Victorię ogląda się w ciszy i skupieniu. Już od pierwszej, hipnotyzującej, energetyczne sceny wiadomo, że tego filmu nie da się zbagatelizować. To bowiem thriller, którego akcja rozgrywa się nocą we współczesnym Berlinie. Reżyser pokazuje wszystkie zdarzenia bez cięć montażowych, film składa się z jednego długiego ujęcia. Schipper nakręcił całość o 5 nad ranem w jednej z berlińskich dzielnic. Victoria, młoda kobieta z Madrytu, po wyjściu z modnego klubu spotyka czterech chłopaków. Sonne i jego kumple to prawdziwi berlińczycy, którzy obiecują nowo przybyłej, że odkryją przed nią alternatywny świat stolicy Niemiec, inny niż ten znany z miejskich przewodników. Zauroczona Sonnem dziewczyna nie ma nic do stracenia. Sielankę burzy prośba o zwrot niebezpiecznej przysługi, którą chłopcy są winni prominentnemu i tajemniczemu gangsterowi. Długi wdzięczności nie wygasają, szczególnie wobec szefów przestępczych gangów. Victoria nie ma nic do stracenia. Tej nocy zostanie szefową nowo poznanych kumpli. [opis dystrybutora]
Aktorzy:
Laia Costa, Frederick Lau (25) więcejKompozytorzy:
Nils FrahmReżyserzy:
Sebastian SchipperProducenci:
Anatol Nitschke, Sebastian SchipperPremiera (Świat):
7 lutego 2015Premiera (Polska):
20 listopada 2015Kraj produkcji:
NiemcyDystrybutor:
SolopanCzas trwania:
138 min.Gatunek:
Kryminał, Dramat, Romans
Najnowsza recenzja redakcji
Uwaga, Victoria to film niemiecki. Nie występują w nim żadne hollywoodzkie czy europejskie gwiazdy. Scenariusz miał raptem 16 stron, a duża cześć tego, co widzimy na ekranie, to efekt improwizacji aktorów na planie. Ostateczny rezultat – bardzo dobry! Istotę filmu doskonale oddaje jego hasło reklamowe: One girl. One city. One Night. One Take. Mamy więc Berlin, najbliższą nam niezwykle dynamicznie rozwijająca się europejską metropolię, a w niej dziewczynę z Hiszpanii, która mimo że nie zna słowa po niemiecku, pracuje w jednej z kawiarni. Wychodząc z klubu, spotyka grupkę kumpli, wdaje się z nimi w rozmowę łamaną angielszczyzną i od tego momentu zaczyna się jej odyseja. Wszyscy są pijani, co ułatwia nawiązanie znajomości. Dziewczyna decyduje się towarzyszyć kompletnie nieznanym, nieźle nawalonym chłopakom. Pomyślicie pewnie: "No tak, wszystko jasne. Wiemy, dokąd zmierza ta historia. Gdzie jest ten suspens?". Powiem tylko tyle, że jesteście w błędzie.
Dziewczyna zostaje wplątana w historię, która przerasta nie tylko ją, ale także chłopaków, którym towarzyszy. Przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę za swoją niefrasobliwość. Teoretycznie jest dorosła, ale to tylko pozory - w ciągu jednej nocy zostanie jej udzielona przyspieszona lekcja wchodzenia w dorosłość.
Film zrealizowany został w jednym ujęciu, co jest mistrzostwem samym w sobie, biorąc pod uwagę, że akcja dzieje się w czasie rzeczywistym (zaczyna się późno w nocy i kończy o świcie), a plan zmienia się wraz z podróżą bohaterów przez miasto od klubu, poprzez dach bloku, ulice, podziemne garaże, ucieczkę przed policyjną obławą itd. To drugi przypadek w historii kina, kiedy mamy do czynienia z jednym ujęciem w całym filmie. Pierwszym była głośna Rosyjska arka Aleksandra Sokurowa. Tam jednak cała akcja dzieje się w jednym miejscu – Ermitażu. W Victorii kamera, towarzysząc bohaterom, przemierza miasto i robi to w sposób tak naturalny (chociażby scena wejścia bohaterów do samochodu, a potem kadrowanie ich z różnych stron w trakcie podróży), że nie mamy wrażenia sztuczności. Co więcej, operator (świetny Norweg Sturla Brandth Grøvlen) potrafił skoncentrować naszą uwagę na wybranych detalach, podkreślając charakter poszczególnych scen, co zasługuje na szczególne uznanie, bo realizacja odbywała się na żywo (jedno ujęcie), bez żadnych możliwości dubli. Przyznam, że oglądając niektóre sceny, nie mogłem uwierzyć, że nie były one wcześniej dokładne przećwiczone z operatorem, tylko realizowane spontanicznie.
Wielkie brawa należą się aktorom. Laia Costa, grająca dziewczynę, miała niesłychanie trudne zadanie oddać całą gamę zmieniających się uczuć i emocji - od niefrasobliwej beztroski do przyspieszonego wejścia w dorosłość. W ostatecznym rozrachunku to ona okazuje się silna, mężczyźni w sytuacji ostatecznej zawodzą. Ten sam motyw pojawiał się już w tym roku w Eskorcie, Mad Maksie i Igrzyskach Śmierci. To znak, że kino dostrzega kryzys męskości, którego nie są w stanie ukryć wyczyny różnych facetów w trykotach. Pozostała część ekipy aktorskiej wypadła równie dobrze i w pełni naturalnie.
Na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, świetnie podkreślająca atmosferę Victorii, ale równocześnie na tyle uniwersalna, że bardzo dobrze sprawdza się słuchana niezależnie. Odpowiada za nią Nils Frahm, łączący w swojej muzyce (wykorzystującej głównie fortepian) elementy klasyki, jazzu i elektroniki.
Widać, że kinematografia europejska - również w obrębie kina gatunkowego, zdominowanego przez Hollywood - potrafi poradzić sobie bardzo dobrze, pod warunkiem, że nie kopiuje amerykańskich schematów, tylko stara się podążać własną drogą. Tylko tak dalej!
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Laia Costa VictoriaVictoria
-
Frederick Lau SonneSonne
-
Max Mauff FussFuss
-
Franz Rogowski BokserBokser