"Człowiek, który się śmieje" opowiada o 1. spotkaniu Batmana ze zbiegłym z Arkham Asylum szaleńcem zwanym Jokerem. Historia przedstawia dosłowne początki działalności szaleńczego klauna, kładąc przy tym podwaliny pod całe uniwersum Mrocznego Rycerza – zarysowuje postać młodego kapitana Gordona, sposób walki z obłąkanymi przestępcami, a także rozwój mitologii związanej z postacią człowieka-nietoperza. Sam Joker przedstawiony jest w iście klasyczny sposób, przywodzący na myśl rolę Jacka Nicholsona z filmu Batman Tima Burtona; jest równie demoniczny co postać Nicholsona, a przy tym kierują nim niemal te same motywy. Jednak Joker według Brubakera jest postacią znacznie bardziej komiczną niż dramatyczną, a nawet zdarza się, że jego improwizowane żarty niekiedy śmieszą. Batman na kartach komiksu to początkujący detektyw i obrońca miasta Gotham, jednak jeszcze nie do końca świadom tego, z czym będzie musiał się zmierzyć.

"Człowiek, który się śmieje" to historia nieskomplikowana, jednak stworzona na filarach na tyle dobrze nakreślonych postacie, że pomimo delikatnej przewidywalności wciąż świetnie się ją czyta. Względnie proste i mroczne, przy tym obfitujące w duże pokłady cienia rysunki pozwalają należycie wczuć się w całe opowiadanie i dać się ponieść historii, którą opowiadają twórcy.

[image-browser playlist="583951" suggest=""]

"Z drewna zrobiony" to historia dziejąca się pod koniec lat 90., w których echem odbija się zbrodnia popełniona blisko 40 lat wcześniej, kiedy nad miastem swoją opiekę roztaczał pierwszy Green Lantern, Alan Scott. Opowiadanie jest przyziemne i traktuje o dziedzicznych kompleksach; o zjawisku, które najłatwiej byłoby opisać jako genetyczne szaleństwo (jednak bez obecności Jokera). Śledztwo w sprawie tajemniczych morderstw prowadzone jest na 2 płaszczyznach – z 1 strony sprawę badają Green Lantern oraz Batman, zaś na ziemi za kolejnymi poszlakami i przeczuciami podąża emerytowany komisarz Gordon. Jest to bardzo ciekawy zabieg, który wypada całkiem wiarygodnie (poza samym zakończeniem). W komiksie występuje także Oracle, jednak jest ona wprowadzona bardziej od strony Gordona, aby pokazać, jaką przemianę przeszedł na przestrzeni lat – jak się zmienił i co utracił. Cała historia, choć znacznie słabsza niż "Człowiek, który się śmieje", pokazuje, jaką drogę Mroczny Rycerz przebył w procesie kształtowania siebie jako superbohatera niemal równego Green Lanternowi. Batman postrzegany jest w Gotham jako tajemniczy i niemal mityczny mściciel będący wszechobecnym postrachem, Green Lantern jest zaś honorowym obywatelem miasta, na którego cześć postawiony został pomnik. Ciekawe jest zderzenie tych 2 światów, zwłaszcza na płaszczyźnie superbohaterskiej, za którą Scott widocznie tęskni, oraz tej pozbawionej łopoczących peleryn, w której Wayne okazuje się nieomylnym i arcybystrym detektywem.

Niestety wrażenie zupełnie psują rysunki Patricka Zirchera oraz kolory Jasona Wrighta, przez które można poczuć się, jakby czytało się obrazkową telenowelę. Na szczęście niesmak estetyczny po lekturze tej historii z łatwością złagodzą nieco karykaturalne okładki Tima Sale’a, sygnujące każdy kolejny rozdział.

Czytaj także: Co czytać latem?

Batman. Człowiek, który się śmieje łączy w sobie 2 zamknięte opowiadania, które chronologicznie oddziela długi okres, jednak we wspólnym zestawieniu tworzą klamrę oraz ciekawy komentarz na temat rozwoju postaci Mrocznego Rycerza, dzięki czemu cały komiks wydaje się być spójny i warty przeczytania.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj