W drugiej części Gru stał się przykładnym obywatelem i idealnym tatą dla swoich córek. Jego superłotrzana przeszłość odeszła w niepamięć, do czasu aż werbuje go Liga Antyprzestępcza, która pragnie, by pomógł im zająć się pewnym zagrożeniem. Takim sposobem dostajemy wesołą wariację kina szpiegowskiego, superbohaterskiego oraz romansu. Mieszanka wybuchowa i bardzo przyjemna. Zwłaszcza w momentach, w których Gru wykorzystuje swoje nietuzinkowe umiejętności, by pilnować chłopca w towarzystwie jego córki. El Macho, wróg Gru w Minionki rozrabiają, to postać zdecydowanie lepsza od przeciwnika z "jedynki". Charyzmatyczny, zabawny i twardy.
Jednym z najważniejszych aspektów filmu animowanego w ostatnich latach jest tworzenie postaci, które mają być głównym nośnikiem humoru. Pewien trend rozpoczęto z Wiewiórem z serii "Epoka Lodowcowa" i tym samym zainspirowano kolejnych twórców do wymyślania wyjątkowych i zapadających w pamięć bohaterów. W tym aspekcie scenarzystom Jak ukraść Księżyc udało się odnieść sukces, tworząc minionki. Sequel jedynie potwierdza, że tak jak Wiewiór czy Pingwiny z Madagaskaru, są to postacie, który lubi każdy.
Gdy w Minionki rozrabiają pojawiają się żółte ludzki, z miejsca kradną każdą scenę, nieraz rozbawiając do łez. W odróżnieniu od "jedynki" mamy większą różnorodność wśród tych postaci, a tym samym więcej humoru. Każdy nowy minionek ze swoim zwariowanym usposobieniem i zabawnym językiem od razu wywołuje uśmiech na twarzy. Bezapelacyjnie bawią w takim samym stopniu tak dzieci, jak i dorosłych.
Niestety, minionki są zarazem problemem filmu, bo położono na nie zbyt duży nacisk. Momentami można odnieść wrażenie, że to film o minionkach, a nie o Gru i jego córkach. Perypetie głównego bohatera bledną i schodzą na dalszy plan przy występach minionków, a w pewnych momentach zacząłem wręcz wyczekiwać kolejnych scen z żółtymi komikami. One powinny stanowić, jak to było w przypadku pierwszej części, dodatek do przygód Gru, a twórcy tutaj wyraźnie poszli w przesadę, traktując występy minionków na równi z głównym wątkiem filmu. Zwłaszcza, że w samej fabule również odgrywają one ważną rolę.
Oczywiście w żadnym razie ten drobny mankament nie przeszkadza w seansie. Historia, choć prosta, ma w sobie wiele uroku; jest pomysłowa, a główny superłotr charyzmatyczny. Miłe akcenty w postaci popkulturowych nawiązań oraz nadzwyczajna dawka humoru gwarantują niebywałą frajdę. Oby jednak ewentualna trzecia część nie opierała się tylko na żółtych maluchach.
Za umożliwienie uczestnictwa w seansie filmu dziękujemy Multikino.