Uratować Henry’ego
Po dość dobrym odcinku, w którym w końcu coś się działo, przedostatni epizod 2013 roku nie oferuje tylu wrażeń, ilu mogliśmy się spodziewać.
Po dość dobrym odcinku, w którym w końcu coś się działo, przedostatni epizod 2013 roku nie oferuje tylu wrażeń, ilu mogliśmy się spodziewać.
Sceny retrospekcji są najjaśniejszym punktem tego odcinka, bo pokazują nam kulisy adopcji Henry'ego przez Reginę. Jest to o tyle ważne, że stanowi początek przemiany Złej Królowej w kobietę czującą, bardziej ludzką i ciepłą. Pokazano to w typowy dla serialu sposób - rozsądnie i z sercem. Wahanie Reginy, która nie umie zachować się względem dziecka wyczuwającego zło w jej sercu, jej dylemat i ostateczne pokochanie wygląda nadzwyczajnie dobrze. Najlepsze są jednak sceny z Rumpelem i te świetne, dwuznaczne rozmowy. To właśnie dzięki temu wyśmienitemu duetowi Once Upon a Time da się oglądać, czego nie mogę powiedzieć o Once Upon a Time in Wonderland, gdzie brak jest tak wyrazistych postaci. Sceny te mają nam pozwolić lepiej zrozumieć Reginę, jej motywacje i siłę, którą daje jej miłość do Henry'ego. To broń potężniejsza niż cokolwiek innego i jedyna rzecz, jakiej Pan nie przewidział.
Lana Parilla kradnie ten odcinek, błyszcząc w wielu scenach. Jest wyrazista, charyzmatyczna i oferuje nam wiele emocji. Cały epizod kręci się wokół Reginy i pokazuje nam bohaterkę, którą chciałoby się oglądać częściej. Słuszny jest także jej komentarz odnośnie Neala, znakomicie podsumowujący jego nijakość. Najlepsza jest jednak scena przy drzewie żalu, w której Piotruś Pan chełpi się swoim zwycięstwem. Ta mina na jego obliczu, gdy Regina mówi o swoich okrucieństwach i braku żalu... Pięknie to wygląda, gdy triumfuje osoba, po której wszyscy zebrani najmniej się tego spodziewali. Regina pomimo swojej przeszłości staje się najlepszą, najbardziej wyrazistą i ludzką postacią tego serialu, która dodatkowo - w odróżnieniu od papierowej grupy wzajemnej adoracji - nic nie straciła ze swojego wigoru.
[video-browser playlist="635472" suggest=""]
Negatywnie wypadają wszelkie sceny z Zagubionymi Chłopcami, które są za bardzo przesłodzone. Rozmowy o uczuciach, o rodzinie i miłości w takim wykonaniu są poniżej poziomu Once Upon a Time. Ja chcę oglądać tego typu wątki w stylu baśniowym, a nie inspirowane mdłą telenowelą (czym bez wątpienia jest także cały wątek Śnieżki i księcia).
Największym nieporozumieniem Once Upon a Time jest zamiana ciałami Piotrusia i Henry'ego. Twórcy pozbawiają się jednej z największych zalet tego sezonu, czyli złowieszczego aktora grająca Pana. Zamiast tego najbardziej irytujący dzieciak współczesnej telewizji ma grać nowego Pana i zgodnie z oczekiwaniem w ogóle mu to nie wychodzi. Nawet jako nikczemny Piotruś sprawia on wrażenie komiczne, i to raczej nie w pozytywnym sensie. Jestem bardzo rozczarowany takim obrotem spraw.
Dawno, dawno temu imponuje Laną Parillą i skupieniem się na Reginie, dzięki czemu dziewiąty odcinek możemy zaliczyć do udanych. Komplementowałbym go o wiele bardziej, gdyby nie absurdalny wątek zamiany Henry'ego w Piotrusia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat