Wszyscy w CBI wierzą w to, że za wszystkimi zbrodniami Red Johna stoi nikt inny, jak ich przełożony, Greg Bertram. Poszlaki wskazują na niego, pozostali podejrzani zostali wyeliminowani (lub nie żyją), a sam "winny" ucieka przed wymiarem sprawiedliwości. Jednak w takie rozwiązanie sprawy prawdopodobnie nie wierzy sam Patrick Jane oraz fani Mentalisty na całym świecie. Bo spójrzmy prawie w oczy – już nie takie numery robił nam Bruno Heller, twórca serialu. Czy po emocjonującym szóstym sezonie postawiłby na rozwiązanie tak oczywiste jak dwuodcinkowy pościg za potencjalnym Red Johnem? Czyż nie spodziewaliśmy się, że w momencie, gdy dowiemy się, kto jest mordercą, szczęki opadną nam do podłogi i pozostaną tam do końca serialowego sezonu? No właśnie. Dlatego nikt nie uwierzył, że Bertram jest Red Johnem i ma na sumieniu trzydzieści dusz, wliczając w to rodzinę Jane’a. Jedyne, co widzieliśmy i czemu dajemy wiarę, to to, że stoi bardzo wysoko w The Blake Association i zabił Bogu ducha winnego barmana. To jednak nikogo nie przekonuje.
Co wiemy z pewnością po ostatnim odcinku? Po eksplozji domu Patricka Jane’a, w którym znajdował się sam konsultant oraz pięciu podejrzanych, na miejsce pierwsza przybywa Teresa. Puszcza wolno Bertrama święcie przekonana, że Red Johnem jest Reede Smith, na którego ramieniu dostrzega tatuaż z trzema kropkami. Oprócz dwóch wyżej wymienionych policjantów, z wybuchu cały i zdrowy wychodzi również Patrick Jane. Według przybyłych na miejsce służb śmierć ponieśli Stiles, McAllister oraz Haffner. Czy jednak rzeczywiście zginęli, czy po prostu upozorowali swoją śmierć z pomocą Red Johna? Jak słusznie zauważa Rigsby, Stilesa nie zabiłby prawdopodobnie nawet wybuch jądrowy. Na potwierdzenie ich śmierci poczekamy jeszcze z pewnością parę chwil, ale po sześciu latach z Mentalistą wszyscy mamy już tak sprane mózgi, że nawet widok trumny z ciałem nie przekonuje już nikogo, iż "martwy" rzeczywiście jest już w zaświatach. Cho wydaje się jednak całkowicie przekonany przez laboratoria CBI, że pozostała trójka podejrzanych w brutalny sposób "wypadła z gry". Aby uspokoić się przed teoriami spiskowymi, możemy uwierzyć mu na słowo, aczkolwiek nadal czekamy na ducha samego Stilesa, który nawiedzi Jane'a i potwierdzi mu swoje odejście.
Nie możemy winić Teresy Lisbon za największy dramat tego odcinka, czyli puszczenie wolno Grega Betrama z pogorzeliska domu Patricka. Widząc tatuaż Smitha, słusznie założyła, że to on jest tym, do którego powinna strzelać. Na szczęście w wyniku jej niewiedzy nikt nie zginął, aczkolwiek Patrick był w sporym niebezpieczeństwie podczas sceny w szpitalu. Tak zastanawiając się dokładniej – jaki był plan Bertrama? Zamierzał podciąć swojemu pracownikowi gardło, a później współuczestniczyć w pościgu za Smithem? Myślał, że Smith nie zacznie w chwili zagrożenia sypać organizacji, jak to zrobił później? Niezależnie od planu Bertrama dokładnie widzieliśmy w trakcie odcinka, że (były?) szef CBI nie zawaha się przed niczym, aby uratować własną skórę, a plan awaryjny w razie wpadki miał przygotowany w najmniejszych detalach. Nie przewidział jednak, że w trakcie swojej ucieczki będzie musiał się mierzyć z przenikliwym umysłem Patricka i jego współpracowników.
[video-browser playlist="633768" suggest=""]
Obok Jane’a niekwestionowanymi bohaterami odcinka są Van Pelt i Rigsby. Ta pierwsza w błyskotliwy sposób doprowadziła CBI do Reede’a Smitha, a jej mąż zachował kamienną twarz, gdy zdał sobie sprawę ze spisku w najwyższych kręgach obrońców prawa. Niestety piątka współpracowników Lisbon to jednak za mało, aby walczyć w środowisku, w którym nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Jak pokazał agent Cordero, organizacja nie zawaha się przed niczym, aby uniknąć zdemaskowania; są zdolni nawet do tego, by mordować własnych współtowarzyszy. Złapany przez państwa Rigsby policjant co prawda nie puścił pary z ust i nie udzielił nam zbyt wielu informacji, ale oglądanie Patricka w roli wykrywacza kłamstw było zabawnym, rozluźniającym momentem tego odcinka.
Jednym z głównym tropów w niszczeniu organizacji będzie z pewnością sprawa Partridge’a. Oczywiście, jak w przypadku pozostałych podejrzanych, nie wierzymy tak do końca w jego śmierć. Wycięty z jego ramienia tatuaż może jednak sugerować, że był on wysoko postawionym członkiem organizacji. Jane i Libson rozpracowali zaś w końcu, co znaczyły jego ostatnie słowa. Mówiąc do Teresy hasło "The Blake Association", Partridge próbował w pewien sposób szukać u niej pomocy - wierzył, że jest ona członkiem organizacji. Skoro był jednym ze skorumpowanych policjantów, to dlaczego w takim razie został zabity przez Red Johna? Czy "tygrysi spisek" i Red John stoją jednak po dwóch stronach barykady? A może Partridge’a usunięto, bo wiedział za dużo? Ta kwestia pozostawia wiele nadal otwartych kwestii. Wypada mieć nadzieję, że zostaną przez Patricka rozwikłane w sposób doprowadzający nas do Red Johna.
Uratowany przez Cho Reede Smith zmienił pionki na szachownicy w partii rozgrywanej pomiędzy ekipą Lisbon a The Blake Association. Aby chronić własne życie, zaczął "sypać" współuczestników spisku oraz rzucił sporo światła na tajemniczą organizację. To jednak nie wyjaśniło nam, kto stoi na czele organizacji. Mamy już jednak pewność, że jej członkiem jest Red John, ale jak wzmiankowaliśmy wyżej, w sprawie Partridge’a nic nie jest oczywiste. Jaką rolę pełni morderca w tym dziwnym układzie? Czy przewodzi grupie, czy po prostu wykonuje za nią czarną robotę? I czy ktoś poza samym mordercą jest w stanie udzielić ekipie Lisbon odpowiedzi na te pytania?
[video-browser playlist="633769" suggest=""]
Rozpisany przez Hellera spisek ogniskujący się wokół Red Johna jest więcej niż genialny. Kiedy ostatni raz widzieliśmy w telewizji historię kryminalną, w której kwestionowaliśmy każdy aspekt fabuły oraz mieliśmy tysiące wątpliwości? Z pościgu za Red Johnem wynikają kolejne ciemne sprawki, z którymi radzi sobie CBI. Ekipa Lisbon nie jest jednak w stanie walczyć samodzielnie przeciwko setkom, a może tysiącom skorumpowanych funkcjonariuszy. Szokująco zachowuje się w tej sytuacji sam Patrick Jane, który pozornie wierzy w zapewnienia, że Red Johnem jest Bertram, ale za dobrze go znamy, by nie wiedzieć, iż prawdopodobnie ma już swoją własną wersję wydarzeń, odmienną od oficjalnej. Kiedy na konferencji prasowej mówi on zgromadzonym dziennikarzom, że Red John to Bertram, cóż – coś tutaj nie gra. Wydaje się więcej niż pewne, że Jane stara się zmylić trop i utwierdzić "prawdziwego" Red Johna w przekonaniu, iż może czuć się bezpiecznie.
Dlaczego Bertram jako Red John nikogo praktycznie nie przekonuje? Poza tym, że jest to rozwiązanie oczywiste, nie pasuje on do obrazu seryjnego mordercy. Co prawda ma genialne pomysły i przez cały odcinek udaje mu się oszukiwać ekipę CBI, ale po ponad pięciu latach wiemy, że Red John nie dałby się złapać w pułapkę tak łatwo, jak doszło do tego w przypadku Bertrama. Czy to oznacza, że Red Johna tak naprawdę nie było w domu Patricka w momencie wybuchu? A może był, ale go nie zobaczyliśmy? Bertram, mimo że piekielnie inteligentny i pozbawiony skrupułów, wydaje się zbyt oczywistym rozwiązaniem, które jednocześnie nie pasuje do schematu swojej osoby, do którego przez wszystkie sezony przyzwyczaił nas morderca.
W momencie, gdy byliśmy już prawie w euforii, że pościg za Red Johnem idzie tak sprawnie, w CBI pojawia się przedstawiciel FBI i "zwija cały interes". Trudno się dziwić, skoro liczba osób zamieszanych w The Blake Association w całej Kalifornii mogła przekraczać ludzkie wyobrażenia. Jak na to wszystko zareaguje pozbawiona uprawnień ekipa Lisbon? Patrick zadeklarował, że się poddaje; w ostatniej scenie odcinka widzimy go w kościele. Czy ktokolwiek, nawet Teresa, uwierzył w jego deklaracje o odejściu? I co niewierzący Patrick miałby robić w kościele poza planowaniem lub realizowaniem swojego planu schwytania Red Johna? Ostatni epizod Mentalisty zadał tyle pytań, że następny, zatytułowany znacząco "Red John", jest jednym z najbardziej wyczekiwanych ostatnich lat.