Gdy wielbicielka true crime zostaje namówiona przez przyjaciółki na założenie konta w aplikacji randkowej, niespodziewanie trafia w sam środek prawdziwego śledztwa. Słuchając swojego ulubionego podcastu, odkrywa, że jeden z trzech mężczyzn, z którymi się spotyka, może być słynnym seryjnym mordercą. Teraz Eva musi dowiedzieć się, który z facetów gwarantuje szczęśliwe życie, a który pewną śmierć.
Aktorzy:
Nina Fillis, Brooke Nevin (27) więcejKompozytorzy:
Corey WallaceReżyserzy:
Laura MurphyProducenci:
Dan Scheinkman, Michael Philip (9) więcejPremiera (Świat):
6 grudnia 2024Kraj produkcji:
USA, KanadaCzas trwania:
97 min.Gatunek:
Komedia, Romans
Trailery i materiały wideo
F*** Marry Kill - zwiastun
Najnowsza recenzja redakcji
F*** Marry Kill w oczywisty sposób nawiązuje do popularnego jakiś czas temu trendu internetowego lub zabawy towarzyskiej, polegającej na wybraniu trzech osób i przypisaniu ich do jednej z trzech kategorii – przygody na jedną noc, ślubu lub usunięcia z tego równania, bo oczywiście nic w tej zabawie nie jest dosłowne.
A przynajmniej nie powinno być dosłowne. Jednak twórcy filmu F*** Marry Kill przedstawiają nam historię Eve (Lucy Hale), która postanawia randkować, chociaż w jej okolicach pojawił się seryjny morderca, wykorzystujący do swoich złowieszczych celów aplikacje randkowe. Chociaż jej siostra Valerie (Brooke Nevin) próbuje ją zniechęcić do szukania partnera w ten sposób, to jednak Eva, zafascynowana kryminalnymi podcastami, nie może się powstrzymać. Być może to właśnie jej uda się zdemaskować zabójcę.
Mamy zatem do czynienia z filmem skonstruowanym pod pokolenie osób regularnie korzystających z mediów społecznościowych. Jest tu zabawa w przetwarzanie różnych trendów, ale też ich odtwarzanie, co nadaje filmowi formę podobną do tej, którą możemy zaobserwować podczas rundki po social mediach. Nawet przedstawienie bohaterów tej historii nie odbywa się za pomocą tradycyjnego, ekspozycyjnego dialogu, bo pojawia się ramka z profilem postaci, krótki opis oraz symbole graficzne określające typ osobowości. Co więcej, F*** Marry Kill miksuje ze sobą różne popularne gatunki – komedię romantyczną i true crime story – zatem mocno akcentuje nawiązanie do struktury kryminalnych podcastów, które same w sobie cieszą się niezmiennie wielką popularnością.
W teorii był to całkiem dobry pomysł na niezobowiązujący seans. Wydaje mi się jednak, że odpowiedni dla siebie poziom rozrywki odnajdzie w tym wyłącznie grupa widzów sprofilowana przez twórców. Wszystko dlatego, że wymienione wcześniej komponenty połączono ze sobą w dość pokraczny sposób, a całość bywa przez to mocno chaotyczna. F*** Marry Kill to film nierówny. Może i nawet mamy przyjemną komedię romantyczną, ale średnio wypadają motywy z kryminalną intrygą, bo nagle każdy mężczyzna ma ten sam rozmiar buta i zachowuje się na tyle dziwnie, że bierzemy go za potencjalnego mordercę. Jest to wręcz kreskówkowe i mocno slapstickowe, co niekoniecznie w tym przypadku oznacza zabawne.
Jednocześnie nie mogę ukryć faktu, że klasyczna zagadka „kto zabił?” podwyższa ocenę filmu i wzbudza jakieś zainteresowanie. Oczywiste tropy są czasami mylone przez reżyserkę. Laurze Murphy udaje się też wyzwolić jakieś napięcie w końcówce. To prawdziwa sztuka, biorąc pod uwagę, że bohaterowie są jednowymiarowi, zbudowani na maksymalnie dwóch cechach charakteru, a podrzucane poszlaki do rozwiązania zagadki, jak np. wspomniany rozmiar buta, nie są specjalnie przyciągające do ekranu. Końcowy twist należy docenić, bo nie było to na pewno nic wyszukanego, ale jest w tym jakaś odwaga. Nie mogę bez spoilerów ujawnić, co to takiego, ale w pewnym sensie wychodzi poza film i zostawia jakiś komentarz. F*** Marry Kill jest filmem głupkowatym, ale ma społeczne zacięcie, chociaż – na szczęście dla tej produkcji – bardzo skromnie wyeksponowane. Większość tego typu aspektów komentowana była żartobliwie i za sprawą czarnego humoru, więc jakieś poważne steatmenty, mówiące o relacjach damsko-męskich, kryzysie męskości czy zagrożeniach ze strony mężczyzn względem kobiet, mogłyby wypaść komicznie. Tutaj Murphy znała umiar. Albo inaczej – wiedziała, co będzie dobre dla tej konwencji, więc nie przesadziła.
Na wyróżnienie zasługuje jeszcze Hale, która ma w sobie ogrom uroku i charyzmy, dzięki czemu jej bohaterce można wybaczyć nawet najgłupsze decyzje. Ta postać momentami zachowuje się jak wyjęta z książkowej teen dramy, napisanej przez początkującą autorkę, która poszukuje najmniej sensownego pretekstu do tego, by pchnąć akcję w konkretnym kierunku. Nie wiem, czy w filmie Laury Murphy było to celowe, ale jestem przekonany, że w przypadku innej aktorki takie pomysły na protagonistkę mogłyby się zawalić niczym domek z kart.
Gdybym zatem miał wziąć udział w tytułowej zabawie, z pewnością wybrałbym Kill, natomiast nie zdziwiłbym się, gdyby sporo osób zdecydowało się na F***. Wątpię, że ktokolwiek zechciałby wybrać Marry. Nie jest to produkcja, której osoby biorące w niej udział powinny się wstydzić, jednak bądźmy szczerzy – powstała po to, by zapchać bibliotekę serwisu VOD. Kusi widza różowym plakatem i tytułem kojarzącym się z imprezami lub tiktokowymi trendami. Brawa za wybór Hale do głównej roli i odwagę w mieszaniu gatunków. Poprawiłbym natomiast sposób wodzenia widzów za nos, bo było w tym aspekcie mocno nierówno. Dobrze byłoby również zachować więcej umiaru w eksploatowaniu tego, co może działa w social mediach, ale niekoniecznie na większym ekranie.
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Nina Fillis
-
Brooke Nevin ValerieValerie
-
Kendra Hesketh ServerServer
-
Jon Gabrus JonJon

