Atypowy to taki audiowizualny, pozbawiony pustych kalorii ekwiwalent gorącego kakałka, polanego bitą śmietaną i jeszcze posypanego tymi kolorowymi cukiereczkami. W atypowym świecie nie ma ludzi złych, tylko jeszcze nie zrehabilitowani dobrzy. Każdy sezon kończę podniesiony na duchu i przepełniony miłością. Tym brutalniejsze staje się opuszczenie amerykańskiego przedmieścia (jest coś bardziej sielskiego na tym świecie niż suburbia z amerykańskich filmów?) I zderzenie z szarą codziennością oraz wszechogarniającą znieczulicą. Ludzie dosłownie odwracają wzrok na widok kogoś, kto potrzebuje ich pomocy. W dużych polskich miastach bardziej czuć świat przedstawiony w Jokerze niż tę sielankę z Atypowego. Trzeci sezon nie zawodzi, aplikując widowni dawkę tej samej substancji, za którą mogliśmy zatęsknić przez ostatni rok. I oby ta coroczna terapia trwała w najlepsze, jak najdłużej. Przypadł mi zaszczyt recenzowania dwóch poprzednich transzy Atypowego. Oceniłem je wysoko, właściwie najwyżej jak się da. Chwaliłem ten serial za dostarczanie wartościowej rozrywki. O trzecim sezonie mógłbym powiedzieć dokładnie to samo, bo serial kontynuuje tę samą historię na dokładnie tym samym poziomie i za pomocą tych samych narzędzi. Niby super, bo fani tacy jak ja dostaną więcej tego samego. Z drugiej strony, to trochę rozczarowuje. W związku ze zmianami, które obiecywał finał poprzedniego sezonu, liczyłem na zmiany, które każą Samowi odnaleźć się w zupełnie nowych okolicznościach, zdała od swojej ciasnej strefy bezpieczeństwa. To brzmiało ekscytująco i nie mogłem się doczekać, aż będę mu w tym towarzyszył. I rzeczywiście, na samym początku Sam trafia na uniwersytecki kampus, poznaje nowych ludzi i ma okazję przeżyć ten mityczny, wspominany zresztą w serialu, świeży start. Co więcej, Sam stwierdza, że przeprowadzi się do akademika i uniezależni się od pieczy swoich rodziców.
fot. Netflix
Gdzie tam! Płonne były moje nadzieje. Okazało się, że wątek studiów był zmianą kosmetyczną, sumarycznie nieważną dla losów głównego bohatera. Współlokator Sama, dobroduszny zawodnik lacrosse, znika tak szybko, jak się pojawił. Zamiast tego Sam przez większość czasu przebywa wśród tych samych ludzi, z którymi bujał się do tej pory, a wątek studiowania równie dobrze można by było podmienić na wątek nauki w liceum. Szkoda, bo mocnymi punktami poprzednich sezonów były momenty, gdzie bohater ze spektrum autyzmu przeżywał kolejny przełom. W tym sezonie Sam nie rozwinął się jako postać i raczej bazował na tym, czego nauczył się do tej pory. Zresztą odmiana autyzmu, z jaką żyje Sam, jest mocno telewizyjna i delikatna, raczej sprowadza się do uroczych przywar niż do poważnych konsekwencji, przez które życie z autykami bywa wyjątkowo trudne i wykańczające emocjonalnie. Z sezonu na sezon Sam zdaje się być coraz mniej atypowy. Oczywiście, stosunkowo lekka forma autyzmu, jaką obserwujemy u Sama, jest tak prawdziwa jak każda inna, ale w tym serialu życzyłbym sobie bohaterów z poważniejszymi objawami. Tym bardziej, że było na to miejsce, w obsadzie znajdują się przecież aktorzy ze spektrum. Niestety, w trzecim sezonie stali się figurantami, niewnoszącymi do narracji kompletnie nic ponad swoją obecność. Nie spodziewałem się, że najważniejszym wątkiem tego rozdziału w historii Sama, generującym najwięcej emocji, będzie jego przyjaźń z Zahidem. Nawet związek z Peige nie dostał tyle czasu ekranowego. Po prostu, fakt, że Sam ma nadpobudliwą dziewczynę stał się gruntownym elementem serialu i scenarzyści nie zechcieli w nim gmatwać. Za to Zahid z sezonu na sezon rozwija się jako postać i tym razem mogliśmy zobaczyć go w zupełnie nowym kontekście. Młodsza siostra Sama na koniec drugiego sezonu odkryła, że do swojej szkolnej rywalki czuje coś więcej. Sprawa była o tyle skomplikowana, że dziewczyna już ma chłopaka, który jest laureatem orderu najpoczciwszej istoty ludzkiej w historii telewizji. Sytuacja rodziła trudne, emocjonalne dylematy. Wątek tego trójkąta postaci rozgrywa się tak subtelnie, jak to tylko możliwe. Świetnie, że każde z trojga przeżywa tę sytuację na swój sposób. Nastolatkowie popełniają błędy, bywają wobec siebie przykrzy, ale w tym wszystkim pozostają rozczulający i trudno młodzieży nie kibicować. Między Bogiem a prawdą, wątek Casey wciągnął mnie bardziej, niż ten zdawać by się mogło bardziej prominentny segment studiującego Sama. Podsumowując moją recenzję, możecie sobie pomyśleć, że trochę sobie ponarzekałem. Spójrzcie na to w ten sposób. Jak kogoś kochasz, to życzysz mu jak najlepiej i jesteś wobec niego trochę bardziej krytyczny. Pozostaję ślepo zapatrzonym szalikowcem Atypowego, ale życzyłbym sobie i serialowi, żeby z każdym sezonem prezentował jakąś nową jakość. Finał trzeciej serii rozbudza we mnie oczekiwania, że ta hipotetyczna czwarta być może da mi to, czego nie znalazłem tym razem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj