Najlepsze seriale lat 90.
Kolejna podróż w telewizyjne wspomnienia zabiera nas w radosne lata 90. Stacji telewizyjnych w Polsce robiło się coraz więcej, więc i seriali oglądaliśmy mnóstwo. Oto te najlepsze.
Wybraliśmy 25 tytułów z amerykańskich produkcji tego okresu. Rzeczy zabawne i animowane będą w osobnych zestawieniach. A oto przekrój seriali, których większość odcinków (bo czasem nie wszystkie) oglądaliśmy jeszcze w XX wieku:
Czytaj także: Najlepsze seriale lat 80.
Słoneczny patrol
(1989-2001)
Biegnąca po plaży Pamela Anderson w jednoczęściowym czerwonym stroju kąpielowym - kto nie zna tego widoku, ten nie wie, co to telewizyjne lata 90. Pamela była najważniejsza, choć wystąpiło „tylko” w 111 odcinkach, czyli niespełna połowie serialu. Seksowne ratowniczki zmieniały się w kolejnych sezonach, a my siedzieliśmy przed telewizorami (żeby tylko my - przecież Joey i Chandler z „Przyjaciół” też siedzieli) i chłonęliśmy ten widok z wypiekami na twarzy. Tak było...
Zagubiony w czasie
(1989-1993)
Sympatyczna obyczajowa opowiastka z elementami fantastyki. Oto naukowiec Sam Beckett (Scott Bakula) zaczyna skakać (co odcinek) po różnych czasach i „wchodzić” w rozmaite postacie. Za każdym razem ma też do wypełnienia jakąś ważną misję. Pomysł prościutki, ale w końcu ten serial wymyślono jeszcze w latach 80. Oglądało się to przyjemnie i w sumie powstało blisko 100 odcinków, które wypełniały również polskie popołudniowe weekendy z telewizją.
Miasteczko Twin Peaks
(1990-1991)
A to idealny, symboliczny początek tamtej dekady. Serial Davida Lyncha, który odmienił oblicze telewizji i jako jeden z pierwszych pokazał, że na małym ekranie można równie mądrze, wielowymiarowo, ostro i niepokojąco jak w kinie. A dziś czekamy na ogłoszony niedawno ciąg dalszy. Ciekawe, czy da się wejść dwa razy do tej samej rzeki...
Przystanek Alaska
(1990-1995)
Świetny serial z życia prowincji. U nas osiągnął wręcz poziom serialu kultowego i przez lata odbywały się imprezy próbujące uchwycić klimat tej produkcji oraz takiego sympatycznego sposobu życia – życia „obok”.
Beverly Hills, 90210
(1990-2000)
Wzorcowy serial młodzieżowy tamtej dekady - grupka nastolatków z bogatej dzielnicy Los Angeles i ich licealne (a z czasem też policealne) przygody. Co tydzień wszyscy pasjonowali się przed telewizorami sercowymi przygodami Brendy, Brandona, Dylana i całej reszty. Czyż te imiona nie wywołują w Was fali wspomnień?
Melrose Place
(1992-1999)
Efektem popularności „Beverly Hills, 90210” była próba stworzenia podobnego serialu dla dwudziestokilkulatków. I udało się. Ta produkcja działa się w dzielnicy obok, na początku pojawili się nawet bohaterowie z „Beverly Hills, 90210”, a potem było już dla starszych i o starszych. Nigdy tak dobrze jak w serialu pierwotnym, ale i tak wystarczyło im energii na 7 sezonów, a gdy spojrzymy na obsadę, to zobaczymy, że Melrose Place było wylęgarnią wielu dzisiejszych gwiazd telewizji.
Nowe przygody Supermana
(1993-1997)
W oryginalnym tytule tego serialu na pierwszym miejscu są wymienieni „Lois & Clark” - i to klucz do tej wersji przygód Supermana. W tej konkretnej serialowej ekranizacji komiksu najważniejszy jest związek tej pary, który przez lata ewoluował od czysto zawodowej niechęci po małżeństwo, a superbohaterskie przygody są zwykle gdzieś na drugim planie. Jeśli przypomnimy sobie jeszcze, że w Lois wcielała się młoda Teri Hatcher, to aż się chce sięgnąć na półkę i przypomnieć sobie kilka odcinków.
Nowojorscy gliniarze
(1993-2005)
Z seriali policyjnych tej dekady to właśnie Nowojorscy gliniarze zasługują na wyróżnienie. I nie chodzi tylko o cztery Złote Globy i dwadzieścia statuetek Emmy - to naprawdę kawał porządnej roboty, mocno opartej na realiach i świetnie zagranej oraz zrealizowanej.
Doktor Quinn
(1993-1998)
Dziki Zachód od strony lekarza. A dokładniej - lekarki. Podejście ciekawe i oryginalne, do tego świetnie się sprawdziło. Jane Seymour (była dziewczyna Bonda) okazała się ucieleśnieniem twardej kobiety na twarde czasy, która jednak równocześnie dba o to, by jej najbliżsi mogli prowadzić normalne codzienne życie. Kolejny serial, który był obowiązkowym punktem rodzinnej telewizyjnej ramówki.
Star Trek: Stacja kosmiczna
(1993-1999)
Zwykle uznawany za najpoważniejszy i najlepszy serial spośród pięciu telewizyjnych produkcji spod znaku "Star Trek". Oto codzienne, niełatwe życie na federacyjnej stacji kosmicznej w odległym kosmosie. Jej załoga musi radzić sobie ze wszystkim - od romansów wśród pracowników po długą wojnę w najbliższej okolicy stacji. Kawał dobrej, mocnej fantastyki.
Strażnik Teksasu
(1993-2001)
To był serial jednego aktora. Ale za to jakiego! Co tydzień widzieliśmy, jak ubrany w charakterystyczny kowbojski kapelusz i skórzany płaszcz Chuck Norris kopał kogoś z półobrotu. Gdyby nie te 10 sezonów, pewnie w ogóle nie byłoby dziś wszystkich tych żartów o Chucku, ale tak wbił nam się w pamięć, że wystarczy jeszcze dla naszych wnuków. No i dobrze.
SeaQuest DSV
(1993-1996)
Fantastyka podmorska. Jedna z mniej udanych produkcji telewizyjnych Stevena Spielberga, ale nie można odmówić jej rozmachu. Oto wspaniały, futurystyczny okręt podwodny, który wypełnia kolejne misje. Dziś pewnie taki serial zostałby skasowany po kilku odcinkach, ale wtedy siłą rozpędu zrobiono 3 sezony (choć po 2. ekipę opuścił zarówno Spielberg, jak i grający główną rolę Roy Scheider). Nie zmienia to jednak faktu, że u nas ten serial był nawet dość popularny.
Z Archiwum X
(1993-2002)
Tak jak „SeaQuest DSV” miało być wielkim hitem i nie wyszło, tak ten serial miał być małą, prostą, drugoligową produkcją, a stał się telewizyjnym symbolem dekady. Para agentów FBI, którzy badają najróżniejsze niewytłumaczalne sprawy – agent Mulder „chce wierzyć”, agentka Scully jest sceptyczna bo bólu. Oboje nauczyli się szybko, by „nikomu nie ufać”, a potem zaczęła się wielka popkulturowa przygoda, która odcisnęła piętno na całej światowej kulturze.
Ostry dyżur
(1994-2009)
Wzorzec współczesnych seriali medycznych. To tu, w produkcji Michaela Crichtona, po raz pierwszy na taką skalę pokazano autentyczne procedury medyczne i autentyczne codzienne życie szpitala. To tu zaczęły się kariery George'a Clooneya czy Julianny Margulies. To serial, który tak spodobał się Quentinowi Tarantino, że ten poprosił, by pozwolono mu wyreżyserować jeden odcinek. I pozwolono.
Ich pięcioro
(1994-2000)
Wciągająca obyczajowa opowieść o rodzeństwie, które musi sobie radzić w życiu. Piątka dzieciaków (z których najstarszy jest już dorosły, a najmłodszy wręcz przeciwnie) zmaga się ze światem, w którym zabrakło ich rodziców, i wspiera się w każdej sytuacji. Łatwo nie jest, ale w końcu z każdym sezonem są coraz starsi i coraz mądrzejsi (no, prawie wszyscy). Przy okazji kolejna wylęgarnia późniejszych gwiazd telewizyjnych.
Babylon 5
(1994-1998)
Jeden z najlepszych seriali telewizyjnych w historii. Piękna, świetnie rozplanowana, zamknięta, 5-sezonowa opowieść wprost z wyobraźni J. Michaela Straczynskiego. Odległa przyszłość, odległa stacja kosmiczna, tajemnice, obce rasy, kosmiczne konflikty i wyobraźnia, która wręcz oszałamia. Niektórzy porównują rozmach, z jakim Straczynski stworzył swe uniwersum, z Tolkienowskim Śródziemiem. I coś w tym jest. Jeśli nie znacie tego serialu, zaplanujcie sobie kilka wolnych tygodni i obejrzyjcie go. Koniecznie w całości.
Moje tak zwane życie
(1994-1995)
Zdecydowanie najkrótszy serial z całej listy (raptem 1 sezon – 19 odcinków), ale nie można go pominąć, bo to właśnie w nim pokazano, że młodzieżowy nie znaczy cukierkowy, że można opowiadać ciekawie, nowocześnie, ostro i szczerze. Nie żeby się od razu przyjął (w końcu szybko go skasowano), ale wielu ten serial zapamiętało i przyszłość gatunku zmieniła się raz na zawsze. A, jeszcze jedno - to tu po raz pierwszy zobaczyliśmy możliwości młodziutkiej Claire Danes.
Gwiezdna eskadra
(1995-1996)
I od razu drugi serial, który ciut wyprzedził swoje czasy. To świetna, szybka i niegłupia, wypasiona produkcja SF o międzyrasowej kosmicznej wojnie, którą oglądało się naprawdę z ogromną przyjemnością. Niestety kosztowała tak dużo, że po prostu już po 1 sezonie skasowano ją z racji finansowych. Ale z pewnością pokazała kierunek, w którym zmierzała dalej telewizyjna rozrywka. I kiedy tylko efekty specjalne ciut potaniały, wrócono z radością do takich pomysłów.
