Jaka jest Panama, zapowiadają już napisy początkowe. Stylizowane na retro, ale zrobione tanim CGI, przez co już w tej fazie widz ma srogi dysonans poznawczy. Przyznam się szczerze, że gdy zobaczyłem logo Saban, z trudem pokonałem chęć sięgnięcia po coś mocniejszego. Fabuła (jeśli tak to można nazwać) tego dzieła rozgrywa się w 1989 roku, tuż przed inwazją USA na Panamę. Były żołnierz piechoty morskiej (Cole Hauser) zostaje wysłany do wspomnianego kraju na rozkaz swojego danego mentora (Mel Gibson), aby kupić śmigłowiec dla południowoamerykańskich rebeliantów.  Pierwsza połowa filmu, to w zasadzie tylko rozstawianie pionków na planszy. Bardzo powolne i nudne rozstawianie, które dodatkowo próbuje pokazać, jak bardzo film ten jest osadzony w latach 80. i robi to w fatalny sposób. Owszem, ubrania są jeszcze jako tako na miejscu, ale cała reszta nie, wliczając w to klimat. Kompletnie brakuje energii tamtych lat. W sumie brakuje tu jakiejkolwiek energii, nawet scena wyścigu motocyklowego przez dżunglę jest mdła i nijaka. Począwszy od zdjęć, montażu, przez paletę kolorów i muzykę. Podobnie jest z pozostałymi scenami akcji, i używam tego pojęcia bardzo luźno, bowiem poza sceną strzelaniny między armią a rebeliantami, przez całą resztę filmu nie jest chyba nawet zużyty jeden pełny magazynek pistoletowy.
fot. materiały prasowe
Tu przychodzi miejsce, gdzie zwykle pastwię się nad aktorami, ekipą, scenografią, choreografią czy rusznikarzem, ale nie tu. Czemu? Bo ten film to zlepek nijakich, nieciekawych i źle zrealizowanych sekwencji, że autentycznie szkoda strzępić klawiaturę, by coś więcej o nim napisać poza: WIDZU, NIE RÓB SOBIE TEGO. A do tego jeszcze wspaniały, niegdyś, Gibson tutaj zminimalizowany jedynie do roli obecnego w kilku scenach narratora. No i te tandetne plansze rodem z Power Pointa...
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj