Zaskakujący romans wywołuje komiczne konsekwencje dla młodej kobiety, jej matki i jej szefa, który jest gwiazdą filmowa, gdy stają w obliczu komplikacji związanych z miłością, seksem i tożsamością.
Aktorzy:
Nicole Kidman, Zac Efron (24) więcejReżyserzy:
Richard LaGraveneseProducenci:
Michelle Morris, Joe Roth (2) więcejScenarzyści:
Richard LaGravenese, Carrie SolomonPremiera (Świat):
28 czerwca 2024Premiera (Polska):
28 czerwca 2024Kraj produkcji:
USAGatunek:
Komedia, Romans
Trailery i materiały wideo
Sprawa rodzinna - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Zara (Joey King) jest asystentką gwiazdy kina akcji Chrisa Cole’a (Zac Efron). Dziewczyna od lat jest mamiona przez swojego pracodawcę możliwością awansu na stanowisko producentki. To się jednak nie wydarzy. Przynajmniej nie do momentu, gdy Chris zacznie ją szanować. A na to raczej się nie zanosi. Aktor obwinia swoją asystentkę za każde swoje niepowodzenie. Zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Gdyby tego było mało, gwiazdor wdaje się w romans z jej mamą Brooke (Nicole Kidman), co jeszcze bardziej komplikuje ich zawodowe relacje.
Kilka tygodni temu na platformie Prime Video miała premiera filmu Na samą myśl o Tobie, opowiadającego historię kobiety w średnim wieku wchodzącej w romans z dużo młodszym od siebie gwiazdorem pop. Dziwnym trafem teraz na Netflix trafia komedia romantyczna o bardzo podobnej tematyce. Znów mamy samotną kobietę w średnim wieku, która zaczyna romansować z młodszym od siebie aktorem. Różnica polega tutaj w roli córki, która w Sprawie rodzinnej jest jedną z centralnych postaci wszystkich wydarzeń, a w filmie z Anne Hathaway była jedynie wsparciem dla matki. Kimś w rodzaju kibica. Starcie tych dwóch tytułów wygrywa platforma należąca do Jeffa Bezosa. Scenariusz napisany i wyreżyserowany przez weterana Richarda Lagravenese’a, twórcy takich filmów jak Wielki Liberace, P.S. Kocham cię czy Zaklinacz koni, jest nudny i do bólu przewidywalny. Ja rozumiem, że jest to komedia romantyczna i powinna się trzymać pewnych schematów. Ale nie musi tego robić w aż tak sztywny sposób. Jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkie twisty w związku naszych bohaterów. Nie ma tutaj nic, co by nas w jakikolwiek sposób zaskoczyło. Do tego wszystkie postaci są kompletnie bezbarwne. Nie ma w nich emocji, żaru, pasji. Trudno jest uwierzyć w szczerość i żar pożądania pomiędzy Brook a Chrisem. Aktorzy może bardzo się starają, ale nie są w stanie wykrzesać z siebie czegoś, co mogłoby na ekranie udawać seksualne napięcie. Przez co cały wątek jest nudny i nieciekawy. Są oczywiście w tym scenariuszu zalążki ciekawej historii i rozwoju psychologicznego postaci. Sama Zara jako zapatrzona w siebie karierowiczka byłaby interesująca, gdyby scenarzysta poświęcił jej więcej czasu, a nie cały czas spłycał jej związki z mamą czy najlepszą koleżanką. Joey King stara się jak może, by jakoś uatrakcyjnić Zarę w oczach widza, nadać jej interesujących barw. Jednak nic to nie daje. Nawet tak utalentowana aktorka jak Kathy Bates nie jest w stanie z powierzonej roli nic wycisnąć. O jej występie w tym filmie można napisać tylko tyle, że był.
Sam wątek starszej kobiety i młodszego kochanka mógłby być ciekawy, gdyby twórca miał na niego jakiś głębszy pomysł niż jedynie pokazywanie Zaca Efrona bez koszulki. Nie ma tu pogłębienia sensu związku głównej pary. Scenarzysta opiera wszystko na pociągu seksualnym i ma nadzieje, że widzom to wystarczy. Twórca Na samą myśl o Tobie w swoją opowieść włożył więcej pracy, przez co widz był zaangażowany. Kibicował bohaterom. W Sprawie rodzinnej związek Brook i Chrisa jest nam obojętny, a Zara jest tak antypatyczną dziewczyną, że tracimy nią zainteresowanie już w pierwszych minutach filmu. Nie ma tu postaci, która by nas zaintrygowała. Do tego aspekt komediowy tej produkcji jest bardzo słabo napisany i nieumiejętnie stara się opierać na slapsticku, jak przyłapanie matki w łóżku z młodszym kochankiem, krzyku i uderzeniu głową w futrynę. Boki zrywać.
Sprawa rodzinna to nudna produkcja Netflixa udająca komedię. Platforma po raz kolejny zatrudnia wielkie gwiazdy do nieudanego projektu, jakby chciała się pochwalić, że może mieć w swoich filmach największe nazwiska, jeśli tylko zechce. Tylko co z tego, skoro nie potrafi tego kompletnie wykorzystać.