Herkules
(1995-1999)
Cudowna pierdółka mieszająca mity greckie z radosną wyobraźnią niespecjalnie bogatych producentów telewizyjnych. Efekt był rewelacyjny i przez kilka lat świetnie się bawiliśmy, patrząc na to, jak wyglądają mity w reinterpretacji Kevina Sorbo. Aktor, który faktycznie wyglądał jak półbóg, poczuł się do tego stopnia dobrze w swojej roli, że po kilku latach poprosił o poważną podwyżkę. Producenci uznali, że prościej będzie zakończyć produkcję, tym bardziej że mieli w planach już kolejny, jeszcze większy hit. Ale o nim za chwilę.
Star Trek: Voyager
(1995-2001)
Trzecia i ostatnia z wielkich, 7-sezonowych produkcji telewizyjnych spod znaku "Star Trek". Tym razem to opowieść o samotnym nowoczesnym statku kosmicznym (tytułowy Voyager), który w pilotowym odcinku zostaje przerzucony na drugi koniec galaktyki i wyrusza w wieloletnią podróż powrotną.
Xena: Wojownicza księżniczka
(1995-2001)
I to właśnie ten jeszcze większy hit twórców „Herkulesa”. Postać Xeny najpierw pojawiła się kilka razy w „Herkulesie” i tak się spodobała, że dostała swój własny serial. Szybko okazała się znacznie popularniejsza od starszego kolegi. W końcu fajniej było patrzeć, jak atrakcyjna Lucy Lawless kopie tyłki złym ludziom i stworzeniom nadprzyrodzonym.
Sliders
(1995-2000)
Rzeczywistości alternatywne. Pomysł cudowny w swej prostocie i świetnie tu zaprezentowany. Oto grupka bohaterów praktycznie co odcinek skacze do innej alternatywnej wersji naszej planety i przekonuje się, jak różnie mogła potoczyć się nasza historia. Świetna obsada, świetne pomysły – to serial, który dla milionów widzów był nie tylko dobrą rozrywką, ale też dosłownie otwierał im wyobraźnię i wyjaśniał, jak skomplikowaną kwestią jest nasza rzeczywistość.
Millennium
(1996-1999)
Sukces opisanego wcześniej „Z Archiwum X” był tak duży, że i ten serial doczekał się poszerzenia swojego świata w bok. „Millennium” było opowieścią o dziwnych kultach, przepowiedniach i tajnych organizacjach, a przede wszystkim o styranym życiem byłym profilerze FBI, Franku Blacku (Lance Henriksen), który niemalże bierze na barki wszelkie grzechy naszego świata. Efekt był tak mroczny, że znalazł wielu fanów, ale nie aż tak wielu, by serial dotrwał do tytułowego Millennium.
Ally McBeal
(1997-2002)
Tym serialem powoli wchodzimy w XXI-wieczną telewizję. Opowieść o nadwrażliwej prawniczce mieszała dowolnie gatunki, bawiła się konwencjami, otwierała na zupełnie nowe formy opowiadania. Wszystko to zasługa Davida E. Kelly'ego - twórcy, którego telewizyjna wyobraźnia wyprzedzała o ładnych kilka lat resztę branży.
Buffy: Postrach wampirów
(1997-2003)
I jeszcze jeden genialny serial z przełomu wieków (ciekawe, że te najważniejsze wtedy tytuły były serialami o kobietach). Joss Whedon (dziś rządzący kinowym uniwersum Marvela) wziął wówczas pomysł, który już raz zmarnowano mu w kinie, i stworzył genialny serial młodzieżowy, w którym groza mieszała się z humorem oraz rewelacyjnym podejściem do młodzieżowych opowieści obyczajowych. „Buffy” do dziś w ogóle się nie zestarzała i ogląda się ją równie dobrze jak kilkanaście lat temu.
Czytaj także: Najlepsze seriale komediowe lat 80.
I w zasadzie to już koniec - 25 tytułów definiujących telewizję lat 90. Ale jeszcze malutkie postscriptum:
Sports Night
(1998-2000)
Prosty, niedługi, acz bardzo sympatyczny serial o telewizyjnym programie o sporcie. Oglądając go, czuło się, że jest w tym coś, jakaś magia, ale jakoś trudno ją jeszcze dookreślić, nazwać, przekonać do niej innych. Z dzisiejszej perspektywy widać, że nie tylko byliśmy wtedy świadkami narodzin kilku ekranowych karier, ale przede wszystkim na naszych oczach rodził się jeden z bogów współczesnej telewizji. To był pierwszy serial Aarona Sorkina, który raptem rok później - jeszcze w XX wieku, w 1999 roku - stworzył jedno z wiekopomnych dzieł telewizji: serial The West Wing, który nie tylko na nowo zdefiniował ekranową opowieść, ale także wpłynął na polityczne wybory milionów Amerykanów.