Najnowszy sezon produkcji E4 jest tym, czego z reguły już się nie kręci – opowieścią o dalszym życiu bohaterów, którzy swojego końca historii doczekali się już wcześniej. Nieistotne, jak on wyglądał; mógł wskazywać, jak potoczy się los danej postaci, mógł też być w tym aspekcie niejasny. Finał drugiej serii pokazał nam Cassie wylatującą do Nowego Jorku i poszukującego ją Sida. Ich ewentualna wspólna przyszłość należała więc już do wyobrażeń widza. Pierwsza część "Pure" sprowadza jednak nas wszystkich brutalnie na ziemię – Cassie zerwała ze swoim byłym chłopakiem, wróciła do Londynu i prowadzi zupełnie nowe życie.

Skins – bardzo zresztą słusznie – pozbawiają widzów złudzeń. Pokazują, że szkolne miłości rzadko trwają wiecznie i to, jak bardzo dorosłość różni się od lat młodzieńczych. Głównej bohaterki nie otacza już nikt, kogo znalibyśmy z wcześniejszych sezonów, z nikim nie utrzymuje nawet kontaktu. To realistyczne… ale też niezupełnie zgodne z tym, co chcielibyśmy oglądać.

Trzeci odcinek skupia się wyłącznie na Cassie; poza nią nie ma żadnej znanej nam z poprzednich odcinków twarzy. Zresztą nawet główna bohaterka tylko z wyglądu przypomina nam o postaci, którą kiedyś uwielbialiśmy. Z jej życia zniknęły narkotyki i alkohol oraz wygląda na to, że w końcu wyleczyła się z anoreksji. Wciąż jedynie brak jej pewności siebie – wcześniej było to spowodowane owym jadłowstrętem, teraz chodzi o swego rodzaju pozostałość po nim. Zupełnie natomiast zapomniano o jej ekscentrycznym charakterze i lekkoduszności. W pierwszej odsłonie "Pure" zabrakło nawet charakterystycznego "wow".

To nie jest ta Cassie, którą pamiętamy, i to nie są Kumple, których kiedyś oglądaliśmy. Siódma seria niemal w żaden sposób nie odwołuje się do poprzednich i wprowadza całkowicie inny świat z zupełnie nowymi bohaterami. Przy dwóch odcinkach przydzielonych na jedną postać trudno nawet zapamiętać ich imiona, bo wygląda na to, że zostaną nam zaprezentowane w tym sezonie trzy odrębne historie, prawdopodobnie w najmniejszym stopniu się niezazębiające. W "Pure" Cassie jest zmuszona do mieszkania w trudnych warunkach i ciężko pracuje w jednej z londyńskich kawiarni. Z potrzeby bezpieczeństwa ląduje w łóżku z jednym z kolegów współpracy - ma tajemniczego wielbiciela, który robi jej artystyczne zdjęcia i publikuje je w Internecie. Niestety nie ogląda się tego ani trochę bardziej ekscytująco, niż się ten opis sytuacji czyta.

Choć czekałem na powrót kogokolwiek z tzw. pierwszego pokolenia, póki co Kumple wyraźnie zawodzą. Ostatnia seria zamiast być ukoronowaniem całego serialu, będzie raczej jego pogrzebem. Jej trzeci odcinek bardziej przypomina zaś trwającą niespełna godzinę reklamę Canona aniżeli oczekiwany dalszy ciąg życia bohaterki brytyjskiej produkcji sprzed paru lat.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj