Dwa nowe odcinki Alienisty są wyjątkowo dobre i wciągające jak na ten serial. A to dlatego, że skupiamy się na śledztwie, które krąży tylko wokół szpitala położniczego. Dzięki temu historia jest mniej chaotyczna, a dodatkowo wszystkie ślady i dowody zebrane przez naszą drużynę śledczych są za każdym razem podsumowywane i analizowane we wspólnym gronie. Twórcy dobrze to sobie wymyślili, aby widzowie nie poczuli się zagubieni, kiedy fabuła tak pędzi w zawrotnym tempie. Ponadto dużą rolę w śledztwie odgrywa Sara. Właściwie to ona stała się najważniejszą postacią w serialu, nawet przyćmiewając tytułowego alienistę. Ale to dobrze, ponieważ w drugim sezonie śledztwo kręci się wokół kobiet i dzieci, więc wydaje się to naturalne, że to właśnie ona wychodzi przed szereg i mocniej angażuje się w sprawę. Poza tym, gdy tylko Dakota Fanning nie stara się przesadnie deklamować swoich wypowiedzi, to jej bohaterka staje się bardziej ludzka i wzbudza sympatię. Wtedy też jeszcze lepiej śledzi się jej poczynania.  Podczas tych dwóch odcinków twórcy również zgrabnie żonglowali podejrzeniami między przełożoną pielęgniarek, Colleen i Libby. Nie zabrakło psychologicznych, alienistycznych analiz, które bohaterowie dopasowywali do podejrzanych o porwanie kobiet. A emocji śledztwu dodawała Bitsy, która szpiegowała w szpitalu, co jest takim typowym elementem seriali kryminalnych. Jednak poziom napięcia nie dorównał temu z pierwszego sezonu, gdy to Stevie pomagał przy sprawie w podobnym sposób. W każdym razie twórcy osiągnęli zamierzony efekt, aby najpierw odciągnąć uwagę widzów od Libby, żeby następnie zaskoczyć dramatyczną prawdą. W rezultacie końcówka czwartego odcinka tak emocjonowała. Z jednej strony oglądaliśmy, jak bohaterowie odkrywają, kim jest porywaczka, w czym pomogła señora Linares. A z drugiej strony Bitsy wpadła po uszy w niebezpieczną sytuację, gdy zaatakowała ją Libby. Jej życie zawisło na włosku. Twórcy świetnie to zmontowali, a muzyka podsycała podekscytowanie. Do tego jeszcze krwawe i brutalne spotkanie Libby z przełożoną pielęgniarek wyjawiło, z jakim przebiegłym potworem ekipa współpracowała. Rosy McEwen jest fantastyczna w tej roli, a jej postać budzi strach. Dzięki temu czwarty epizod można ocenić jako najlepszy w historii serialu.
fot. materiały prasowe/TNT
+3 więcej
Choć w Alieniście widzieliśmy już sporo metod śledczych, które wykorzystują postacie w poszukiwaniach śladów i tropów, to wciąż pojawiają się też kolejne. Z fascynacją można oglądać, jak Isaacsonowie korzystają z mikroskopu i wirówki laboratoryjnej, kiedy technologia w tamtych czasach jeszcze nie była bardzo rozwinięta. Poza tym Laszlo także mógł się wykazać, wykorzystując hipnozę na pani Linares. To akurat wyszło raczej przeciętnie, bo tylko wzbudzało ciekawość, co odkryją i nic poza tym. Jak zwykle w Alieniście imponują kostiumy, na które mogliśmy się napatrzeć podczas balu. Ten wątek zajął dużą część odcinka, więc było dużo czasu, aby docenić kunszt strojów, makijaży i samej scenografii. Jednak ważniejsze było to, że poświęcono też sporo uwagi postaci Johna i jego relacjom z Hearstem, co jest całkiem interesujące. Dzięki temu możemy obserwować życie elit oraz obyczaje panujące w końcówce XIX wieku. Co nawet zabawnie komentował Kreizler, który niespodziewanie odnalazł bratnią duszę w postaci Karen Stratton. Alienistka zaintrygowała na tyle, aby widzowie zapragnęli zobaczyć ją jeszcze raz na ekranie, co na pewno wzbogaci serial o świeże psychologiczne spojrzenie na sprawę. Warto też wspomnieć, że w tym sezonie twórcy trochę bardziej dbają o głównych bohaterów. Podczas wieczoru kawalerskiego Moore’a w końcu można był poczuć, że łączy ich wszystkich przyjaźń, a nie tylko śledztwo. Alienista jest mroczny, ale te wspólne obrazki rozluźnionego teamu wniosły nieco pozytywnej energii do serialu. Nawet scena, gdy Sara i John wyjaśnili sobie prywatne sprawy i nieporozumienia, niosła ten niezły ładunek emocjonalny. Aktorzy doskonale oddali w niej uczucie, dzięki czemu nie wypadła sztucznie, co notorycznie zdarzało się w pierwszym sezonie. Dopiero teraz ten romansowy wątek nabrał odpowiedniego kształtu i prawdziwości. Dwa najnowsze odcinki Alienisty były dynamiczne, co akurat nie dziwi w tym serialu. Natomiast twórcy na tyle dobrze prowadzą fabułę, że widzowi się nie gubią natłokiem informacji i postaci. Szkoda, że aspekt psychologiczny pozostaje w tle śledztwa, ale powinien zaistnieć w większej skali w kolejnych epizodach ze względu na postać demonicznej Libby. A pewnie czeka nas jeszcze niejeden zwrot akcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj