Podczas trwający około półtorej godziny seans filmu W śnieżną noc obserwujemy życie nastolatków, toczące się wokół małego i trochę kiczowatego baru Waffle Town. Poznajemy Julie, niepewną, co ma zrobić z faktem, że dostała się na uniwersytet w Kolumbii – aż spotyka na swojej drodze gwiazdę pop, Stuarta. Tobina, który nie jest w stanie wyznać swojej przyjaciółce z dzieciństwa, że ją kocha. Dorrie, muszącą sobie radzić z dziwacznie zachowującą się dziewczyną, w której w dodatku zaczyna się zakochiwać… Nie lepiej zachowuje się najlepsza przyjaciółka Dorrie, Addie, bojąca się braku uwagi. Ich historie będą się stykać aż do samego finału, gdy w końcu Keonowi i Bily’emu, pracownikom Waffle Town, uda się urządzić imprezę. Recenzję zacznę od wstydliwego wyznania – uwielbiam świąteczne filmy. Uwielbiam ich optymistyczną naturę, kiczowatość, głupie zabiegi narracyjne. Uważam, że świąteczny film się bez nich nie obejdzie – ba! – nie powinien. Dlatego siadając do oglądania tej produkcji, byłam przygotowana na mnóstwo głupoty. Jednak okazało się, że W śnieżną noc jest bardziej filmem młodzieżowym niż świątecznym. I że jakby zabrać z nich cały motyw świąt, historia nadal by nic nie straciła. To po prostu przyjemna komedia młodzieżowa. Taki miks To właśnie miłość i Twój Simon. I jasne, choć do To właśnie miłość się nie umywa, to nadal, czułam pewne podobieństwa. „W śnieżną noc” jest jednak o wiele mniej gorzkie. W końcu mamy tam prawdziwą magię świąt. I ta magia powoduje, że mimo że wiadomo, jak film się skończy od pierwszej minuty, to nadal go oglądamy i przeżywamy przygody bohaterów. Zwłaszcza spodobała mi się historia Julie i Stuarta – zwykłej dziewczyny i gwiazdy pop, która tak naprawdę zachowuje się jak normalny człowiek. Stuart to po prostu przyjemny, nieśmiały facet, który jest znany. I naprawdę możemy w to uwierzyć. Nie tylko dzięki fajnie stworzonym postaciom, ale także dzięki grze i chemii między aktorami. Zabawna była historia Keona i wiecznie mędrkującego Billy’ego, którzy nadstawiają własne głowy, by impreza życia się udała. Ciekawy jest wątek Addie i specyficznej kobiety, która jeździ cała okryta folią. Jedynie, przyznam szczerze, irytował mnie czasem romantyczny wątek Tobina, choć on również miał swoje mocne strony. Zwłaszcza że w odróżnieniu od większości takich filmów, jego główny rywal o serce ukochanej to naprawdę sympatyczny facet. Zresztą, tak naprawdę wszyscy tu są sympatyczni – najgorsze łobuzy okazują się nawet chętne, by pomóc. Za słodko? Możliwe. Ale takie są właśnie filmy świąteczne. Jednak to, co mi się najbardziej podobało, to gra aktorów – niewymuszona i wcale nie kiczowata. Czuć w nich naturalność i zrozumienie konwencji, jednocześnie nie przechodzi to w groteskę. Każdy oczywiście znajdzie swoją ulubioną postać lub odtwarzającego go aktora. Pewnie wielu spodoba się „foliowa kobieta”, która jest jednym z typowych comic-relief. I tu mój minus dla tego filmu, że nie wykorzystano jej w żaden większy sposób, chociażby poznając jej historię, na co długo czekałam. W śnieżną noc to przyjemna komedia romantyczna o i dla młodzieży, która dzieje się akurat w jedną wigilijną noc. Polecam wszystkim, którzy chcą już poczuć magię świąt lub szukają idealnego filmu na Boże Narodzenie. Nie zawiedziecie się, obiecuję. Zwłaszcza jeśli uwielbiacie takie filmy jak ja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj