Ślepy jest chyba jednym z najbardziej pechowych stalkerów. A jednak to właśnie jemu zaproponowano, by został przewodnikiem wybitnego uczonego Dietricha van de Meera.
Dietrich nie płaci nazbyt hojnie i porywa się na niemalże samobójcze ryzyko – ale Ślepy, szczerze mówiąc, nie za bardzo ma w czym przebierać.
Wkrótce tej dość dziwnej drużynie przychodzi się zetknąć z cokolwiek nietypowym problemem – zbadaniem sprawy tajemniczych zniknięć stalkerów, wciąż ginących w jednym i tym samym sektorze Zony. Co takiego im się przydarzyło? Jaki spotkał ich los? Tego nie wie nikt.
Jedynym tropem Ślepego i Dietricha są pijackie opowieści byłego stalkera, przysięgającego na wszystkie świętości, że to właśnie tam znajdują się szczególnie bogate pola artefaktów…
Premiera (Polska)
8 listopada 2013Polskie tłumaczenie
Michał GołkowskiLiczba stron
464Autor:
Wiktor NoczkinGatunek:
FantasyWydawca:
Polska: Wydawnictwo Fabryka Słów
Najnowsza recenzja redakcji
"Ślepa plama" autorstwa Wiktora Noczkina, to pierwsza rosyjskojęzyczna powieść z uniwersum gry, przetłumaczona na język polski, a zarazem druga z cyklu wydawniczego. Autorem tłumaczenia został Michał Gołkowski, autora powieści "Ołowiany świt".
Cała historia skupia się na stalkerze o ksywce Ślepy (ze względu na jego daltonizm), który podejmuje się zadania, bycia przewodnikiem uczonego – Dietricha van de Meere, prowadzącego badania na terenie Zony. Wkrótce nasi bohaterowie będą musieli zbadać sprawę tajemniczych zniknięć innych stalkerów, na terenie jednego z sektorów skażonego obszaru.
Jako osoba, która o uniwersum zaprezentowanym w książce, miała dość nikłe pojęcie, byłam dość zaintrygowana całą historią rozgrywającą się na obszarze wokół elektrowni atomowej w Czarnobylu, potocznie zwanym Zoną. Niebezpieczne anomalie, cenne artefakty i wszechobecne mutanty – takimi smaczkami kusił autor książki, ale koniec końców całość okazała się być niezwykle nudna i jest to bardziej książka "drogi" - aniżeli część fascynującego uniwersum - w której bohaterowie przemieszczają się między punktami A i B, tocząc mało interesujące rozmowy, które w żaden sposób nie przybliżają nam ich historii a jedynie są filerami, które potrafią uśpić czytelnika w przeciągu pięciu minut.
Temat postapokaliptycznej rzeczywistości jest fantastyczną okazją do pokazania ludzkich zachowań w sytuacji walki o przetrwanie, jak ma to miejsce chociażby w przypadku serii "The Walking Dead". Tutaj, nie dość, że każda napotkana przez bohaterów osoba, jest niebywale miła i pomocna – nie wykluczając strażników, to jeszcze jednostki te są w stanie narażać własne życie, by ratować drugiego człowieka. Doskonale rozumiem motywację przeciwnika naszych bohaterów, który chyba jako jedyny rozumie prawa rządzące światem. Na jego miejscu postąpiłabym identycznie.
Dużą zaletą książki jest zawarty w niej humor. Otrzymujemy więc nieustanne aluzje do "Terminatora" czy "Stawki większej niż życie", a co najważniejsze – czerstwe żarty o stalkerze Pietrowie. Wśród prawie 400 – tu stronicowej nudy, tylko te momenty nie pozwalały mi zasnąć w trakcie lektury. Dodatkowo były fantastycznym przerywnikiem i komentarzem do sytuacji w której akurat znaleźli się bohaterowie; za każdym razem płakałam wręcz ze śmiechu.
To co raziło najbardziej, to fakt, iż bohaterowi są nie tylko pozbawieni jakiejkolwiek osobowości i wyrazu, ale również, że było mi całkowicie obojętne czy uda im się przeżyć w zonie czy nie. Ślepy nie dość, że nie potrafi strzelać, to również wydaje się być marnym przewodnikiem, który ma po prostu dużo szczęścia. Natomiast jego towarzysz jawi się od początku jako człowiek renesansu, który praktycznie non stop ratuje całą sytuację poza momentami, gdy to jego trzeba ratować, ze względu na fakt, iż jest dość konfliktową osobą. Koniec końców naszym bohaterom nie tylko udaje się przeżyć oraz rozwiązać zagadkę tajemniczych zniknięć, a czytelnik otrzymuje klasyczny, iście hollywoodzki happy end. "Profesor" zdrowieje, a nasz stalker otrzymuje godziwą zapłatę za swoje usługi.
Postapokaliptyczna wizja świata zawarta w książce wydawała się być kusząca, niemniej jednak odmówię sobie niebywałej przyjemności sięgnięcia po nią po raz drugi. Z wielu naprawdę interesujących wątków autor szybko zrezygnował, na poczet właściwej historii, która po prostu nuży. Punktem wyjścia miały być tajemnicze zniknięcia w zonie, przez co rozwiązanie zagadki okazało się być tak straszliwie rozczarowujące i przewidywalne. Liczyłam, że chociaż warstwa językowa okaże się dla mnie przystępna, niestety poległam nie tylko na terminologii, ale fakcie, iż połowa dialogów była w języku rosyjskim/ukraińskim, przez co zrozumienie ogólnego przekazu okazało się być jakże utrudnione.
"Ślepa plama" to książka ewidentnie napisana dla fanów i skierowana do osób, które w minimalnym stopniu są już zaznajomione z uniwersum stalkera. Jako totalny laik w tym temacie, miałam dość duży problem ze zrozumieniem sensu książki jak i całej przygody, niemniej jednak fani serii gier będą wręcz wniebowzięci.