Horror to gatunek dość nietypowy, bo jego zadaniem jest nas przerazić. My, podobnie jak duże grono widzów, także lubimy się bać, jednak raczej nie w seriach pokroju Piła, ale horrorach z prawdziwego zdarzenia, gdzie o strachu nie decyduje ilość hektolitrów przelanej krwi. Ale o tym to już opowie każdy z osobna:
Ja mam zadanie trochę utrudnione, ponieważ horrory za bardzo mnie nie rajcują i zwyczajnie w świecie praktycznie w ogóle ich nie oglądam. Kiedy jednak padło hasło, że robimy "straszną listę", do głowy od razu przyszło mi 1408 z Cusackiem i Jacksonem, więc taki jest mój typ. [Janusz Wyczołek]
Moja ulubiona seria horrorów (nie liczę niedawnego remake'u). Groza, która nadchodzi we śnie, Freddie zawsze gotów do ostrych żartów i zawsze odradzający się w kolejnych częściach. Ale przede wszystkim świetny klimat oniryzmu, walki ze snem i niezrozumienia przez dorosłych. Aż szkoda, że twórcy nowej wersji zupełnie tego nie zrozumieli. [Kamil Śmiałkowski]
Seria "Krzyk"
Świetną serię slasherów Wesa Cravena zapoczątkował "Krzyk" w 1996 roku, który oczarował zarówno widzów, jak i krytyków oraz niesamowicie odświeżył kulejący gatunek. Czarny humor, nabijanie się z utartych horrorowych klisz i multum popkulturowych nawiązań sprawiły, że stopniowe odkrywanie tego, kto jest mordercą, sprawiało niesamowitą frajdę, niejednokrotnie potrafiąc przy tym porządnie przestraszyć. [Oskar Rogalski]
Osobiście za horrorami nie przepadam, choć nie dlatego, że się nie lubię bać. Wręcz przeciwnie, uwielbiam to w kinie, tylko bardzo niewielu filmom udaje się uczucie grozy u mnie wywołać. Jednym z nich - zajmującym zresztą na tej liście prawdopodobnie czołowe miejsce - jest "Omen". Historię antychrysta, który został podrzucony amerykańskiemu ambasadorowi w Londynie, pokazano zupełnie na poważnie (od tego czasu ten motyw przerabiano już tyle razy, że dziś jest to właściwie niemożliwe). Sam film zrealizowano tak sprawnie, że nie było powodu, by twórcom nie wierzyć. Do dziś mam dreszcze, kiedy w telewizji reklamują powtórki tego filmu. O ponownym oglądaniu już nawet nie wspomnę. [Dawid Rydzek]
Uwielbiam horrory, szczególnie w kinie. Nie wiem, istnieje we mnie jakaś potrzeba strachu - oczywiście co jakiś czas. Jednym z moich ulubionych horrorów jest "Paranormal Activity". Bez popity łykam każdą część, choć są one coraz durniejsze i mniej straszne. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak świetnie wykorzystano tutaj specyficzność found footage. Doceniam także fakt, że małym kosztem osiągnięto niezłe wyniki. A że najczęściej mamy do czynienia z typową amerykańską rodzinką rzuconą na pożarcie straszliwym demonom, to jest to naprawdę niezła zabawa. No i jak tutaj nie docenić faktu, że przez godzinę nic się nie dzieje, by potem uderzyć w widza wszystkim, czym tylko się da? Spadające garnki, hałasy, opętania - mamy tutaj całą gammę typowych dla kina amerykańskiego straszaków. [Mateusz Dykier]
"Saga Zmierzch"
Wiem, że dla wielu jest to komedia lub romansidło, ale moje doświadczenie z tą serią jest bliższe horrorowi. Gdy w ciemnej sali kinowej (tak, oglądałem w kinie, wbrew własnej woli) ogląda się te filmy, a często podczas seansu młode fanki wydają przerażające dźwięki, człowieka ogarnia przeokrutny strach. [Adam Siennica]