Nieobecni wchodzą w decydującą fazę sezonu i choć wciąż gołym okiem widoczne są scenariuszowe niedociągnięcia, udało się zaserwować zaskakujący wątek fabularny.
Nieobecni w dwóch nowych odcinkach dostarczają bardzo dużo treści, co wpływa korzystnie na dynamikę serialu. Nie można tutaj narzekać na nudę. Inna sprawa, że nie każdy wątek stoi na równie wysokim poziomie i niestety lepsze momenty wciąż przeplatane są ze scenariuszowymi głupotkami. Dyskusyjna będzie też końcówka siódmego odcinka, który choć jest pokłosiem ciekawego na papierze twistu, to jednak stawia znak zapytania względem nadchodzących epizodów finałowych.
Trzeba się na tym etapie przyzwyczaić, że oglądanie Nieobecnych wymaga od widza zgody na pewną umowność. Poszczególne historie traktowane są pretekstowo, napisane zostały w dość leniwy sposób. Inaczej nie można nazwać wątku rozegranego w Pradze, który bardzo szybko się kończy. Nieprawdopodobne jest również to, jak w serialu Playera działa czas. Postać grana przez Izabelę Kunę w ekspresowym tempie przedostała się ze stolicy Czech do domu Gajdów i niezauważona zdążyła porozmawiać z synem. Podobnych sytuacji nie brakuje i w pewnym momencie zaczyna robić się zabawnie.
Warto sprostować jedną rzecz z poprzedniej recenzji. Okazuje się, że Paweł Borkowski (Grzegorz Damięcki) jest jedną z bardziej zniuansowanych postaci, co odkrywamy w odcinku szóstym. Szkoda, że tyle czasu musiało upłynąć, żebyśmy mogli z ciekawszej perspektywy spojrzeć na tego bohatera. Jego historia nabiera rumieńców ze względu na relację z Dorotą. Kryje się za tym wątkiem bardzo ciekawa opowieść, która niestety cierpi kosztem innych, mniej ciekawych wątków.
Niespodziewanie na pierwszy plan wysnuwa się wątek Olka (Mateusz Czułowski), który przestaje być tylko zaginionym bratem, ale zaczyna stanowić o dramaturgicznej stronie serialu. Przy tym pojawia się jednak lekki niedosyt spowodowany szybkim rozwiązaniem całej intrygi skupionej wokół osób zaginionych. Zaproponowane rozwiązania scenariuszowe są jednak na tyle zaskakujące, że zapewne znajdą swoich zwolenników.
Bo oto pojawia się wątek molestowania i jest on na razie bardzo dobrze ograny. Wciąż bowiem możemy zakładać, że to nie Marcin Gajda jest sprawcą. Podejrzenia mogą spadać chociażby na Kubę Olechnowicza, który oczywiście utrzymuje, że sam był ofiarą molestowania, ale przecież mógł to wszystko zmyślić. Ostatecznie ta historia została zaserwowana bardzo dobrze i otworzyła serial na nowe rejony. Dodało to też dynamiki oraz urozmaiciło całą intrygę, choć nie ukrywam, że liczyłem na inne powody zaginięcia bohaterów.
Nieobecni mają wiele niedociągnięć pod kątem historii. Słabo rozwijany jest wątek Zachary, kompletnie zbędny i w bardzo małym stopniu rozwijający bohatera. Znacznie ciekawiej robi się, kiedy prowadzi śledztwo i z korzyścią dla serialu wyszłoby skupienie właśnie na tym aspekcie. Zdarzają się też bardzo umowne sytuacje, jak ta z Marcinem Gajdą. Wystarczyło, że zapuścił brodę i już może swobodnie w innym miasteczku pracować na budowie? Przypomnę, że jego żona została odnaleziona w stolicy Czech, choć miała na sobie czapkę z daszkiem! Trochę ironizuję, ale Nieobecnych trzeba traktować z lekkim przymrużeniem oka. Wtedy odcinki nabierają większych rumieńców.