Diluvion – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 2 lutego 2017Gra studia Arachnid Games to całkiem udana produkcja, chociaż nie obyło się tutaj bez pewnych niedoskonałości i irytujących rozwiązań.
Gra studia Arachnid Games to całkiem udana produkcja, chociaż nie obyło się tutaj bez pewnych niedoskonałości i irytujących rozwiązań.
Historia opowiedziana w Diluvion to jedna z najmocniejszych stron tej gry. Świat został zalany wodą, zaś jej powierzchnie pokrywa gruba, lodowa skorupa. Sytuacja nie jest jednak zupełnie beznadziejna – legendy mówią o tajemniczym artefakcie na dnie oceanu, który pozwoli uratować ludzkość. W głębinach, w ośrodkach badawczych i prowizorycznych miasteczkach żyją ocaleńcy, a wśród nich śmiałkowie, którzy starają się dotrzeć do tajemniczego przedmiotu i odmienić swój los. Jednym z takich śmiałków jest główny bohater, w którego wcielają się gracze.
Na początku czeka nas wybór jednej z trzech łodzi podwodnych, które różnią się statystykami, takimi jak zwrotność czy siła ognia. Krótko po podjęciu tej decyzji jesteśmy rzucani na głęboką wodę – zarówno metaforycznie, jak i dosłownie. Początek jest bowiem trudny, a Diluvion tłumaczy nam stosunkowo niewiele. Pierwszych kilkanaście minut walczymy nie tyle z przeciwnikami, co ze sterowaniem i pracą kamery. Oba te elementy trudno jednak nazwać zepsutymi – są po prostu specyficzne i wymagają przyzwyczajenia. Po kilku godzinach kierowanie moim okrętem przestało sprawiać jakiekolwiek problemy.
Trzon rozgrywki w Diluvion stanowi eksploracja głębin. Pływamy więc od punktu do punktu, wykonujemy kolejne zadania, a także zwiedzamy różne lokacje, w których spotykamy postacie niezależne, a także pomocne przedmioty. Ciekawym pomysłem, przynajmniej na papierze, jest również konieczność zarządzania załogą. Możemy rekrutować nowych członków i obsadzać nimi stanowiska w naszej łodzi podwodnej… i w zasadzie na tym całe to zarządzanie się kończy. Trudno nie odnieść wrażenia, że mogło to zostać rozwiązane dużo ciekawiej. Za przykład lepszej realizacji takiego pomysłu może posłużyć inna produkcja niezależna – FTL: Faster Than Light, gdzie strategiczne kontrolowanie załogi było kluczowym elementem, który decydował o sukcesie lub porażce.
Po macoszemu potraktowano też elementy survivalowe. Jako kapitan łodzi podwodnej musimy dbać o dwie rzeczy – żywność i butle z tlenem. Niestety szybko okazuje się, że walka o przetrwanie występuje tu jedynie przez pierwszych kilkanaście minut. Po tym czasie jesteśmy w stanie znaleźć lub kupić tyle żywności, że starczy nam na długo, zaś tlen uzupełnia się regularnie przy każdej wizycie w podwodnych budynkach.
W Diluvion nie brakuje też walki, jednak w większości przypadków nie stanowi ona wyzwania. Można tu natrafić na zaledwie 3-4 starcia, które rzeczywiście robią wrażenie, zapadają w pamięć i dają satysfakcję, gdy uda nam się przez nie przebrnąć. Cała reszta polega po prostu na jak najszybszym strzelaniu w przeciwnika i ewentualnym unikaniu ataków.
Ciekawie wypada natomiast oprawa wizualna, która łączy w sobie grafikę trójwymiarową i dwuwymiarową. 3D widoczne jest przez większość gry, czyli podczas eksploracji i walki, zaś 2D jest nam prezentowane podczas zwiedzania wnętrz budynków i miasteczek, a także zarządzania załogą naszej łodzi. Jest to ciekawe rozwiązanie, które urozmaica rozgrywkę, ale zostało to zrealizowane w sposób nieco nierówny – o ile trójwymiarowa oprawa może się podobać, o tyle 2D wygląda po prostu słabo – lokacje są do siebie bardzo podobne, a karykaturalne wizerunki spotykanych postaci wyglądają komicznie i kompletnie nie pasują do reszty.
Niestety, Diluvion nie obyło się bez kilku irytujących rozwiązań. Nie możemy zapisywać jej w dowolnym momencie, zamiast tego mamy punkty kontrolne, które aktywują się, gdy tylko do nich podpłyniemy. Oznacza to, że zapis może dokonać się nawet w trakcie walki lub w rzadkich sytuacjach, gdy kończą nam się życiodajne zasoby. Dość nietypowo potraktowano także mapę i nawigację – z jednej strony nie mamy tutaj typowych strzałek wskazujących kierunek, w którym mamy się udać, a typową, „papierową” mapę i kompas, ale deweloperzy mimo wszystko dodali sznur złotych rybek, który pokazuje nam drogę do celu. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy nie wiedzieli do końca, czy celują ze swoją produkcją w hardkorowych graczy, czy jednak woleliby, aby gra była przystępna dla każdego.
Nie da się ukryć, że grając w Diluvion, czujemy niewykorzystany potencjał, bo każdy element składowy gry (eksploracja, walka, survival) mógłby być dużo bardziej rozwinięty. Mimo tego produkcja Arachnid Games nadal sprawia sporo frajdy, a eksplorowanie głębin jest całkiem interesujące i jednocześnie w dziwny sposób relaksujące. Jeżeli przebrniecie przez nieco nieprzystępny początek i przymkniecie oko na kilka kontrowersyjnych rozwiązań, to gra może dać Wam około 12 godzin całkiem niezłej rozrywki.
PLUSY:
+ klimat,
+ ciekawa historia,
+ wciągająca eksploracja głębin,
+ interesujący pomysł,
+ oprawa graficzna (3D).
MINUSY:
- do sterowania trzeba przywyknąć,
- oprawa graficzna (2D),
- niewykorzystany potencjał zarządzania załogą i survivalu.
Źródło: fot. Arachnid Games
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat