Technologie 2020 roku. Czym będziemy żyli przez kolejne dwanaście miesięcy?
Grudzień to w branży technologicznej okres słodkiego lenistwa. Skończyły się konferencje, ze świecą szukać rewolucyjnych premier. Wszyscy podsumowują to, co udało się osiągnąć w minionych miesiącach i przygotowują się do następnego pracowitego sezonu. A rok 2020 zapowiada się niezwykle obiecująco.
Za nieco ponad dwa tygodnie wystartują jedne z najważniejszych targów technologicznych na świecie, czołowi producenci zjadą się do Las Vegas, aby zaprezentować światu przełomowe rozwiązania podczas Consumer Electronics Show. Miesiąc później Barcelona zamieni się w stolicę technologii mobilnych, pod koniec maja odbędzie się Google I/O, w czerwcu wzrok graczy przykują targi E3, a na początku września sezon wielkich konferencji domkniemy w Berlinie, odwiedzając targi IFA. W międzyczasie pojawi się oczywiście mnóstwo innych wydarzeń skupionych albo wokół konkretnych marek, albo wokół konkretnego segmentu rynku. Każdy producent będzie chciał choć przez chwilę zabłysnąć i pokazać, że to on jest liderem w swojej branży.
Ale nie musimy czekać, aż wielkie hale targowe staną przed nami otworem, aby spróbować przewidzieć, co szykują dla nas wielkie korporacje. Już teraz jesteśmy w stanie wyłapać technologiczne trendy, o których w najbliższym czasie zrobi się naprawdę głośno. Te, które będą fascynować miłośników kina, filmów gier i szeroko pojętych gadżetów.
Zabawmy się w technologiczną wróżkę i spróbujmy zgadnąć, co przyniesie nam przyszłość.
5G wkracza do mainstreamu
W 2019 roku urządzenia z modułem 5G w skali globalnej były postrzegane jako ciekawostka technologiczna. I nie ma w tym niczego dziwnego, wszak większość sieci komórkowych jest dopiero na etapie pilotażowych testów nowej infrastruktury telekomunikacyjnej. Ale z każdym kolejnym miesiącem rola tej technologii będzie rosnąć. I to nie dlatego, że producenci telefonów będę chcieli opchnąć nam kolejną nowinkę. Bez unowocześnienia infrastruktury przesyłu danych grozi nam telekomunikacyjny black out. I to szybciej, niż może nam się wydawać.
Z wyliczeń Instytutu Łączności wynika, że jeśli polska infrastruktura telekomunikacyjna nie przejdzie modernizacji, już za 2-3 lata operatorzy mogą napotkać problem z obsługą ruchu generowanego przez użytkowników. Czarny scenariusz zakłada znaczący spadek prędkości transferu danych i narastające problemy z realizacją połączeń oraz dostarczaniem SMS-ów. Widmo black outu da się oddalić w czasie o kilka lat, zwiększając zagęszczenie stacji bazowych bądź poszerzając pasma częstotliwości obecnych nadajników. Są to jednak rozwiązania tymczasowe, które tylko kupią nam nieco więcej czasu na modernizację architektury.
Nie jest to problem, z którym zmaga się wyłącznie Polska, to wyzwanie, jakie branża technologiczna rzuca całemu światu. Wzrost liczby urządzeń mobilnych, w tym m.in. tych funkcjonujących w ramach miejskich systemów internetu rzeczy, wymaga zastosowania nowej infrastruktury przesyłu danych. Przyszły rok będzie w tym względzie kluczowy, gdyż Unia Europejska zobowiązała kraje członkowskie do uruchomienia do końca 2020 roku sieci 5G przynajmniej w jednym mieście, tym samym napędzając rozwój branży. Qualcomm wypuści także procesory mobilne z 5G przeznaczone do urządzeń ze średniej półki cenowej, a Apple w końcu zademonstruje światu pierwsze iPhone’y z 5G. O tej technologii powinno zrobić się naprawdę głośno.
Wszędzie sztuczna inteligencja
Niemal co tydzień w internecie pojawiają się kolejne doniesienia o przełomowych rozwiązaniach z dziedziny uczenia maszynowego i nie inaczej będzie w przyszłym roku. Sztuczna inteligencja nauczyła się oszukiwać w chowanego, pokonała mistrzów świata w Dota 2 i Starcrafta oraz zmusiła arcymistrza Go do zawieszenia swojej kariery. Ludzki gracz w starciu z gamingową sztuczną inteligencją jest bez szans, algorytmy prędzej czy później wezmą nad nim górę.
Zakres zastosowania algorytmów SI jest tak szeroki, że może zrewolucjonizować niemal każdy sektor gospodarki, ale tu skupię się tylko na tych stricte rozrywkowych rozwiązaniach, tożsamych z tematyką serwisu.
Kiedy przez sieć przetoczyła się pierwsza duża fala filmów przerobionych przez algorytmy deep fake, niektórym nie było do śmiechu. Internauci wykorzystali tę technologię, aby podmieniać twarze aktorów porno na twarze gwiazd Hollywood. Z biegiem czasu okazało się jednak, że w dobrych rękach te algorytmy mogą czynić cuda – YouTube’a zalała kolejna fala filmów, tym razem mniej kontrowersyjnych. Masowo podstawiano aktorom twarze Nicolasa Cage’a, sprawdzono także, jak w roli Terminatora sprawdziłby się Sylvester Stallone. W deep fake’ach tkwi ogromny potencjał i nie zdziwię się, jeśli w kolejnych miesiącach po podobne rozwiązania z dziedziny maszynowego przetwarzania obrazu sięgną twórcy Hollywood. Nie po to, aby podmieniać aktorów, ale aby usprawnić CGI i zautomatyzować np. procesy postarzania, odmładzania czy deformacji twarzy.
W przyszłym roku prawdopodobnie jeszcze nie raz usłyszymy o botach OpenAI czy DeepMind, które pobiją kolejnych mistrzów w kompetytywnych grach komputerowych. Chciałbym także zobaczyć pierwsze gry wykorzystujące technologię uczenia maszynowego, która w grach dla jednego gracza zadba o to, aby przeciwnicy byli sprytniejsi i bardziej wymagający niż dotychczas. Obawiam się jednak, że jest jeszcze na to zbyt wcześnie.
Za to z pewnością nie raz usłyszymy o sztucznej inteligencji w kontekście telewizorów oraz serwisów VoD. To ona zadba o to, aby przeskalować treści wideo do wyższych rozdzielczości i podsunie filmy i seriale, które sprostają naszym gustom. A skoro już o telewizorach mowa…
Przywitajmy wysokie rozdzielczości
Telewizory 8K wciąż funkcjonują w kategorii eksperymentu, ale ich producenci wierzą w to, że nowy standard wyświetlania obrazu prędzej czy później wyprze 4K. I w 2020 zrobią wszystko, aby przekonać nas do inwestycji w urządzenia tego typu.
Przedsmak walki o klientów zainteresowanych tego typu nowinkami obserwowaliśmy już na targach IFA w Berlinie, kiedy Samsung zapowiedział wypuszczenie do sprzedaży 55-calowych telewizorów 8K. W przypadku odbiorników o takiej przekątnej matryca 4K w zupełności wystarczy, aby cieszyć się pięknym obrazem, ale Samsung chciał dać sygnał, że nowa technologia wyświetlania i skalowania obrazu nie jest przeznaczona wyłącznie dla klientów, którzy poszukują gigantycznych telewizorów. 55-calowe telewizory 8K mają udomowić nowy format.
Po odbiorniki 8K sięgnie zapewne niewielki promil klientów, ale ta wojna na rozdzielczość wszystkim wyjdzie na dobre. Kiedy Samsung, LG i spółka będą bić się o klienta premium, w międzyczasie korekcie ulegną ceny „przestarzałych” telewizorów 4K. A to pozwala przypuszczać, że za porządnego OLED-a bądź QLED-a 4K zapłacimy zauważalnie mniej niż w sezonie 2019.
Rozdzielczość 1080p prawdopodobnie zostanie zepchnięta na dalszy plan także w branży gamingowej. Nie dość, że w końcu pojawiły się karty graficzne, które pozwalają w miarę płynnie odpalać tytuły pecetowe w 4K, to jeszcze pod koniec roku zadebiutuje nowa generacja konsol nastawiona właśnie na granie w tej rozdzielczości.
Witaj, ray tracingu!
Nvidia liczyła na to, że jej najnowsze karty graficzne zdominują rynek dzięki rdzeniom wyspecjalizowanym w procesie ray tracingu, czyli śledzenia trasy przebiegu promieni świetlnych w trójwymiarowym środowisku. Dzięki tej technologii komputer może wierniej odwzorowywać odblaski, przeźroczystości oraz inne efekty świetlne (szerzej o ray tracingu pisałem w tym artykule). Piękne założenia, gorzej z realizacją, gdyż gier obsługujących śledzenie promieni wciąż jest zbyt mało, aby zauważalnie podbiły sprzedaż nowych kart graficznych.
Ale tam, gdzie Nvidia nie jest w stanie samotnie przeprowadzić rewolucji, pomoże jej AMD. Tak się bowiem składa, że to podzespoły tej korporacji trafią do konsol następnej generacji, które mają obsługiwać technologię ray tracingu. A Sony i Microsoft zrobią wszystko, aby śledzenie promieni świetlnych zaimplementowało jak najwięcej twórców gier.
To konsolowy ray tracing ma szansę upowszechnić tę technologię i sprawić, że o zakupie kart z linii RTX zamarzy wielu graczy. A skoro AMD wprowadzi układy graficzne ze śledzeniem promieni do konsol, to podobne podzespoły z pewnością wypuści też na rynek pecetowy. I tak rewolucja zapoczątkowana pod koniec 2018 roku w końcu nabierze rozpędu.
Kręta droga branży VR
Na koniec zostawiłem największą niewiadomą, czyli wirtualną rzeczywistość. Z jednej strony zapowiedź Half-Life’a w VR sprawiła, że gogle od Valve wyprzedały się na części rynków, z drugiej zaś wciąż jest to niszowa i droga technologia dostępna dla wąskiego grona odbiorców. Chciałbym wierzyć w to, że 2020 rok w końcu zmieni coś w kwestii popularności wirtualnej rzeczywistości, ale 12 miesięcy może nie wystarczyć, aby VR trafiło pod strzechy.
Co nie oznacza, że ta technologia zniknie z rynku. Wręcz przeciwnie, wróżę jej ogromny sukces, ale przede wszystkim w zastosowaniach profesjonalnych. Firmy takie jak The Void będą tworzyć kolejne wirtualne parki rozrywki, a twórcy kinowi sięgną po gogle, aby usprawnić pracę na planie . Hollywood prawdopodobnie dalej będzie eksperymentować z tą technologią, która wydaje się idealnym kompanem dla reżyserów pracujących z filmami w znacznej mierze realizowanym za pośrednictwem green screenu.
Rok zmian, rok innowacji
Przyszły rok przyniesie także spore przetasowanie na rynku SVoD, o naszą uwagę zawalczy kilka dużych serwisów, które rzucą wyzwanie Netfliksowi. Poznamy jeszcze smuklejsze smartfony z jeszcze lepszymi aparatami, a niektóre będą dodatkowo wyposażone w elastyczny ekran. AMD postara się wykorzystać dobrą passę i wbić kilka szpil Intelowi. Samsung znów zapowie, że stworzył najlepszy telefon na świecie, a kilka miesięcy podobne deklaracje złożą Huawei, LG i Apple. Z pewnością będziemy świadkami walk o cyferki w specyfikacji, która na dobrą sprawę dla klienta nie mają żadnego znaczenia.
Ale mam nadzieję, że w tej nieustannej wojnie technologii będziemy świadkami narodzin sprzętów, które w rzeczywisty sposób wpłyną na naszą przyjemność z oglądania filmów oraz grania w ulubione tytuły pecetowe i konsolowe.
Źródło: Zdjęcie: Pixabay