Czas wyjść ze świątyni i po łokcie zanurzyć ręce w brudzie, który niesie życie. Wyprawa wybrańców, poszukujących ratunku dla swego ludu została zdradzona. Tylko troje przeżyło, dzięki pomocy bogini Nefem. Troje dzieciaków, mierzących się w bezludnych lasach i dzikich górach z niebezpieczeństwami, jakich nawet kapłani nie są w stanie przewidzieć. Cała nadzieja w tym, że Tańcząca w Deszczu nigdy nie wysyła nikogo na śmierć. Oby wybrańcy pamiętali, że trzeba ufać w pomoc bogów, ale nie liczyć na cuda. Wytężać własne siły. Oby pamiętał o tym Ash, który nie może zrobić nic, by pomóc bratu i dziewczynie, którą pokochał. Może jednak zmierzyć się z własnym losem, który powoli odkrywa przed nim kolejne tajemnice. Nadchodzi czas decyzji, które rzucą swój cień daleko poza terytorium Tess.
Premiera (Świat)
17 maja 2024Premiera (Polska)
17 maja 2024Liczba stron
384Autor:
Andrzej PilipiukGatunek:
FantasyWydawca:
Polska: Fabryka Słów
Najnowsza recenzja redakcji
Andrzej Pilipiuk nieźle radzi sobie w swoim uniwersum fantasy, choć momentami bywa – przepraszamy zagorzałych miłośników autora! – nudnawo.
Świat wygląda na spójny i bazuje na klarownych zasadach, mocno nawiązujących do przeszłych tragicznych wydarzeń z historii i ich obecnych konsekwencjach. Na dobrą sprawę można by nazwać ów cykl postapokaliptycznym. Społeczność, w której wychowują się młodzi bohaterowie (bo to ewidentnie książki skrojone pod młodego czytelnika), stara się jak najlepiej korzystać z okruchów wiedzy i artefaktów z przeszłości. Na nowo odbudowuje cywilizację w nadmorskim porcie Tess i próbuje dogadywać się z innymi, ciut bardziej dzikimi plemionami, jak choćby Brązowe Koszule, z których pochodzi mała dzikuska Tyra, marzącą o zostaniu fryzjerką, choć to profesja mało praktyczna. Jednak na przeszkodzie w porozumieniu z innymi ludami stają światopoglądy nie do pogodzenia. Zaiste, trudno dogadać się z kimś, kogo głównym celem jest mordowanie i zniewolenie, jak w przypadku nieco tajemniczych, ale posiadających całkiem rozległą siatkę szpiegowską (i zbrodniczą) Węży.
Istotnym i nadającym sporo koloru i smaku aspektem powieści z cyklu rozpoczętego od Przetainy pozostają wierzenia ludu rodziny Asta i jego brata, Dave’a, w tym bogini Nefem, zwanej Kociogłową lub Tańczącą w Deszczu, która jest postacią opiekuńczą, lecz niejednoznaczną, czasami angażującą się w bieg spraw nadzwyczaj osobiście.
Jako że Okiść (spieszę z wyjaśnieniem, że słowo to oznacza pokrycie koron drzew śniegiem, które łamią się pod jego ciężarem, a poprzedni tytuł cyklu, czyli Przetaina, to pojęcie oznaczające miejsce, na którym lód lub śnieg przetajał aż do ziemi) jest drugą częścią cyklu, siłą rzeczy przygody bohaterów trwają. Przez większość powieści rozgrywają się w dwóch osobnych wątkach i z punktu widzenia dwóch różnych bohaterów – braci Dave’a i Asta. Trójka młodziutkich wybrańców, którzy ruszyli na wyprawę dla ocalenia przyszłości własnego ludu, w tym Dave i Ana (ucząca się na kapłankę ukochana Dave’a), zmaga się z przeciwnościami losu w górach, tymczasem Ast, który pozostał w mieście i najbardziej tęskni za trzecią z wybrańców, dzikuską Tyrą, pomaga rodzinie i arcykapłanowi odnaleźć odpowiedzi na trudne pytania i przygotować się na najazd Węży, o ile w ogóle miałoby do niego dojść. Chociaż nietrudno zgadnąć, że raczej, prędzej czy później, dojdzie.
Trzeba przyznać, że akcja toczy się raczej niespiesznie (nie licząc sporego rozpędu pod koniec), co ma swój urok. Skąd więc mój początkowy zarzut o lekkie przynudzanie? Na polecajce na okładce możemy przeczytać, że „z tej opowieści nauczycie się więcej, niż ze szkolnych podręczników”. Nie do końca mamy tu do czynienia z historią naszego świata, za to szczegółowych opisów ubrań, budowy domów, sprzętów, uzbrojenia, podróży itp. itd. dostaniemy dostatek, a nawet nadmiar. Ponoć diabeł tkwi w szczegółach, a Andrzej Pilipiuk słynie ze swojego zamiłowania do historyczno-użytkowych detali i pochwały dla prac rąk własnych. Jednak prawdopodobnie bez kilku z tych opisów można byłoby się obejść, bez straty dla fabuły powieści – jakby nie było – młodzieżowej. Za to miłym dodatkiem, tak samo jak w przypadku pierwszej części cyklu Przetainy, są czarno-białe, nieco komiksowe ilustracje i ozdobniki początków rozdziałów autorstwa Pawła Zaręby, a także naprawdę znakomita grafika okładkowa opracowana przez Piotra Cieślińskiego. Fabryka Słów, podobnie jak autor, także dba o detale swoich wydań. Miejmy nadzieję, że pojawią się również w trzeciej, a może i kolejnych (Andrzej Pilipiuk miewa rozmach, w końcu bycie Wielkim Grafomanem polskiej fantastyki zobowiązuje) częściach.