Pomysłowość i wyobraźnia twórców wylewa się w każdej sekundzie zabawy z "Little Big Planet 3". Obawy o zmianę studia, któremu powierzono prace nad trzecią częścią szmaciankowych przygód, okazały się być przesadzone. Gra jest wykonana w tradycyjny dla serii sposób – postacie biegające po ekranie są wykonane ze szmatek, tak samo jak cały świat i poziomy. "LBP3" może nie posiada grafiki wbijającej w ziemię, jest natomiast wykonane starannie, pomysłowo, rozkosznie i zabawnie.

Pomysłowość jest słowem kluczowym, które w kontekście tej gry będzie wracać jak bumerang, gdyż twórcom "Little Big Planet 3" odmówić jej nie można. Konstrukcja i design poziomów są zachwycające. Nasza kukiełka podczas swoich podróży będzie przemieszczać się nie tylko w sposób typowy dla platformerów, ale też skakać między bliższymi i dalszymi planami. Coś, co z rzadka można było zobaczyć w dwóch ostatnich odsłonach przygód Raymana, w produkcji studia Sumo Digital jest na porządku dziennym. Levele są również mocno zróżnicowane pod względem wyglądu i scenerii. Sackboy porusza się po krainie wyobraźni i widać, że projektanci owej wyobraźni mają bardzo dużo. Wymieniać tu wszystkich scenerii nie mam zamiaru, nie będę zabierał nikomu przyjemności z własnego odkrywania świata "Little Big Planet 3". Wierzcie jednak  – poziomy są rozbudowane, pełne detali i jest czym cieszyć oczy.

Historia, którą śledzimy podczas zabawy, zabiera Sackboya do krainy Bunkum, opanowanej niegdyś przez demony, które teraz skrępowane oczekują w zamknięciu. Nasz szmaciany bohater gnany swoją naiwnością doprowadza do ich uwolnienia, dzięki czemu twórcza wyobraźnia zaczyna być mocno ograniczana w rzeczonej krainie.

[video-browser playlist="636312" suggest=""]

Aby pokonać potworne moce, Sackboy wyrusza w podróż mającą na celu uwolnienie trójki bohaterów, którzy niebawem okazują się być grywalnymi postaciami obdarzonymi specjalnymi mocami. Oddsock to psopodobna pacynka, która potrafi bardzo szybko biegać i bardzo wysoko skakać. Toggle jest stworkiem potrafiącym zwiększać i zmniejszać swoją objętość, a zarazem masę. Swoop zaś jest latającym ptaszkiem, który ma dostęp do największych wysokości. Dzięki wykorzystaniu umiejętności różnych postaci możemy dostać się do niedostępnych dla innych bohaterów miejsc i zdobywać znajdujące się tam przedmioty.

Wprawdzie idea podziału ról pomiędzy postaciami nie jest niczym nowym, ale pomnożenie liczby postaci jest zdecydowaną rewolucją w serii "LBP". Choć może rewolucja to za duże słowo, bo poza samym faktem wprowadzenia dodatkowych postaci nic specjalnego ta zmiana nie wnosi. Większość poziomów - oprócz tych dedykowanych danemu bohaterowi - przechodzi Sackboy. Niemniej jednak wszystkie pacynki są równie urocze i sympatyczne.

Czytaj również: Telltale zapowiada grę „Minecraft: Story Mode”

Sam Sackboy również nieco się zmienił, ponieważ uzyskał dostęp do gadżetów dających tej postaci dodatkowe możliwości. Dzięki zabawkom nasz szmaciak może wyżej skakać, przemieszczać się po szynach, teleportować się czy przesuwać przedmioty. Gdy tylko zaczynamy używać zabawek, zaczyna się główkowanie i analizowanie, czyli największa zabawa. Gadżety to miłe i ciekawe urozmaicenie, dzięki któremu gra stanowi większe wyzwanie. Czasami trzeba się trochę nakombinować, a efekty tych kombinacji połączyć ze zręcznymi palcami, aby posuwać się naprzód.

Fabuła kampanii została podzielona na kilka etapów stanowiących pewnego rodzaju dworce prowadzące do poszczególnych poziomów, na końcu których czekają postacie do odblokowania. Z tych hubów przedostajemy się nie tylko do poziomów posuwających fabułę dalej - mamy stamtąd dostęp do dodatkowych leveli, które trochę przedłużają zabawę.

[video-browser playlist="636316" suggest=""]

O poziomach w "LBP3" można napisać wiele, w większości w superlatywach, ale nie można przejść obojętnie obok stanowiącego skazę na tym wspaniałym obrazku faktu, że levele są nierówne pod względem długości i trudności. Niektóre plansze można przerobić w dosłownie kilka minut, jeśli nie łowimy po drodze znajdziek. Kolejne już są na tyle złożone i skomplikowane, że wymagają o wiele więcej czasu na ukończenie, niejednokrotnie powodując konieczność powtarzania etapu. Rodzi to pytania, czy gra aby na pewno jest adresowana do najmłodszych graczy, gdyż niektóre zadania wymagają naprawdę dobrej koordynacji. Poziom trudności kolejnych leveli charakteryzuje się również dość lawinowym wzrostem. Po kolejnych „niedzielnych spacerkach” przed graczem nie są stawiane nowe, stopniowane wyzwania, tylko dość nagle zabawa przenoszona jest na głęboką wodę. Po części spowodowane jest to najprawdopodobniej relatywnie małą liczbą poziomów oferowanych w kampanii i na takie powolne rozpędzanie się twórcy nie mieli miejsca. W efekcie psuje to trochę zabawę, a szkoda, bo wspomniany już wcześniej Rayman pokazał, jak wygląda wzorowe podejście do platformówki.

Jakkolwiek można się czepiać i utyskiwać na kampanię, tak pewna rzecz w "Little Big Planet 3" jest przebłyskiem prawdziwego geniuszu, a rzeczą tą jest muzyka, która przeokrutnie uprzyjemnia zabawę. Słowo uprzyjemnia zostało użyte z zamysłem i pełną powagą, ponieważ utwory dobiegające z głośników prezentują jakość rzadko spotykaną w grach – są wyjątkowe, doskonałe i idealnie wpasowują się w to, co wyświetlane jest na ekranie. Muzyka stanowi tu doskonałe tło, ilustrując, a wręcz tworząc klimat każdego poziomu. Wielokrotnie chwytałem się na tym, że przystawałem na chwilę, zatapiając się w cudownych dźwiękach wlewających się do uszu. Zresztą nie tylko ja doceniłem ścieżkę dźwiękową z "LBP3" - kompozytorka Winifred Philips otrzymała w listopadzie nagrodę Hollywood Music in Media Award za jeden z utworów, który napisała do produkcji Sumo Digital.

Gra została w naszym kraju w pełni zlokalizowana i za pracę nad polską wersją należą się brawa. Tłumaczenie zostało wykonane rewelacyjnie, a trzeba docenić, z jak trudnym materiałem do przełożenia translatorzy mieli do czynienia. Livzba neologizmów, słowotwórczych zawijasów i zlepek językowych w oryginale jest pokaźna i tworzy duży zbiór określeń w większości przypadków nieprzekładalnych na język polski. "Little Big Planet 3" uwolniło zatem pokłady wyobraźni nie tylko twórców i graczy, ale i tłumaczy. Efekt jest nad wyraz dobry. Spolonizowane neologizmy wyszły im ciekawie i zabawnie - idealnie pasują do zakręconego klimatu gry.

[video-browser playlist="636318" suggest=""]

Niestety tak dobrze nie poszło aktorom podkładającym głosy pod bohaterów. Bardzo cieszy, że w przeciwieństwie do poprzednich części NPC nie wydają jedynie piszczących dźwięków, w zamian wygłaszając pełne kwestie. Słuchając jednak ich wypowiedzi, odnosiłem wrażenie, że często są raczej czytane niż odgrywane. I choć może to być jedynie subiektywne odczucie, to jednak do tej kolorowej, bogatej i zwariowanej całości tekturowo lub sztampowo odczytywane kwestie pasowały niczym kawałek puzzli wepchnięty na siłę. Niby kształt się zgadza, ale mąci wspaniałość pełnego obrazu.

"Little Big Planet 3" to naturalnie nie tylko kampania dla jednego gracza lub też możliwość wykonania jej w kooperacji. Gra oferuje bardzo rozbudowany edytor, który sprawi frajdę wszystkim osobom tworzącym własne poziomy. Poziomy i przygody stworzone przez społeczność są tworami żywymi i zmieniającymi się, gdyż po podzieleniu się można dokonywać osobistych modyfikacji. Narzędzie nie jest zbyt skomplikowane i każda chętna osoba powinna sobie z nim poradzić.

Zobacz również: Najlepsze trailery gier z 2014 roku

Choć poprzednie części nie wywołały we mnie wielkiego zainteresowania serią, to trzecia wizyta na Małej Wielkiej Planecie okazała się być na tyle interesująca i wciągająca, że na czas zabawy odstawiłem w kąt wszystkie inne tytuły. Co prawda nadal nie trafia do mnie obklejanie wszystkiego stickerami i tym podobne rzeczy, jednak twórcy zadbali o to, by osoby z podobnymi do mnie gustami nie czuły się zagubione i znalazły coś dla siebie. Tym czymś jest niesamowicie przyjemna kampania, którą można przechodzić tak w samotności, jak i w towarzystwie. Obydwa te sposoby sprawiają mnóstwo frajdy, a obcowanie z rozkosznymi gałgankowymi stworkami przywołuje na myśl bajki i baśnie. Takie stare, czytane z książek pisanych olbrzymią czcionką, otwierające wrota wyobraźni i przygód. Choć "Little Big Planet 3" w mojej ocenie cierpi na casus "Shreka" - jest stworzone dla dzieci, a lepiej będą przy nim bawić się dorośli - to warto po nie sięgnąć, nawet jeśli wcześniejsze części nie przekonały kogoś do siebie. A jeśli przekonały, to do zabawy zapewne nie trzeba będzie zapraszać.

PLUSY:

różnorodne i bogate w detale poziomy, zabawna kampania, gadżety Sackboya, muzyka, doskonałe tłumaczenie.

MINUSY:

kampania jest krótka, nieumiejętnie dobrany poziom trudności, słaby dubbing.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj