Księżycową kolonię odwiedzamy w jej ostatnich dniach – wszyscy wracają na Ziemię, tylko nie on – bohaterski policjant, który mimo zamierającego dookoła życia próbuje wykonywać swoje rutynowe obowiązki. Tom Gauld w komiksie o ostatnim policjancie na Księżycu na wpół ironicznie rozważa możliwe konsekwencje robotyzacji naszego codziennego życia. „Mooncop” to science fiction bez wybuchów i wielkich odkryć, świat przedstawiony przez Gaulda jest melancholijny i przyjmowany przez bohatera z niezwykłym wręcz stoicyzmem. W ten sposób udało się opowiedzieć coś nowego o ludzkości.
Premiera (Polska)
20 września 2016Polskie tłumaczenie
Wojciech SzotLiczba stron
96Autor:
Tom GauldKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Wydawnictwo Komiksowe
Najnowsza recenzja redakcji
Polscy czytelnicy komiksów mogli już poznać twórczość Toma Gaulda z albumu Goliat, który ukazał się kilka lat temu. Jeśli więc znacie tę historię, to nie będziecie specjalnie zaskoczeni formą, jaką przybrał Mooncop, jego nowy na naszym rynku komiks.
Jak sam tytuł wskazuje, jest to opowieść o gliniarzu pilnującym przestrzegania prawa i porządku w księżycowej kolonii. Myliłby się jednak ten, kto spodziewałby się po Mooncopie pościgów w futurystycznych pojazdach czy mrożących krew w żyłach scen z udziałem księżycowych gangsterów. Nie, komiks Gaulda z pewnością tego nie oferuje. W zamian czytelnicy otrzymują stonowaną, powolną i pozornie pozbawioną emocji historię policjanta, który bardziej jest urzędnikiem niż bohaterem krwistego kryminału; ale jakże by mogło być inaczej, gdy kolonia powoli zostaje porzucana przez mieszkańców, a najpoważniejszym wyzwaniem jest poszukiwanie zaginionego psa?
Gauld dość przewrotnie czyni więc z Księżyca analogię do małego miasteczka, w którym nic się nie dzieje, a brak perspektyw wypędza z niego nawet najstarszych mieszkańców. W Mooncop roi się zresztą od aluzji i komentarzy społecznych. Warto wspomnieć między innymi o bezwładności biurokracji i wielkich korporacji, których działania nie odpowiadają w żadnym stopniu lokalnej specyfice. Autor wbija także szpilę powszechnej pogoni za nowinami technicznymi i trendowi robotyzacji oraz cyfryzacji wszelkich funkcji. Dzieje się to niejako przy okazji głównego wątku, nakierowanego na codzienne, samotne życie tytułowego policjanta.
Prostocie historii odpowiada strona graficzna. Rysunki Gaulda są niemal maksymalnie uproszczone, z wyraźną kreską i niewielka liczbą detali w tle. Nie zdziwilibyśmy się, gdybyśmy coś takiego zobaczyli na prasowym pasku. W dodatku i tekstu jest stosunkowo niewiele, co jeszcze bardziej podkreśla ascetyczną formę narracji w Mooncop.
Jednakże właśnie w tej oszczędności wizualnej kryje się jeden z podstawowych atutów komiksu. Każda zmiana w scenerii jest dzięki temu widoczna, a każdy nowy element zostaje podkreślony i skupia uwagę. Ponadto doskonale wpasowuje się to do nacechowanej stylistyką retro księżycowej scenerii, a utrzymanie plansz w zimnych, niebieskich barwach jeszcze mocniej podkreśla melancholijną, choć nie do końca smutną wymowę tej historii.
Mooncop Toma Gaulda to komiks prosty, ale w żadnym wypadku nie można go określić banalnym. Jest to przemyślana i konsekwentnie zrealizowana, uniwersalna wizja, w której ważniejsze od samej akcji jest skłonienie czytelnika do refleksji.