Czarodzieje: Opowieści z Arkadii to kolejna odsłona animowanego świata, która tym razem skupia się na magii. Łowcy trolli i 3 nie z tej ziemi dały kawał dobrej rozrywki. Jak jest tym razem? Recenzja zawiera trochę spoilerów z sezonu.
Czarodzieje: Opowieści z Arkadii rozgrywają się po wydarzeniach z seriali
Łowcy trolli: Opowieści z Arkadii oraz
3 nie z tej ziemi: Opowieści z Arkadii . Aby dobrze odebrać nowy serial, istotna jest wiedza z poprzednich dwóch, aczkolwiek najbardziej odwołuje się on do
Łowców trolli, a wydarzenia z historii o kosmitach są zaledwie wspomniane w kilku scenach. Fabuła jednak została tak skonstruowana, by nie miało to większego znaczenia, więc jeśli nie oglądaliście poprzednich, szybko połapiecie się w bieżącej opowieści. Problemem może być fakt, że w dużej mierze związana jest ona z podróżami w czasie i na tym fundamencie są oparte nawiązania. Fan będzie znać momenty historii, do których się odwołują, więc inaczej odbierze wagę wydarzeń i drobne detale wprowadzające dużo zamieszania. W końcu ważnym celem jest zapobiegnięcie zmianom w historii. Do tego są istotne relacje pomiędzy znanymi wszystkim postaciami.
Trudno narzekać na nudę w tym serialu, bo szybko jesteśmy wrzucani w wir akcji. Tajemniczy rycerz z demonami oraz dwóch mitycznych magów chcących zmienić świat to godni przeciwnicy, którzy udowadniają, że Merlin, Douxie i ich kompania są z góry na przegranej pozycji. Ba, cały początek jest niezwykle widowiskowy i pokazuje fantastyczne pomysły w postaci powietrznej bitwy latających zamków, efektowne czary i cały ten chaos doprowadzający do skoku w przeszłość. Szybko się okazuje, że obiecujący początek to zaledwie przedsmak dobrego serialu.
Wydarzenia w przeszłości pozwoliły ustawić ciekawą grupę bohaterów. Mamy więc Douxiego, jego kota lub smoka Archiego, Jima, Claire Nuñez i oczywiście Steve'a Palchuka. To ten ostatni staje się elementem humorystycznym serialu, który kontynuuje podejście twórców do postaci z poprzedniej serii. Często panikuje, krzyczy, zachowuje się dziwacznie, irracjonalnie, ale to z czasem się zmienia.
Czarodzieje zostali wykorzystani do rozwoju tego bohatera w sposób spektakularny i zaskakujący. Z komediowego błazna przeobraża się w kogoś o sercu rycerzy, który dojrzewa pod okiem samego Lancelota i staje się bardziej wojowniczy niż kiedykolwiek. Im bliżej końca, tym Palchuk coraz pozytywniej zaskakuje, bo dostrzegamy jak procentuje praca nad tym bohaterem. Jeden z mocniejszych akcentów serialu.
Sercem historii jest natomiast relacja Douxiego z Merlinem, która początkowo jest przedstawiana jako mistrz-uczeń, ale z czasem nabiera głębi, sensu i emocji. Poznajemy ich więź, początki i zdajemy sobie sprawę, że Merlin jest bardziej jego surowym, ale na swój sposób kochającym przybranym ojcem. Okazywał swoje uczucia tak, jak potrafił, ale daleko mu było do ideału. Dzięki temu jednak Merlin stał się bardziej ludzki, a jego relacja z Douxiem jest bardziej autentyczna. To jednak trochę zadziałało jak miecz obosieczny, bo twórcy siłą rzeczy musieli skupić historię na Douxiem i reszcie drużyny, więc w tym równaniu Merlin musiał być postacią drugoplanową. Aby to wymusić, podjęli się kilku dość wątpliwej jakości zabiegów, które sprawiają, że w pierwszej połowie serialu Merlin staje się dziwnie irytujący i nierozważny. Coś, co nie pasuje do postaci, którą mogliśmy sobie wyobrazić po poprzednich serialach.
Ta opowieść mocno jest osadzona w klimacie fantasy, więc przenosząc bohaterów do legendarnego Camelot z czasów króla Artura, scenarzyści stworzyli sobie szansę pokazanie czegoś inaczej. Jakże zaskakujące jest odwrócenie ról, gdy Morgana z przeszłości nie jest szaloną wiedźmą, jaką poznaliśmy w poprzednich serialach, tylko dobrotliwą czarodziejką chcącą uratować magiczne stworzenia przed... złym królem Arturem. To pokazanie znanych postaci w innym świetle od razu zbija z tropu i wszelkie budowane oczekiwania trzeba odłożyć na półkę, bo historia jest prowadzona w innym kierunku. Relacja Artura z Morganą staje się więc jednym z fabularnych kluczy, pokazującym emocje, ludzkie, moralne dylematy i obdarcie legend z całunu perfekcyjności. Nie są idealni, popełniają błędy, które mają duże i kilkakrotnie zaskakujące konsekwencje. Pomimo ingerencji Merlina i Douxiego, a to mocny akcent tego serialu. Nie brak w nim twistów, które choć są dobre, w pewnym momencie da się je przewidzieć.
Jak to w historiach o podróży w czasie, nie brak spotkań z bohaterami, których znamy, a którzy jeszcze nie poznali swoich przyjaciół. A przede wszystkim w tej konwencji wykorzystano szansę na stworzenie atmosfery przygody, akcji i tego wszystkiego, co sprawia, że od razu chcemy odpalić kolejny odcinek. Choćby legendarna bitwa z siłami złych trolli, o której przecież słyszeliśmy. Pokazano ją w pełni z niezłym rozmachem, zaskakującym rozwiązaniami i motywem niczym z filmu
Władca Pierścieni: Powrót Króla. To w tym momencie czujemy, że stawka tej historii jest wysoka, a pożegnania niektórych postaci zaskakują, bo jednak to wciąż serial animowany, więc trudno oczekiwać śmierci po stronie dobra. A ta następuje i dodaje temu kolorytu, emocji i przede wszystkim nadaje znaczenie wydarzeniom.
Oczywiście końcowa część serialu wraca do teraźniejszości, w której mamy kontynuację starcia z mitycznymi magami, w którym ważą się losy ważnych dla fanów bohaterów. Jest widowiskowo, emocjonująco i przede wszystkim z dobrym naciskiem na rozwój centralnego bohatera w osobie Douxiego. To on w trakcie tej historii z ucznia staje się potężnym czarnoksiężnikiem. Kolejna świetna ewolucja bohatera.
Czarodzieje: Opowieści z Arkadii to kapitalny, rozrywkowy, zabawny serial przygodowy w klimacie fantasy, który jest godną kontynuacją poprzednich dwóch. Otwarcie zakończenie pokazuje, że kontynuacja w zapowiedzianym filmie może być iście epicka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h