Świat zmierza ku zagładzie. Bliźnięta Apokalipsy chcą zabrać do swojej Arki wszystkich mutantów i przewieźć ich na inną planetę. Twierdzą, że dzięki temu wszyscy będą zadowoleni, ale z pewnością coś knują. Czy grupie Avengers – mocno podzielonej po wcześniejszych kłótniach – uda się pokrzyżować te plany? Czy z pomocą wszystkich superbohaterów świata są w stanie powstrzymać zniszczenie naszej planety? Dotąd się udawało, ale kiedyś w końcu muszą natrafić na silniejszego przeciwnika...
Premiera (Świat)
9 lutego 2014Premiera (Polska)
15 lutego 2017Polskie tłumaczenie
Jacek DrewnowskiLiczba stron
132Autor:
Daniel Acuna, Salvador Larroca (2) więcejKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Jak chyba każdy komiksowy złoczyńca, również Bliźnięta Apokalipsy realizują przesadnie skomplikowany plan. Otóż z pomocą Jarnbjorna, topora Thora, zabili Celestianina, czym ściągają na Ziemię gniew tych kosmicznych gigantów, a wszystko w celu wywarcia zemsty na wychowującym ich Kangu, podróżniku w czasie. Ponieważ jednak sami są mutantami, postanowili wpierw zabrać z Ziemi swoich braci i siostry, co uczynić chcą z pomocą Scarlett Witch, która miałaby wypowiedzieć zaklęcie, czerpiąc z mocy Wonder Mana.
Proste, prawda?
W sumie sprowadza się to do tego, że herosi stają przed wyjątkowo trudnym zadaniem, bo czas godni (Scarlett Witch pracuje nad zaklęciem, a kat Celestian już zbliża się do Ziemi), a wrogowie są potężni – Bliźnięta wspomagają ożywieni Sentry, Grim Reaper, Daken i Banshee, czyli upiorne wersje tych postaci. Fabuła to w zasadzie kolejne pojedynki z nimi, prowadzące do starcia z ich szefami.
Ciekawe jest to, że w Uncanny Avengers Volume 3: Ragnarok Now rzeczone starcia to nie kolejne mordobicia bez konsekwencji, ale bardzo krwawe pojedynki, niekiedy z „grobowymi” skutkami. Zresztą, sam tytuł zdradza już nam, że w tym konkretnym albumie wesoło nie będzie. I faktycznie, panuje raczej poczucie beznadziei, bohaterowie zaś są poobijani i okrwawieni (Swoją drogą, można iść o zakład, że w kolejnym albumie zacznie się wielkie odkręcanie tego, co pokazano w Czasie…, bo bez takiego „sprzątania” uniwersum Marvela zachwiałoby się w posadach.).
Szkoda więc tym bardziej, że ta momentami zaskakująca, a nieustanie dynamiczna opowieść jest tak fatalnie napisania. Mnóstwo tu teatralnych przemówień, roztrząsania sporów, związków i fochów rodem z telenowel. Chęć pokazania wielu walk i efektownych wybuchów rzutuje zaś na konstrukcję – cały album to sekwencja szarpanych przeskoków między kolejnymi mordobiciami. Bliźnięta natomiast… to złoczyńcy tak sztampowi i irytujący, tak napuszeni i kochający pompatyczne przemowy, że sprawiają wrażenie, jakby urwali się z komiksu z lat 60.
Mamy więc w Uncanny Avengers #03: Czas na Ragnarok klasyczny przykład źle poprowadzonej historii z grupą herosów, gdzie efekciarskość i gonienie za rozmachem wpływa negatywnie na fabułę, niepotrzebnie ją rozbijając i redukując w zasadzie do sekwencji pojedynków.