„Zamaskowany obrońca uciśnionych, tak zwana Ćma, widziany po raz kolejny na ulicach miasta! Nazywany »strażnikiem Warszawy« czy też »śmiałkiem w bieli« bohater wciąż skrywa się w cieniu. Nikt nie wie, kim jest. Nikt nie zna jego zamiarów. Kimkolwiek okaże się ten człowiek, jedno jest pewne – tylko się prosi o kłopoty!”. Cyprian Leopold Różewicz. Za dnia – artysta, samotnik, ekscentryk. Nocą – superbohater! „Ćma” to ociekający stylistyką noir komiks o herosie z Warszawy dwudziestolecia międzywojennego. Ale nie takiej, jaką znacie z kart historii. Witajcie w retrofuturystycznej stolicy mafijnych szajek, skorumpowanych biurokratów i sekretnych lóż, gdzie każde nieuważne słowo może być tym ostatnim. Czy nasz śmiałek stawi czoła wyzwaniu? W końcu leci jak ćma. Jak ćma do ognia. Tytuł nominowany do Nagrody „Nowej Fantastyki” w kategorii Polski Komiks Roku. Wydanie wzbogacone o Epizod 2.5 „Duch w maszynie”.
Premiera (Świat)
17 stycznia 2024Premiera (Polska)
17 stycznia 2024Liczba stron
24Autor:
Tomasz Grodecki, Rafał BąkowiczGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Timof Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Fakt, że najpopularniejszym polskim superbohaterem komiksowym jest Wilq, świadczy o specyfice naszego rynku. Chętnie czytamy o przygodach superbohaterów z Ameryki, ale na rodzimym gruncie ta konwencja najlepiej sprawdza się w połączeniu z parodią i groteską (trend zaczął lata temu Tadeusz Baranowski, gdy powołał do życia Orient Mena). Próby traktowania gatunku na poważnie nie do końca wyszły – przykładem może być seria Biały Orzeł, której początki zapowiadały się obiecująco. Na superbohatera poruszającego się w polskich realiach trzeba mieć pomysł. I taki – jak się okazuje – miał scenarzysta Ćmy, Tomasz Grodecki.
Kolejny fakt: to nie jest opowieść superbohaterska, do jakich przyzwyczaili się polscy fani Marvela i DC. Nie jest to jednak również parodia (jak wspomniany wyżej Wilq), choć możemy znaleźć w komiksie spore pokłady ironii i dystansu. Najważniejsze jest to, że Tomasz Grodecki stworzył wiarygodnego bohatera i taką samą otoczkę wokół jego przygód. Chodzi tu przede wszystkim o wierność wobec obranej konwencji, która do superbohaterskich prawideł dodaje sporo elementów intertekstualnych. W Ćmie fabuła żywi się zarówno współczesną popkulturą, jak i nawiązaniami do tradycji historyczno-literackich. Nie na darmo tytułowy bohater w realu jest awangardowym artystą – zapewne dlatego w tytule znajdziemy zestaw formalnych eksperymentów, które są spójne z obrazem świata przedstawionego.
Miejscem akcji jest Warszawa dwudziestolecia międzywojennego. Dzięki uproszczonej kresce z pierwszego tomu czuć klimat retro. Jak sam w opisie projektu napisał Grodecki – ów świat przedstawiony obejmuje trzy Warszawy. Mieszają się w niej: architektura XX wieku, problemy i wyzwania XXI wieku i zaawansowana technologia z XXII wieku. Zauważamy to już w pierwszym zeszycie, bo zmienia się percepcja, a realia zaczynają wariować – np. smartfony (które są w użyciu w dwudziestoleciu międzywojennym!) zmieniają ludzi w zombie. A to dopiero początek niezwykłych, często niepokojących, onirycznych przygód superbohatera, który nie dysponuje mocą. Ma za to słabość polegającą na przyciąganiu do światła, które ma zły wpływ na jego fizyczność. Jedno się nie zmienia, Ćma – jak przystało na superbohatera – ściga złoczyńców, którzy w tej specyficznej fabule również są specyficzni.
W pięciu dotychczas wydanych zeszytach (można też zobaczyć filmiki na YouTubie poświęcone superbohaterowi) Tomasz Grodecki przede wszystkim poszukuje niestandardowych środków wyrazu. Ćma ma już kilku rysowników. Najbardziej wpadają w oko prace Grzegorza Kaczmarczyka (znanego choćby z Wydziału 7) – zagęszczają klimat i wyprowadzają dzieło z rodzaju niezobowiązującej literackiej zabawy do pełnoprawnego komiksowego projektu. Zaskoczyły mnie graficzne rozwiązania łączące fabułę z losami Joanny D'arc w wykonaniu Rafa Janko. To kolejny ciekawy fakt – ważne postacie Grodecki wprowadza w niestandardowy sposób, trochę jakby przypadkiem, trochę od niechcenia.
A skoro o przypadku mowa, to właśnie takie wydają się kolejne przygody Ćmy – przypadkowe. Wygląda to tak, jakby Grodecki nie miał jeszcze planu na kompletną i logiczną budowę świata przedstawionego. Widocznie testuje różne warianty – jak choćby w zaskakującym formalnie i fabularnie czwartym zeszycie, opowiadającym o kosmicznym porwaniu, czy w piątym, w którym fabuła ustępuje wizji zaglądającej w przyszłość bohatera (mało tu miejsca na dialogi, a dużo na wyrywkowe eksplorowanie dalszych losów Ćmy). Co ciekawe, formalnie zeszyt piąty kojarzy się z kultowym Kwapiszonem Bogdana Butenki. Mamy miks fotografii z nałożonymi na nie rysunkami postaci, co wygląda naprawdę dobrze.
Mimo pewnych niedoskonałości w czwartym i piątym zeszycie Ćmy konstytuuje się szarpany styl tych opowieści – ich główne założenie można odczytać w ten sposób, że pewne schematy i motywy gatunkowe są tylko punktem wyjściowym dla gry wyobraźni. Trzeba szanować tę niepokorność i chęć do eksperymentów, bo w ten sposób poszerza się również pole fabularne. Oby tylko twórcy nie odkleili się całkowicie od gatunkowych prawideł i trzymali w karbach swoje zamiłowanie do intertekstualnych, literackich gier. Do większych dawek tego typu fabuł potrzeba naprawdę mistrzowskiej ręki (takiej jak choćby ręki Moebiusa w Feralnym Majorze). Mam nadzieję, że to tylko pewien etap w rozwoju polskiego superbohatera w białym kostiumie. Oby Grodecki zszedł bardziej na ziemię i uwolnił fabułę od poetycko-eksperymentalnego ducha. Wtedy tak naprawdę będziemy mogli zweryfikować, czy superbohater ma rzeczywisty potencjał i czy jego twórca potrafi niepokorną wizję przekuć na coś trwałego – coś, do czego czytelnicy będą wracać, i coś, na co będą czekać.