Pałający żądzą zemsty, czyli niezwykle groźny, mroczny jeździec jest stałym elementem germańskich legend. Upiorem pozbawionym głowy dzieli się cała Skandynawia, kraje niemieckie oraz kraje anglojęzyczne. Nic dziwnego, że gdy usłyszał ją w jednej z byłych holenderskich osad Washington Irving, to postanowił wykorzystać w krótkim opowiadaniu. Historia podkochującego się w zamożnej pannie wiejskiego nauczyciela, Ichaboda Crane’a, który po odtrąceniu ze strony ukochanej znika w tajemniczych okolicznościach po spotkaniu z upiorem bez głowy, stała się jedną z pierwszych w historii USA niezwykle popularnych "mrocznych historii". Głównym powodem, dla którego krótka, bardzo prosta opowieść trafiła do szerokiego grona czytelników, był wykreowany przez Irvinga nastrój grozy i pewnej posępności otaczający dolinę, w której pozornie zwyczajni potomkowie holenderskich osadników żyli dostatnio i z nudów opowiadali sobie historie o duchach.

W głównym bohaterze "Legendy o Sennej Kotlinie" nie było nic nadzwyczajnego; zaskakujący dla czytelnika i wiodący do dyskusji był jego los, o który do dziś sprzeczają się zarówno ci, którzy wierzą w siły nadprzyrodzone, jak i ci twardo stąpający po ziemi. Samo zakończenie opowiadania interpretowano na wiele sposobów, a los Crane’a jest zależny od tego, jak bardzo w trakcie czytania uwierzyliśmy w obecność upiora. Możemy założyć, że został porwany przez złowrogiego ducha, ale jak przekonywał sam Irving, Crane miał uciec cało z dziwnego spotkania i wieść dostatnie życie z dala od miejsca, gdzie wybranka serca odrzuciła jego oświadczyny. Niezależnie od zdania czytelników, opowiadanie jest do dnia dzisiejszego zaliczane do wzorców wczesnego, amerykańskiego romantyzmu, które poruszyły pełną protestanckich naleciałości wyobraźnię obywateli i przygotowały grunt pod powieści przygodowe, jakie wkroczyły z rozmachem na literacką arenę pół wieku później.

"Legenda o Sennej Kotlinie" była od czasów pierwszej ekranizacji z 1919 roku do dnia dzisiejszego brana na warsztat przez szerokie i bardzo zróżnicowane grono reżyserów. Ichabod Crane wielokrotnie zmieniał profesję, raz ginął w starciu z Bezgłowym Jeźdźcem, raz nie, zdarzało mu się też zasłużyć na happy end przy boku wymarzonej Katriny. Wyciągali do niego rękę nie tylko rodacy, ale też Kanadyjczycy i Brytyjczycy. Występował w filmach z dreszczykiem, przyjemnych animacjach, był postacią epizodyczną w serialach, a nawet podrywał Kaley Cuoco w horrorze dla nastolatków. Jednak aż do 1999 roku nie udało mu się podbić serc widzów - nie dlatego, że nie miał interesujących przygód, lecz dlatego, że pozornie prostą historię wszyscy brawurowo partaczyli. Konwencję postanowił przełamać Tim Burton. Kto jak nie on.

Luźna adaptacja "Legendy o Sennej Kotlinie" pod polskim tytułem Jeździec bez głowy zdobyła ogólne uznanie krytyków oraz widzów, z których większość pierwszy raz od czasów Batmana dobrze bawiła się na filmie Burtona. Johnny Depp jako Ichabod Crane nie był co prawda wiejskim nauczycielem, ale stojącym twardo na ziemi policjantem, który po przybyciu do Sennej Kotliny musiał na nowo zdefiniować swoje zdanie na temat zjawisk nadprzyrodzonych. Oczywiście, jak to zwykle bywa, główny bohater polegał tylko na logicznej stronie rzeczywistości, bo jako dziecko był świadkiem cierpienia swojej matki, które odcisnęło się traumatycznie na jego postrzeganiu zjawisk z pogranicza realności i fikcji. W próbach rozwiązania zagadki tytułowego Jeźdźca bez głowy pomagała mu Cristina Ricci w roli uroczej Katriny, ale lokalizacja oraz imiona bohaterów były praktycznie jedynymi zgodnymi z literackim pierwowzorem elementami filmu. Burton oddał jednak mroczną, wilgotną i budzącą dreszczyk aurę Sennej Kotliny, chociaż określanie filmu horrorem wydaje się być co najmniej na wyrost. Momenty pełne grozy są torpedowane rozbrajającym minami Johnny’ego Deppa, który wchodzi w zarysowaną przez Burtona konwencję absurdalnego horroru całym sobą, puszczając do nas oko w momentach, które jako płaski scenariusz napisany przez kogoś innego mogłyby potencjalnie wyrwać okrzyk przerażenia z gardeł. Po raz kolejny więc mamy film, ale pełen teatralnych zachowań postaci, a wszystko jest wielką sceną, na której Burton próbuje pomieścić swoją nieokiełznaną wyobraźnię, rozrzucając dookoła wolno spływające, intensywnie czerwone krople krwi. Pomijając kwestię kostiumów, wnętrz oraz wszystkich drobnych elementów budujących groteskową sytuację w Sennej Kotlinie, najlepiej wypada jednak autorski pomysł Burtona na rozwiązanie tajemnicy Jeźdźca. Przeniesienie ciężaru historii z bezgłowego upiora na zawistną macochę – cóż, to się nazywa zwrot akcji! Mimo to ostatnie słowo należy do Jeźdźca, czyli Christophera Walkena w roli upiora, który zdołał przestraszyć widzów, mimo że na ekranie w wersji "z głową" pojawił się na zaledwie dwie minuty. A i tak jego mroczne "wejście" rozładowuje przytłoczony tym, co zobaczył i mdlejący efektownie na leśne poszycie Ichabod Crane.

Niestety na ponad czternaście lat amerykański przemysł filmowy postanowił porzucić starą germańską legendę, dopóki do gry nie powróciła moda na zjawiska nadprzyrodzone. Najlepiej w serialach. Tak w głowach scenarzystów powstał pomysł na Sleepy Hollow łączące w sobie aktora z seksownym brytyjskim akcentem, który jest Ichabodem Crane'em... powstającym z martwych! Postać grana przez Toma Misona ginie w 1790 roku w czasie jednej z potyczek w walkach pod dowództwem George’a Washingtona. Powraca jednak do życia w scenerii żywcem wyjętej z pierwszego sezonu Supernatural. Jak dowiadujemy się ze zwiastunów, krew zaczyna ponownie krążyć w żyłach Crane’a, dlatego że ze swojej doczesnej mogiły powstał również zamordowany przez niego przed laty, obecnie już bezgłowy, konny jeździec. Sieje on strach i spustoszenie w Sennej Kotlinie, a nowo mianowana pani szeryf postanawia zewrzeć szyki z Crane'em, który jako jedyny może przełamać klątwy i pokonać upiora.

Wcześniejsze nawiązanie do aury Supernatural zdaje się potwierdzać najdłuższy zwiastun – miejscowi stróże sprawiedliwości będą musieli walczyć nie tylko z tajemniczym jeźdźcem uzbrojonym w topór i siekierkę, ale też z różnymi niewyjaśnionymi sprawami na pograniczach okultyzmu, masońskich spisków i wszechobecnych sił nadprzyrodzonych. Nie będzie ułatwiał im sprawy sam Crane, który - mimo że jest w tej walce niezbędny - ostatni raz miał kontakt z rzeczywistością w czasie wojny USA o niepodległość. Wprowadzi to z pewnością bardzo potrzebny w tego typu "mrocznych produkcjach" akcent humorystyczny, odejmie napompowanej legendzie lat i wymierzy pstryczka w nos tym, którzy z czcią podchodzą do takich zdobyczy cywilizacji, jak wyśmiane w zwiastunie kawiarnie Starbucks. Zderzenie weterana pierwszej wojny pod gwieździstym sztandarem z erą Twittera – to nie może wyjść źle. Im mniej podejścia na poważnie w stosunku do głównego bohatera zaserwują nam scenarzyści, tym lepiej będziemy się bawić mimo odcinanych przez diabelskiego Jeźdźca głów.

Dzięki nowemu serialowi FOX znowu powrócimy do Sennej Kotliny. Czy historia złowrogiego jeźdźca po raz kolejny uśmierci dobre chęci twórców? Sleepy Hollow nie zapowiada się co prawda na przebój roku, ale ten, kto nie lubi odrobiny magii, brytyjskiego akcentu i seksownej pani szeryf wymachującej bronią, niech pierwszy rzuci kamieniem. Lub toporem.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj