nią pracować, jest fantastyczna. Pozostali aktorzy nie mieli wiele doświadczenia i dla nich to pierwsze tak duże role. Najmłodszy jest Bryshere Y. Gray, który gra Hakeema. Musiał przylecieć samolotem na przesłuchanie, a nigdy wcześniej nie latał. "Imperium" pojawia się w okresie burzliwym dla Stanów Zjednoczonych z uwagi na wydarzenia na tle rasowym. Czy czujesz jakąś odpowiedzialność? Chcesz, by widzowie coś zrozumieli o czarnoskórej społeczności? W ogóle nie czuję odpowiedzialności. Nasz serial jest uniwersalny i nie ma on nic wspólnego z kolorem skóry. Nie robimy tego, by dzielić odbiorców. Chcemy pokazać widzom, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Obecnie pojawia się coraz więcej czarnoskórych bohaterów w telewizji. Czy coś zmieniło się w Hollywood? Tak, zdecydowanie nastąpiła jakaś zmiana. Jakieś 20-30 lat temu seriale telewizyjne z Afroamerykanami były czymś nowym, do czego Amerykanie musieli się przyzwyczajać. Dziś bycie czarnym oznacza bycie czarnym i nic więcej. Jakie jest twoje podejście do muzyki w "Imperium"? Historia napędza ją, czy może jest na odwrót? Zdecydowanie historia napędza muzykę. Muzyczne sceny w serialu nie biorą się znikąd. Musi ona się łączyć z fabułą. Nie polega to na robieniu wielkich muzycznych spektakli, raczej opiera się to na subtelności i emocjach. Czy Timbaland ma swobodę kreatywną w tworzeniu muzyki? Czy może ściśle współpracujecie z nim oraz aktorami? Zajmuje się tym Ilene Chaiken, prowadząca producent wykonawcza, która odpowiedzialna jest za historię. Kiedy fabuła danego odcinka jest gotowa, ona przekazuje ją Timbalandowi, który zajmuje się tworzeniem muzyki. Wówczas on i jego ekipa czarują i ożywiają słowa piosenek. Czytałem w wywiadach, że bohaterowie oparci są na tobie. Możesz coś o tym więcej powiedzieć? Prawdę mówiąc, każda postać w jakimś stopniu odzwierciedla historię mojego życia i jest dla mnie ważna. Nie mogę opowiedzieć historii, jeśli bohaterem nie jest Afroamerykanin. Tak naprawdę nawet nie potrafię reżyserować postaci, z którymi jestem jakoś osobiście związany, dlatego ten serial jest pierwszym moim tak bardzo prywatnym doświadczeniem zawodowym. Mogę śmiało powiedzieć, że pierwsze dwa odcinki są bardzo oparte na doświadczeniach z mojego prywatnego życia. W kinie kultura hip-hop często jest pokazywana w sposób stereotypowy. Jakie jest twoje podejście do tego tematu w "Imperium"? Kocham stereotypy i uwielbiam się z nich naśmiewać. My właśnie tak robimy i podchodzimy do tego z dystansem. [video-browser playlist="660445" suggest=""] Z jakich stereotypów dotyczących czarnoskórej społeczności naśmiewasz się najbardziej? Zdecydowanie ze wszystkich. Pokazujemy w serialu wszystkie stereotypy i się z nich śmiejemy. Czy kultura hip-hop ma dla ciebie jako dla filmowca i człowieka duże znaczenie? Nie, kompletnie. Nic nie wiem o hip-hopie. Poprawka – nic nie wiedziałem o hip-hopie przed rozpoczęciem prac nad serialem. Teraz wiem wszystko i odpowiem na każde pytanie. Do tej pory hip-hop nie był obecny w serialach muzycznych. Czy sądzisz, że właśnie ta pustka była przyczyną sukcesu "Imperium"? Tak, zdecydowanie, to mogło wpłynąć na sukces serialu. Trudno było pozyskać Timbalanda do współpracy? Poznałeś lepiej tę kulturę dzięki niemu? Właściwie to nie. Nie znałem go wcześniej i dopiero moje dzieci pokazały mi jego muzykę. Powiedziały mi, że to on musi pracować przy naszym serialu. Timbaland jest niezwykłym artystą. Dzięki niemu poszerzyłem swoją wiedzę i zacząłem doceniać hip-hop. Sam nigdy nie miałem do czynienia z bardzo wyraźnie osadzoną w tej kulturze odmianą muzyki. Timbalnd zapoznał mnie z tą kulturą i pozwolił mi ją zrozumieć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj