Rodzina Charlesów, która zajmuje się genetyką i rodzinnym dziedzictwem, musi zdecydować, co zrobić z pamiątką, rodzinnym fortepianem.
Aktorzy:
Samuel L. Jackson, Ray Fisher (27) więcejReżyserzy:
Malcolm WashingtonProducenci:
Jennifer Roth, Todd Tucker (5) więcejScenarzyści:
Malcolm Washington, Virgil Williams (1) więcejPremiera (Świat):
10 września 2024Premiera (Polska):
22 listopada 2024Kraj produkcji:
USADystrybutor:
NetflixGatunek:
Dramat
Trailery i materiały wideo
The Piano Lesson - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Netflix aspiruje do najważniejszych nagród filmowych. W tym roku jednym z kandydatów do Oscara streamingowego giganta jest Lekcja gry na pianinie w reżyserii Malcolma Washingtona, brata Johna Davida Washingtona i syna legendarnego Denzela Washingtona. Czy napakowana gwiazdami obsada wystarczyła do tego, aby stworzyć ciekawy film? Moim zdaniem nie.
Lekcja gry na pianinie opowiada o perypetiach rodzeństwa. Jak sam tytuł wskazuje, centralnym elementem opowieści jest zabytkowe pianino, które dla rodziny ma ogromną wartość sentymentalną. A przynajmniej dla jej części. Boy Willie (John David Washington) wolałby spieniężyć instrument i zakupić całe hektary ziemi należącej niegdyś do człowieka, który trzymał w niewoli jego rodzinę. To nie spotyka się z aprobatą siostry, Berniece (Danielle Deadwyler).
Punkt wyjścia jest bardzo ciekawy. To intymna opowieść, stawiająca naprzeciw siebie dwa odmienne punkty widzenia: sentymentalizm kontra pragmatyzm. Ilekroć Malcolm Washington skupia się na tej konkretnej części historii, to film ogląda się z wielkim zaangażowaniem. Ścieranie się tych dwóch światopoglądów jest fantastyczne. Problem w tym, że reżyserowi i współscenarzyście zabrakło pomysłów na wypełnienie tym wątkiem całego filmu. Dostajemy więc mnóstwo historii pobocznych, które prowadzą donikąd – nie rozwijają postaci ani nie są ciekawe. Konflikt rodzeństwa często jest spychany na dalszy plan. Szkoda, bo to najciekawszy element produkcji Netflixa, który jest wzmacniany przez fenomenalne aktorstwo Johna Davida Washingtona (ten aktor zaimponował mi już przy Tenecie). Boy Willie to ciekawa, zdeterminowana i ambitna postać, która ma mnóstwo energii i poczucia humoru. Ekspresyjna gra, podniesiony głos, niemożliwość ustania w miejscu i coraz bardziej pochłaniająca go frustracja – artysta świetnie to oddaje! Nieco gorzej, choć wcale nie źle, wypada Danielle Deadwyler. Berniece jest o wiele bardziej stonowana i wycofana, jakby nie miała zamiaru brać udziału w tej dyskusji. Obie strony nie chcą odpuścić. To właśnie ich przekomarzanie się ogląda się z największym zainteresowaniem.
W pozytywny sposób zdziwiła mnie rola Samuela L. Jacksona. To aktor, który wielokrotnie udowodnił, że dobrze sobie radzi w każdej roli – zarówno w spokojniejszej, jak i wybuchowej. Lepiej pamiętamy go z tej drugiej strony. Tu wciela się w wujka, który najchętniej siedziałby na werandzie, palił i nie przejmował niczym, bo i tak nie ma na nic wpływu. To trafne podkreślenie różnic pokoleniowych. Boy Willie jest zdeterminowany i ambitny. Nie chce powtórzyć błędów innych. Nie chce też, by ludzie mieli go za gorszego od białego człowieka. To samo Berniece, która innymi sposobami jest w stanie ułożyć sobie życie. Ich determinacja w różnych sposobach dążenia do celu kontrastuje z wycofaniem Doakera (Samuel L. Jackson). Jego zdaniem najlepiej trzymać się z boku, nic nie zmieniać i po prostu żyć jak mysz pod miotłą.
Michael Potts jako Wining Boy to istna fabryka charyzmy. Wprowadza nieskrępowany element rozrywkowy do poważnego filmu. Natomiast zawiódł mnie Ray Fisher. Spodziewałem się po nim więcej, ale to raczej wina scenariusza. Wciela się w postać Lymona, który jest wycofany i zamyślony. Sprawia wrażenie, jakby nie pasował do społeczeństwa. Aktor oddaje to bardzo dobrze, ale postać sama w sobie nie ma nic do roboty, poza snuciem się po ekranie i przedłużaniem każdej sceny swoim przesadzonym akcentem i powolnym sposobem mówienia. Jego pseudoromantyczny wątek z Berniece też nie porywa i kradnie cenne minuty, które można było przeznaczyć na rozwój konfliktu pomiędzy rodzeństwem.
Ścieżka dźwiękowa jest fantastyczna! Oddaje klimat dawnych czasów i kultury afroamerykańskiej, a scena ze wspólnym śpiewem wszystkich dżentelmenów jest naprawdę dobrze nakręcona – chętnie do niej wrócę za jakiś czas. Niestety wizualnie film nie prezentuje się tak dobrze. Brak w nim wyrazistego stylu i pomysłu. Wszystkie ujęcia są bardzo bezpieczne, zachowawcze. Rozumiem tę kameralność, ale scenografia (szczególnie poza domem rodziny) jest za skromna i za sterylna. Jest też kilka scen, w których nic się nie dzieje, a kamera trzęsie się jak osika, co wyrywa z seansu i sprawia dyskomfort. Pochwalę za to wiele długich ujęć, szczególnie w domu Doakera i Berniece, gdy aktorzy dostają możliwość zaprezentowania swoich umiejętności bez szatkowania ujęć. Przypominało mi to przedstawienie teatralne.
Do tej pory omijałem spoilery, ale o jednym wątku chciałbym powiedzieć nieco więcej. Chodzi mi o rozwiązanie kwestii pianina. Przez cały film przewija się motyw nawiedzenia domu. Z początku wydaje się, że jest to jedynie metafora. Duchy przeszłości nawiedzające Berniece to tylko aluzja do tego, że nie jest w stanie pogodzić się z przeszłością. Okazuje się, że w domu faktycznie grasuje duch Suttera, byłego właściciela rodziców Berniece i Boya Williego. Początkowe sceny trzymały w napięciu i skutecznie wzbudzały niepokój, ale później wszystko się zmieniło. Zamiast konkluzji na poziomie psychologicznym, dostajemy łopatologiczną scenę wypędzania ducha z domu, która nie wzbudza większych emocji. Naprawdę dało się to zrobić z większym smakiem i subtelnością, bez zmieniania ciekawego, kameralnego i teatralnego filmu w podrzędny pseudohorror. Konflikt poglądów dwójki rodzeństwa był ciekawy. Rozwiązanie problemu przez wprowadzenie wątku paranormalnego już nie. Wizualnie zostało to przedstawione nawet nieźle – szczególnie w momencie, gdy przodkowie rodziny pojawiają się za plecami Berniece, która grą na pianinie jest w stanie wypędzić Suttera z domu, ale to nie ratuje tej sekwencji.
Lekcja gry na pianinie to film z ciekawym pomysłem, którego reżyser nie był w stanie wykorzystać do maksimum. Znakomite aktorstwo przysłania mankamenty scenariusza i niepotrzebne wątki poboczne, ale końcówka zaprzepaszcza to leniwym i głupim rozwiązaniem problemów rodzeństwa.
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Samuel L. Jackson Doaker CharlesDoaker Charles
-
Ray Fisher LymonLymon
-
Jerrika Hinton
-
Erykah Badu