Harry Langford zawsze był postacią, która wzbudzała sporo sympatii w tym serialu. Głównie dlatego, że twórcy Hawaii Five-0 wykorzystują go do bawienia się konwencją Jamesa Bonda. Nawet jakoś mocno nie nawiązują do przygód agenta 007, ale wystarczająco, by czuć to w klimacie i zachowaniu Harry'ego. Tak, by tworzyć odcinek w konwencji, która może się podobać. Zwłaszcza, że w tym przypadku mamy humorystyczny motyw dziewczyny królewskiej krwi, która ucieka bohaterom. Jest parę zabawnych scen dotyczących głodnego Steve'a, czy Danno będącego ekspertem od mody. To zawsze dobrze wychodzi w tym serialu. Samo śledztwo jest raczej oczywiste, bo wiemy, że koniec końców panna wpadnie w poważne tarapaty, a depczący jej po piętach bohaterowie ją uratują. To nie przeszkadza, bo każdy etap to zabawa twórców tą konwencją oraz relacją tych trzech bohaterów. Bonus w postaci informacji o tym, że Harry jest ojcem dziewczyny to tylko emocjonalne post scriptum, które ten serial bardzo dobrze prowadzi. To coś, co jest w DNA tej produkcji. Cieszy fakt, że Tani i Junior mogą współpracować z Lou. Zmiany dynamik pomiędzy bohaterami pozwalają na trochę świeżości i urozmaicenia. W tym przypadku Lou jako doświadczony mentor, a duet młodych jako uczące się młokosy. Sama sprawa okazała się interesująca i nie oparta na oklepanych zagraniach. Jest w tym sporo satysfakcji i zaangażowania, które w mało przewidywalnych wątkach jest potrzebne, by śledzić poczynania bohaterów. Być może kwestie przemocy domowej zostały tutaj wciśnięte na siłę, by podkreślić ważny komunikat społeczny, ale całość okazuje się nawet pomysłowa. Hawaii Five-0 tym razem niczego nie wniósł do głównej historii, ale dał sporą dawkę luźnej i zabawnej rozrywki na dobrym poziomie. Takim, jaki ten serial powinien cały czas utrzymywać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj