Główną bohaterką Wiarołoma jest Ania (w tej roli debiutantka Julia Szczepańska). Dziewczyna po latach nieobecności przyjeżdża do rodzinnej wsi, aby spędzić z mamą – Marą (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) ostatnie miesiące jej życia. Odnajduje też w wiosce Alka (Mateusz Więcławek), z którym przeżyła swoją pierwszą młodzieńczą miłość. Ponowne spotkanie tych dwojga uruchomi serię nieoczekiwanych zdarzeń, a dla Mary będzie jednym z najtrudniejszych wyzwań w jej życiu. Każdy z portretowanych bohaterów ma w tej oryginalnej, niezwykle sensualnej opowieści własną historię, marzenia oraz sekrety. Mieszają się tu perspektywy, ścierają punkty widzenia, stopniowo ujawniając kolejne emocje i uczucia, jakie kotłują się w każdej z ekranowych postaci. „Poruszając się przez świat wspomnień głównych bohaterów, chcę opowiedzieć o niedoskonałości ludzkiej pamięci, o moralnym koszcie prawdy i zastanowić się, czy zawsze warto go ponosić” – mówi o swoich motywacjach debiutujący w pełnym metrażu reżyser, a jednocześnie autor scenariusza Piotr Złotorowicz. [opis festiwalowy]
Aktorzy:
Jacek Koman, Miroslaw Zbrojewicz (18) więcejKompozytorzy:
Adam WalickiReżyserzy:
Piotr ZlotorowiczProducenci:
Jacek Bromski, Malgorzata Seck (2) więcejScenarzyści:
Piotr ZlotorowiczPremiera (Świat):
20 stycznia 2022Kraj produkcji:
PolskaCzas trwania:
76 min.Gatunek:
Dramat
Najnowsza recenzja redakcji
W niewielkiej wsi, w której mieszkańcy w dużej mierze utrzymują się dzięki pracy w zakładzie metalurgicznym, mieszka młody chłopak – Alek (Mateusz Więcławek), przez znajomych nazywany „Alko”. Chłopak wiedzie spokojne, bezproblemowe życie. W dzień pilnuje starego rozpadającego się zakładu swojego ojca (Jacek Koman), by nikt niepożądany po terenie się nie szwendał i krzywdy sobie przez przypadek nie zrobił, a wieczorami urządza tam nielegalne imprezy dla młodzieży. By dorobić, pozwala niejakiemu Więźce (Miroslaw Zbrojewicz) ograbiać podupadły zakład ze wszelkich metali, które da się sprzedać na złom. Wszystko przez to, że ma słabość do jego córki Ani (Julia Szczepańska), która właśnie wróciła do rodzinnej wsi, by pomóc w opiece nad umierającą matką (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik).
Debiut fabularny Piotra Złotorowicza ma być, jak sam autor twierdzi, wizualnym poematem. Stąd ciągłe przeplatanie się rzeczywistości z wizjami jak ze snu. I może na papierze prezentowało się to interesująco, ale niestety na ekranie wprowadza chaos, w którym trudno się odnaleźć. Widzowi trudno jest także rozgryźć, kto jest głównym bohaterem tego filmu. Alek? Ania? Więzłoń? Francisz? Mara? A może bohater jest w tym wypadku zbiorowy? Trudno jest się w tym wszystkim odnaleźć. Można odnieść wrażenie, że sam reżyser nie za bardzo wie, z perspektywy którego bohatera chciałby nam tę historię opowiedzieć, dlatego tak często pomiędzy nimi przeskakuje.
Punkt wyjścia Wiarołomu jest nawet interesujący. Powrót dziewczyny do miasta, z którego wyjechała dawno temu i pokazanie widzom, że jej wyjazd nie był przypadkowy. Nawet nie był jej pomysłem, choć dziewczynie cały czas tak się wydaje. Pokazanie widzom, że są miejsca, w których czas się zatrzymał. Ludzie rozwojowo stoją w miejscu i są z tego powodu zadowoleni. Znaleźli swój sposób na życie i jest im dobrze. Nie potrzebują wielkich pieniędzy, podróży czy luksusowych samochodów. Cieszą się z tego, co mają i chcą po prostu wieść w spokoju swój żywot. Anna odkrywa, że Alek wcale się nie zmienił przez te wszystkie lata. Jest pewną stałą w jej życiu, dlatego ich związek rusza dokładnie w tym samym momencie, w którym się przerwał. Oboje dalej są w sobie zakochani tak samo jak przed laty. Tylko ich rodzice mają z tym uczuciem wielki problem, ale reżyser i zarazem autor scenariusza do końca trzyma skrytą przed nami odpowiedz, dlaczego tak jest. I robi to moim zdaniem za długo, bo gdy już dochodzi do wielkiego odkrycia, to widz nie jest już nim zainteresowany. Jest zmęczony tym, co zobaczył na ekranie i bardzo banalnymi dialogami, których musiał wysłuchać po drodze. Gdy pojawiają się napisy końcowe, nie za bardzo jesteśmy w stanie powiedzieć, o czym to był film.
Scenariusz bowiem opiera się na tezie, że wszyscy popełniamy większe lub mniejsze błędy i czasami ich rezultat musi pozostać tajemnicą dla większego dobra. Mimo tego, że skrywanie tej prawdy może być dla nas wyniszczające, ale ujawnienie jej może przynieść jeszcze większe szkody. I jest to ciekawe przemyślenie. Problem polega na tym, że sposób przedstawienia tego zagadnienia widzowi przez Złotorowicza jest zbyt artystyczny. Reżyser w pewnym momencie jakby tracił kontrolę nad opowiadaną historią.
Jest to też film definitywnie za długi. Podobnie jak Eastern czy Supernova powstał w ramach programu Studia Munka „60 Minut”. Jednak by móc być wyświetlanym w kinie jako produkcja pełnometrażowa, został dodatkowo rozciągnięty do 76 minut i to niestety czuć. Wiarołom znacznie lepiej sprawdziłby się jako krótki metraż czy etiuda.
Nie ratuje go nawet znakomita obsada z Mirosławem Zbrojewiczem, Jackiem Komanem i Mateuszem Więcławkiem na czele. Ich ról nawet nie zapamiętamy, choć aktorzy robią, co mogą. Po seansie w głowie zostaje tylko kreacja Julii Szczepańskiej, która mam nadzieję, przykuje uwagę również innych reżyserów, którzy dadzą jej szansę częstszej gry. Mam nadzieje, że nie będzie musiała długo czekać na kolejną szansę.
Niestety, debiutu Piotra Złotorowicza nie można zaliczyć do udanych. Nie skreślałbym jednak tego reżysera, bo nawet w Wiarołomie widać, że ma talent i dobre oko do prowadzenia historii. Potrzebuje tylko lepszego scenariusza, by zabłysnąć. Ma na to jeszcze czas.
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Jacek Koman FranciszFrancisz
-
Miroslaw Zbrojewicz Robert WiezkoRobert Wiezko
-
Julia Szczepanska AniaAnia
-
Jakub Klimaszewski RysiekRysiek