Nie będę owijać w bawełnę, nowy Reacher wywołuje u mnie, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia. Z jednej strony dostaliśmy satysfakcjonujące zakończenie, bez żadnych niedomkniętych wątków. Wszyscy, którzy powinni, nie żyją. Z drugiej strony mam wrażenie, że cały ten happy end jest po prostu za bardzo happy. Ale to nawet nie jest największy problem tego finału. Wspominałem już wcześniej, jak z odcinka na odcinek piętrzą się nierealne głupotki. Tutaj już żenadometr wywaliło srogo poza skalę. Jeszcze sama scena w siedzibie firmy jest w stanie się jako tako obronić, może poza wytłumionymi strzałami z broni bez żadnego przyrządu wylotowego, ale już akcja w śmigłowcu? To coś, co mogłoby przyprawić Mission: Impossible o srogie rumieńce. Ja wiem, że w Reachera wcześniej wcielił się Tom Cruise, ale bez przesady. Rozumiem, że to ma się przede wszystkim dobrze oglądać, a nie być superrealistyczne, ale są pewne granice. Równie mieszane uczucia wywołała we mnie śmierć A.M., który przez cały sezon budowany był na zimnego, pragmatycznego sukinsyna, a zginął strasznie głupio. Z drugiej jednak strony moment, w którym ekipa w połowie Mrocznego Monologu Głównego Złego po prostu faszeruje go ołowiem, wywołała uśmiech na mojej twarzy. Niemniej zastanawiam się, jaki był w ogóle sens tej postaci. Zresztą nie tylko jego śmierć była za szybka, bo cała finałowa akcja zajmuje może 2/3 odcinka, a reszta poświęcona jest na słodki do bólu epilog, w którym wszyscy żyją długo i szczęśliwie. I to czyni śmierć Russo z poprzedniego odcinka jeszcze bardziej bezsensowną i nic nie wnoszącą. Nie mogli się choć pokusić o to, żeby Reacher i spółka dokonali zemsty w jakiś spektakularny sposób, który dobrze się ogląda, ale też i pasuje do klimatu i bohaterów? Szczerze mówiąc, nie wiem, co więcej napisać – ot, zabijają głównych złych tak naprawdę bez większych problemów. Twórcom absolutnie nie udało się wywołać poczucia, że ktokolwiek z tych dobrych jest zagrożony, a potem ckliwie się rozstają... i koniec, finita la commedia. Podsumowując, finał Reachera ma swoje momenty, ale przez większość czasu jest zwyczajnie słaby i walczy z poprzednim odcinkiem o miano najgorszego. Najlepszą rzeczą, jaka się tu zdarzyła, to fakt, że sezon wreszcie się skończył. Jest cień nadziei, że twórcy wyciągną wnioski i w następnym, o ile powstanie, znów dostaniemy opowieść o wilku samotniku, a nie generyczną i przerysowaną do granic absurdu opowieść o byłych żołnierzach 110-tej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj