Mark Millar - scenarzysta KICK-ASS, Dave Gibbons - rysownik legendarnych STRAŻNIKÓW oraz Matthew Vaughn – reżyser niezwykłych przebojów kinowych ponownie połączyli siły, aby odrodzić gatunek historii szpiegowskich na miarę XXI wieku w jednym z najwspanialszych komiksów, jakie powstały w ostatnich latach. Brytyjski agent specjalny czuje się winny, ponieważ nigdy nie ma czasu dla swojej leniwej siostry, bierze więc pod swoje skrzydła krnąbrnego siostrzeńca, który właśnie został aresztowany za udział w zamieszkach w Londynie. Zanim chłopak trafi do więzienia, do akcji wkracza jego wujek, próbując dać mu nowe życie i trenując na szpiega dżentelmena. Jaskrawe, wyzywające ciuchy i szpanerska biżuteria zostają zamienione na ekskluzywny garnitur i kuloodporny parasol, elementy niezbędne podczas podróży przez cały świat, której celem jest śledztwo w sprawie porwań słynnych aktorów science fiction, powiązanych – jak się okazuje – z próbą eksterminacji 90 procent rasy ludzkiej. Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach jako THE SECRET SERVICE #1–6.
Premiera (Polska)
20 września 2017Liczba stron
160Autor:
Dave Gibbons, Mark MillarKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Mucha Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Same założenie widoczne w komiksie Kingsman: The Secret Service wielu z was zapewne kojarzy z Kingsman: The Secret Service Matthew Vaughn (widnieje on zresztą na okładce jako jeden ze współtwórców komiksu) pod tym samym tytułem lub z właśnie goszczącego na ekranach kin sequela Kingsman: The Golden Circle. Omawiany tu album Mark Millar i Dave’a Gibbonsa opowiada historię, która stała się kanwą dla pierwszego z filmów.
Fabuła opowiadanej tu historii koncentruje się na młodym bohaterze, który zostaje wyciągnięty przez wujka z aresztu. Krewny, który do tej pory nie wykazywał zainteresowaniem Garym, postanawia zaproponować mu szansę na wyrwanie się z błędnego koła – szkolenie na tajnego agenta. Dalej śledzimy z jednej strony niełatwe zetknięcie się chłopaka z marginesu z „elitami”, a z drugiej mamy do czynienia z wątkiem sensacyjnym, w którym kluczowe role odgrywają porwania aktorów z klasycznych filmów SF oraz fale wywołujące bezrozumną agresję.
Poniekąd komiks Kingsman: Tajne służby opowiada pokazaną w krzywym zwierciadle historię brzydkiego kaczątka: chłopaka, który ze „złej dzielnicy” wybił się do rzeczy znacznie większych, przemienił się w świetle wyszkolonego agenta i dżentelmena, który nie zawaha się narazić życia, by uratować świat. To nośny motyw, działający na nasze podświadome wyobrażenia i pragnienia, by w każdym z nas tliła się bohaterska iskierka, którą – w obliczu odpowiednich okoliczności – wystarczy tylko rozdmuchać.
O ile scenariusz jest prowadzony umiejętnie i przez większość komiksu trzyma w napięciu, to niestety strona graficzna autorstwa Dave Gibbons już nie zawsze stoi na najwyższym poziomie. Grafiki wydają się nieco zbyt schematyczne i statyczne, bardziej przywołujące – choć to może celowy zabieg – historie sprzed lat. Oglądanie ich można porównać do wrażenia, jakie ma się po obejrzeniu Dr. No tuż po seansie najnowszej produkcji z Daniel Craig. Ma to swój urok, ale też i więcej niż odrobinę patyny.
Przy omawianiu tego albumu nie sposób uciec od porównania z filmem z 2014 roku. Trzeba przyznać, że oba dzieła na wielu płaszczyznach są do siebie bardzo podobne i różnią się zaledwie szczegółami lub rozłożeniem akcentów. Na pewno produkcja filmowa jest znacznie bardziej spektakularna i obfituje w mocniejsze sceny, jest też więcej elementów dziejącym się na drugim i trzecim planie lub szczegółów, które nie wpływają na fabułę, ale rzucają się w oczy (jak choćby osoba głównego antagonisty). Jednakże co do sedna obie opowieści są niemal tożsame.
Warto więc sięgnąć po ten album? Jeśli zna się już film, to w samej historii nie będzie zaskoczeń i będzie można się co najwyżej doszukiwać różnych smaczków i różnic. Natomiast jeśli będzie to pierwsze zetknięcie ze światem Kingsman, to można spodziewać się interesującej lektury utrzymanej w sensacyjnych, niemal bondowskich klimatach.