Wspólnota międzygwiezdnego imperium ludzkości znajduje się na krawędzi rozpadu. Nurt, pozawymiarowy tunel, który umożliwia podróże między systemami gwiezdnymi, zanika, sprawiając, że kolonie ludzi zostaną pozostawione same sobie. Znikający Nurt może sprawić, że zniknie również cała ludzkość… Chyba że zostaną przedsięwzięte naprawdę desperackie środki. Imperoks Grayland II, przywódczyni Wspólnoty, jest gotowa zastosować te środki i tym samym zapewnić miliardom ludzi życie. Jednak nic nigdy nie jest takie proste. Przeciwko niej stają ci, którzy uważają rozpad Nurtu za mit. Albo za okazję, która da im szansę na zdobycie władzy. Podczas gdy Grayland przygotowuje się na katastrofę, inni szykują się do wojny domowej, która zostanie stoczona w komnatach władców, na rynkach handlowych, ołtarzach kultu oraz pomiędzy okrętami kosmicznymi i na polach bitew. Imperoks oraz jej sojusznicy są sprytni i mają potężne zasoby, ale nie inaczej ma się sprawa z ich przeciwnikami. W tym starciu o władzę zostanie wciągnięta cała ludzkość.
Premiera (Świat)
13 maja 2020Premiera (Polska)
13 maja 2020ISBN
978-83-8178-305-7Polskie tłumaczenie
Paweł GrysztarLiczba stron
320Autor:
John ScalziGatunek:
Science fictionWydawca:
Polska: nieZwykłe
Najnowsza recenzja redakcji
Starożytni Rzymianie mieli swoje legendarne „Hannibal ante portas!”, będące ostrzeżeniem nadchodzącego nieuchronnie niebezpieczeństwa. Ale Hannibal był wrogiem namacalnym, miał na swoim koncie już zwycięstwa nad wojowniczym ludem z Italii. To, jak zagrażał istnieniu Rzymu, dało się odczuć. A co, jeśli zagrożenie nie jest tak widoczne, a na dodatek rozciągnięte na kilka lat? Imperium w płomieniach Jonha Scalziego kontynuuje wątek potencjalnego upadku wspaniałego imperium, rozciągającego się na niezliczonych stacjach kosmicznych, zależnych od siebie – ale przede wszystkim zarządzanego przez obrzydliwie bogate i ambitne rody. Jak poradzić sobie z tym całym bałaganem?
Drugi tom w zasadzie podejmuje wątki rozpoczęte w Upadającym imperium - Nurt, niezwykła sieć tuneli czasoprzestrzennych łączących przypadkowe punkty w galaktyce, destabilizuje się i zaczyna zanikać. Ale nie wszyscy jeszcze w to wierzą, wypierają taką możliwość – dlaczego coś, co dotąd było tak stabilne i przyczyniło się do rozwoju wspaniałej Wspólnoty, miałoby nagle przestać istnieć? Niby w przeszłości były precedensy, jednak obecnie mało kto o nich pamiętał. Dlatego Emperoks Grayland II sięga po ostateczną broń władców – ogłasza proroctwo. Nagle wszystkie siły w imperium, które w jakikolwiek sposób chciałyby zdobyć więcej władzy, lub nawet spróbować przejąć tron, zdecydowały się na ruchy, które miały doprowadzić do upadku obecnej władczyni. Czy rozpad Nurtu kogokolwiek interesował? Oczywiście, że nie, przecież powyżej pewnego poziomu liczy się wyłącznie prestiż, arystokrata nie założy, że może mu się stać jakakolwiek krzywda.
Ten tom jest wręcz wypchany intrygami mającymi zrzucić Grayland z tronu. Trzeba przyznać, że nie są to rozważania zbyt skomplikowane, plany są dość proste, a zwroty akcji raczej przewidywalne. Ale sam fakt, że autor skupił się na tym, jak potencjalny armagedon skatalizował wojny między frakcjami, wskazuje na jego brak zaufania do możnych tego świata w obliczu potężnych kryzysów. Zamiast skupić się na przeciwdziałaniu skutkom rozpadu Nurtu, zajmowanie się przewrotami pałacowymi świadczy o bardzo niskich pobudkach. Na ile przekłada się to na obecną sytuację związaną ze zmianami klimatycznymi oraz pandemią, każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Na szczęście autor zostawił trochę miejsca na wątki związane typowo z badaniami Nurtu, co zaowocowało ciekawymi spotkaniami i przyniosło trochę odpowiedzi odnośnie początków Wspólnoty – ale równie dużo pytań. Również mit założycielski Wspólnoty jest na początku rozwiewany, ale tym bardziej czytelnik zostaje z pytaniami dotyczącymi zarówno natury Nurtu, jak i przyczyn powstania imperium w takiej, a nie innej formie.
Imperium w płomieniach nie jest ciężką lekturą, wręcz przeciwnie, autor skupia się na akcji i dialogach, darując sobie częstokroć opisy. Czasem trudno uwierzyć, że tyle wydarzeń zmieściło się na 300 stronach, ale z drugiej strony większość wątków nie jest zbyt skomplikowana. To przyjemna lektura i interesująca kontynuacja dotycząca końca pewnej epoki. Z niecierpliwością czekam na ostatni tom, bo naprawdę ciekawa jestem, jak cala historia została zamknięta.